Informacja ta przychodzi w czasie, gdy Światowa Organizacja Meteorologiczna donosi, że kończący się właśnie rok będzie prawdopodobnie najcieplejszym w historii pomiarów.

Dla naukowców Zachodnia Antarktyda jest miejscem, w którym zrealizować się może większość ich katastroficznych wizji związanych z globalnym ociepleniem. Tamtejszy lądolód zawiera tyle wody, że gdyby wpuścić ją całą do mórz i oceanów, ich poziom podniósłby się o pięć metrów. Region położony wzdłuż Morza Amundsena to jego podbrzusze, lód jest tam najdelikatniejszy.

Na początku tego roku badacze z uniwersytetów Kalifornijskiego i Irvine oraz laboratorium NASA Jet Propulsion po kilku latach badań donieśli, że dwa lodowce spływające do tego morza: Pine Island i Thwaites są skazane na niebyt, a przy obecnym tempie roztopów znikną za 200 lat. Mało tego, ich zmniejszanie się gwałtownie przyspieszyło w ostatnich 20 latach. Między 2003 a 2011 rokiem do Morza Amundsena przedostawało się 102 mld ton lodu rocznie. By zrozumieć, jak duża to ilość lodu, można porównać ją do masy Mount Everest. Najwyższa góra świata waży 161 mld ton.

Znikanie lodu spowodowane jest przyspieszeniem spływania lodowców do morza. W niektórych przypadkach osiągnęły one prędkość ponad pół kilometra na rok. Wiele wskazuje na to, że nie da się już ich zatrzymać. - To jak z piłeczką na wzgórzu. Kiedy raz ją popchniesz, będzie się toczyć – mówi Isabela Velicogna z Uniwersytetu Kalifornijskiego.

Warren Cornwall / National Geographic News