Z punktu widzenia iCRW każde małżeństwo, w którym jedno z małżonków ma poniżej 18 lat, to małżeństwo dziecięce. Badacze oceniają, że co roku od 10 do 12 mln dziewczynek z krajów rozwijających się wychodzi za mąż w zbyt młodym wieku. Starając się zatrzymać to zjawisko, musimy pamiętać o tym, jak wiele różnych powodów pcha nastolatkę do małżeństwa i rodzenia dzieci, niszcząc jej szanse na dobrą edukację. Przymuszenie nie zawsze wychodzi od dominujących rodziców. Czasami dziewczynki rezygnują z dzieciństwa, bo takie są wobec nich oczekiwania lub ponieważ społeczność nie oferuje im nic innego. Okazuje się, że programy opóźniania małżeństw są najskuteczniejsze, kiedy   działają na zasadzie zachęty, a nie piętnowania, np. pomagając rodzinom, które decydują się na kontynuowanie edukacji dziewczynek, lub poszerzając sieć szkół. W indiach szkoli się wiejskich specjalistów ds. zdrowia nazywanych sathinami, którzy monitorują jakość życia miejscowych rodzin. Starają się oni przypominać mieszkańcom, że przedwczesne małżeństwa to wielka krzywda wyrządzana ich córkom.

 


Scenariusz „bierz dziewczynę i w nogi” ma  jedną wielką wadę: co potem? – Jak będzie wyglądało życie dziewczynki, jeśli odseparujemy ją od rodziny i społeczności? – pyta Molly Melching, założycielka senegalskiej organizacji Tostan. Pracownicy Tostanu zachęcają miejscową ludność do publicznych deklaracji dotyczących przyszłości swoich dzieci. Dzięki temu żadna dziewczynka nie zostanie napiętnowana jako „inna” tylko dlatego, że jako jedyna w okolicy nie wyszła za mąż w młodym wieku.

szkolny mundurek, czyli ciemna plisowana  spódniczka i biała bluzka, a włosy zaczesane gładko do tyłu i związane w kucyk – tak podczas naszego pierwszego spotkania wyglądała 17-latka z Radżastanu Shobha Choudhary. Miała poważny wyraz twarzy, trzymała się prosto. Kończyła właśnie szkołę średnią ze świetnymi stopniami. Kilka lat wcześniej wypatrzyli ją ludzie z projektu Veerni. W jego ramach rozproszeni po całych północnych indiach pracownicy społeczni szukają zdolnych dziewczynek, których rodzice mogą zgodzić się puścić je do darmowej szkoły dla dziewcząt w mieście Jodhpur.

Shobha wyszła za mąż w wieku ośmiu lat. Wyobraźcie sobie taką scenę: zbiorowe zaślubiny tuzina dziewczynek z jednej wioski, odświętna okazja w miejscu ogromnej biedy. – Założyłam piękne szaty – opowiadała mi Shobha ze smutnym uśmiechem. – Nie wiedziałam, czym jest małżeństwo. Byłam bardzo szczęśliwa.

Od ślubu widziała męża tylko raz, i to krótko. Jest od niej o kilka lat starszy. Na razie udawało jej się opóźniać gaunę, czyli moment rozpoczęcia życia małżeńskiego w domu męża. Odwróciła wzrok, kiedy zapytałam, jaki on jest. Odparła, że niewykształcony. Nie, nie ma możliwości, żeby zhańbiła swoich rodziców, opóźniając gaunę w nieskończoność. – Muszę z nim zamieszkać. Namówię go do nauki i zrozumienia wielu ważnych rzeczy. Nie mogę go zostawić.



Chciała pójść na studia. Marzyła o tym, by podjąć pracę w policji i zająć się egzekwowaniem prawa zabraniającego dziecięcych małżeństw.

Zawsze gdy odwiedzałam wioskę Shobhy, jej  rodzice częstowali mnie herbatą z przyprawami podaną w najlepszej zastawie. Początkowo byli wobec mnie nieufni. Rozpierała ich duma z córki, ale nie wiedzieli, co mogą mi powiedzieć.   Z czasem nabrali zaufania i przyznali, że ich córka jednak wyszła za mąż. Ale to działo się, za zawsze gdy odwiedzałam wioskę Shobhy, jej rodzice częstowali mnie herbatą z przyprawami podaną w najlepszej zastawie. Początkowo byli wobec mnie nieufni. Rozpierała ich duma z córki, ale nie wiedzieli, co mogą mi powiedzieć. Z czasem nabrali zaufania i przyznali, że ich córka jednak wyszła za mąż. Ale to działo się, zasowo. Po powrocie do USA dostałam taki e-mail: Dzień dobry pani. Postanowiłam zdobyć licencjat. Na pierwszym roku chcę też skończyć kurs angielskiego i obsługi komputera. Proszę o szybką odpowiedź, bo zbliża się data składania zgłoszeń do college’u. Wysłaliśmy jej z mężem czek.

– Zobaczymy, co się wydarzy – powiedziała Shobha, kiedy ostatni raz widziałam ją w indiach. – Cokolwiek przyniesie los, dostosuję się. Kobiety muszą się poświęcać.

Siedziałyśmy w kuchni jej rodzinnego domu.  – Czemu to kobiety zawsze się poświęcają? – zapytałam wzburzona, podnosząc głos bardziej, niż bym tego chciała. Wyraz twarzy dziewczyny mówił, że tylko jedna z nas zdawała sobie sprawę, jakie prawa obowiązują w jej świecie. – Dlatego, że moim krajem rządzą mężczyźni – odparła.