Topnienie lodowców – jakie przyniesie skutki w przyrodzie?

– To nowy przybysz – mówi Theo Ikummaq, pochylając się i wskazując delikatną roślinkę na skalistej plaży w pobliżu naszego obozu.

Ikummaq, 60-letni mieszkaniec wyspy Igloolik u brzegów Ziemi Baffina, jest przewodnikiem i doradcą naszej ekspedycji. W mgliste czerwcowe popołudnie zatoczkę, wzdłuż której idziemy, nadal skuwa lód morski. Chmury przesłaniają słońce już od kilku dni. Ikummaq niesie na ramieniu strzelbę, na wypadek gdybyśmy musieli odstraszać polarne niedźwiedzie. Widzieliśmy już ślady jednego na piasku kilkaset metrów od obozowiska.

Ta mała, kilkucentymetrowa roślinka nie ma nazwy w inuickim dialekcie, którym mówi się w tej części Arktyki. Ikummaq nie rozpoznaje jej, wie tylko, że to kolejny przykład tego, jak zmienia się tutaj ziemia i życie. Podczas spaceru mijaliśmy coś, co według naszego przewodnika jest nową cechą krajobrazu: wielkie okrągłe leje powstające w wyniku topnienia lodu.

Nieco później tego dnia w dużym namiocie, w którym jemy posiłki, Ikummaq wymienia mi nazwy kilku arktycznych zwierząt. Aarluk – „zabija wszystko” – to orka; tingugliktuq – „zła wątroba, nie jedz” – to górniczek zwyczajny. Ale niektóre zwierzęta, na przykład drozdy, są w Arktyce tak nowe, że Ikummaq nie zna ich nazw. Wraz z ociepleniem gatunki roślin i zwierząt z południa zaczęły migrować na północ.

Biolog z Uniwersytetu Alaskańskiego w Fairbanks, Brendan Kelly, twierdzi, że migracja zwierząt będzie przyspieszała. W miarę dzielenia się siedlisk lodowych, zwierzęta, które przetrwają, przejdą zapewne głębokie zmiany. Różne gatunki będą zmuszone do kontaktów bliższych niż kiedykolwiek.

– Na całym Oceanie Arktycznym istnieje potencjał ogromnego mieszania genów – mówi Kelly. – Dokonaliśmy przeglądu ssaków morskich i odkryliśmy 34 gatunki zdolne do hybrydyzacji.

Z powodów, których naukowcy jeszcze nie znają, morskie ssaki, dzieląc się na różne gatunki, a nawet rodzaje, miały tendencję do zachowywania tej samej liczby chromosomów – co jest kluczowym wymogiem mieszania się gatunków. Kelly wyjaśniła, że w efekcie powstają stworzenia, które uznałoby się za przedstawicieli różnych gatunków (na przykład: lodofoki grenlandzkie oraz kapturniki, które krzyżowały się w stanie dzikim). Istnieją dowody na krzyżowanie się białuch i narwali.

Pizzly – krzyżówki grizzly i niedźwiedzi polarnych – już teraz przemierzają topniejące lodowce Arktyki. Badania genetyczne dowodzą, że niedźwiedzie polarne zaczęły oddzielać się od grizzly jakieś 500 tys. lat temu. Globalne ocieplenie może sprawić, że oba gatunki znowu się połączą.

– Możemy utracić niedźwiedzie polarne – mówi Kelly. – Mogą zostać wchłonięte w genom niedźwiedzi grizzly, z którego wyszły. Nie mówimy tu wyłącznie o zmianach ekologicznych, tylko ewolucyjnych. O ich prawdziwym przyśpieszeniu.

Jego zdaniem rezultatem końcowym będzie ogromna, nieodwracalna utrata genetycznej różnorodności, która jest skutkiem dzielenia się lodowców. Ale nawet gdyby do tego nie doszło, arktyczna fauna będzie mieć kłopoty.

– Zmieniamy siedliska tak szybko, że nawet jeśli zwierzęta będą miały wystarczająco zróżnicowane geny, by na to odpowiedzieć, to może zabraknąć im czasu. Dla niektórych kultowych gatunków świata ostatni skrawek lodu może decydować o przetrwaniu albo wyginięciu.