Także Unia Europejska skłania się do takiej decyzji a Szwajcaria już wprowadziła zakaz używania dwóch, najmniej ekologicznych żarówek, oznakowanych symbolami F i G. Okazuje się dodatkowo, że wynalazek Edisona pożera tyle prądu, że najwyższy już czas się z nim pożegnać – w skali świata aż 19 procent. Zostaje konsekwentnie zastępowany żarówkami energooszczędnymi, czyli kompaktowymi świetlówkami, a w niedalekiej przyszłości świecącymi diodami. Tajemnica oszczędności tkwi w szklanej rurce wypełnionej mieszanką oparów rtęci i gazu, która zastępuje metalowy drucik w tradycyjnej żarówce. Gdy ów drucik, pod wpływem prądu, rozgrzewał się, to zaczynał świecić, ale w tym procesie powstawało głównie promieniowanie cieplne. Tymczasem świetlówka ze szklaną rurką nie świeci tylko fluoryzuje, nie wytwarzając ciepła. Jednak i ona ma pewne minusy: zawiera rtęć przez co wymaga fachowej utylizacji, nie można podłączyć jej do regulatorów światła oraz wytwarza promieniowanie elektromagnetyczne i ekolodzy zalecają utrzymywanie dystansu co najmniej 1,5 metra od tego źródła światła. A na dodatek daje mało intymną barwę światła: niebieską, czerwoną i zieloną, co w pomieszaniu pozwala osiągnąć najwyżej odcień światła dziennego. Producenci pracują obecnie nad udoskonaleniem lampy halogenowej, która daje wyraziste światło i może zaoszczędzić nawet 50 procent energii. Tekst: Agnieszka Budo