– Każdy jest uzbrojony w topór, miecz i sztylet – zauważył Ahmad Ibn Fadlan, arabski żołnierz i dyplomata z Bagdadu żyjący w X w. Aby dowiedzieć się więcej o tym handlu na wschodzie, archeolodzy prowadzą dziś wykopaliska wzdłuż tras wiodących do Bizancjum i świata arabskiego. Weronika Muraszewa, archeolożka z Państwowego Muzeum Historycznego w Moskwie, od wielu lat pracuje na stanowisku nad Dnieprem, o jakieś 370 km na zachód od Moskwy.

Niegdyś wznosiło się tam ufortyfikowane miasto Gniezdowo, założone przez wikińskich kupców ponad 1200 lat temu. Jak mówi badaczka, leży ono przy dwóch ważnych szlakach handlowych – Dnieprze, który płynie prosto do Morza Czarnego, i sieci dopływów Wołgi uchodzącej do Morza Kaspijskiego. 

Dziś Gniezdowo, pokryte przez las i tereny trawiaste, wydaje się niemal nietknięte współczesną cywilizacją. Ale rosyjscy archeolodzy przeczesali to miejsce. Odnaleźli forty na wzgórzach, zakopane skarby, warsztaty i prawie 1200 grobów zawierających mnóstwo wikińskich przedmiotów – od mieczy po kupieckie wagi i amulety w formie zdobionego młota Thora.

Odkryli, że Gniezdowo było siedzibą wikińskiej elity, która pobierała daniny od miejscowej ludności słowiańskiej i wpływała na różne aspekty handlu na Wschodzie. Tym wikingom służyli miejscowi rzemieślnicy. – Nie mniej niż jedną czwartą ludności [miasta] stanowili Skandynawowie – mówi Muraszewa.

Wikingowie w Konstantynopolu

Każdego roku po wiosennych roztopach wikińscy kupcy wyruszali statkami pełnymi luksusowych dóbr – futer, miodu, bursztynu, a także niewolników. Wielu kierowało się na Morze Czarne i do Konstantynopola, stolicy cesarstwa bizantyńskiego, ostatniej pozostałości po imperium rzymskim. To miasto szczyciło się wówczas prawie milionem mieszkańców. Działały w nim targi luksusowych towarów ze Wschodu.

Aby tam dotrzeć, trzeba było odbyć długą, niebezpieczną podróż. W dolnym biegu Dniepru na konwoje czekały najeżone głazami bystrza, a w pewnym miejscu załogi musiały wyciągać na ląd swe łodzie i ładunek, aby przetransportować je trasą, przy której czaiły się w zasadzkach bandy koczowników.

W Konstantynopolu na wikingów czekali nieufni urzędnicy. Bojąc się ataku, żądali od twardych przybyszów z północy pozostawiania broni i pozwalali za jednym razem wchodzić do miasta zaledwie 50 cudzoziemcom, najlepiej pod eskortą. W skwarze i pyle wikińscy kupcy przemierzali rynki, dobijając targów z miejscowymi handlowcami. Za swój ładunek kupowali dla członków swoich elit zagraniczne luksusy: delikatne wyroby ze szkła, talerze zdobione kolorową glazurą, amfory z winem i oliwą oraz stroje z jedwabiu i innych rzadkich materiałów.

Muraszewa mówi, że archeolodzy znaleźli w Gniezdowie fragmenty i ślady tych wszystkich importowanych towarów. Łącznie z olśniewającą chińską szatą z jedwabiu zdobionego haftami ze złotych nici. Inni wikińscy kupcy wyruszali z Gniezdowa dalej na wschód, podążając wzdłuż rzek wijących się przez zachodnią Rosję.

Jako doświadczeni handlarze ludźmi jednym okiem obserwowali wodę, a drugiego nie spuszczali z ładunku – ludzi schwytanych podczas wypraw. Na bazarach wzdłuż Wołgi i wokół Morza Kaspijskiego muzułmańscy kupcy dobrze płacili za niewolników, czasami kupując ich hurtowo. Według pewnej relacji w domostwie kalifa mogło żyć 4 tys. niewolnic.

Wikińskie niewolnictwo

Na Uniwersytecie Oksfordzkim historyk Marek Jankowiak próbował obliczyć dochody wikingów z tego handlu ludzkim nieszczęściem. Kupcy ze świata muzułmańskiego płacili za niewolników srebrnymi monetami zwanymi dirhamami. – Dirhamy – mówi Jankowiak – są bardzo konkretnym dowodem handlu.

Przeszukując raporty archeologiczne i bazy danych, historyk odnalazł zapisy o ponad tysiącu skarbów złożonych z dirahmów zakopanych przez wikińskich handlarzy i inne osoby w całej Europie. Szacuje, że w samym tylko X w. wikingowie mogli sprzedać w niewolę dziesiątki tysięcy mieszkańców wschodniej Europy, głównie słowiańskich jeńców. Zarabiali na tym miliony srebrnych dirahmów – co na owe czasy było ogromną fortuną. W świecie wikingów, w którym za srebro kupowało się lojalność wojowników, droga na wschód wiodła ku władzy. 

W wielkich salach w skandynawskiej ojczyźnie łatwo było wypatrzyć bogatych kupców ze Wschodu. Wielu ubierało się na wschodnią modłę. Zakładali kaftany, takie jak te, które nosili napotykani przez nich stepowi koczownicy, albo tuniki, jak bizantyjscy żołnierze, których widzieli na ulicach Konstantynopola.

Ale nie wszyscy żądni przygód młodzi wikingowie wypatrywali zysków na Wschodzie. Niektórzy marzyli o wyprawach na zachodnie krańce świata. Wiązali swe losy z przywódcami, którzy najpierw, w IX w., zasiedlili Islandię, a w X w. daleką Grenlandię.

Więcej na temat wikingów i ich podbojów przeczytasz w najnowszym wydaniu miesięcznika „National Geographic Polska", który do sprzedaży trafi 22 września. Zapraszamy do saloników prasowych i kiosków, a także zachęcamy do nabycia naszego magazynu za pośrednictwem strony kultowy.pl. Z kolei kanał National Geographic wyemituje tej jesieni serial „Czas wikingów”, w którym ujawnia, kim naprawdę byli i jak żyli najwięksi wojownicy w historii. Premiera sześcioodcinkowej produkcji odbędzie się 2 października o godz. 22:00.