Krótki odcinek S16 między drogami S19 w Białymstok, z S61 w Ełku oraz S51 w Olsztynie będzie klamrą, która zepnie ze sobą międzynarodowe szlaki komunikacyjne: Via Baltica oraz Via Carpatia. Ten drugi jest oczkiem w głowie obecnej administracji Polski.
 

– Via Carpatia to priorytet dla aktualnego rządu. Trasa, która połączy północ Europy z południem, ma być gotowa w 2025 – stwierdził niedawno minister infrastruktury Andrzej Adamczyk podczas konferencji w Łańcucie. W tym mieście w 2006 zapoczątkowano projekt na mocy porozumienia ministrów Litwy, Polski, Słowacji i Węgier. Patronem projektu został prezydent wtedt RP Lech Kaczyński.
 

- To był początek Via Carpatia. Z naszego, polskiego punktu widzenia jest to wcielenie, tak bliskiej śp. prezydentowi Kaczyńskiemu idei jagiellońskiej, czyli Europa Centralna rozumiana jako region przyjazny i otwarty nawzajem siebie krajów – dodał minister.
 

Problem w tym, że rozumiana w ten sposób „idea jagiellońska” nie bierze pod uwagę unikalnego bogactwa przyrody doliny Biebrzy.
 

– Droga zniszczy dolinę Biebrzy. Mamy tu największy w Polsce park narodowy, obszary Natura 2000, miejsca ochrony rzadkich ptaków wodno-błotnych. Trasie sprzeciwiają się nie tylko przyrodnicy, ale także okoliczni mieszkańcy – mówi w rozmowie z Dziennikiem.pl Małgorzata Górska z Fundacji Greenmind, była wiceszefowa Biebrzańskiego Parku Narodowego.
 

Robert Chwiałkowski ze stowarzyszenia Siskom zwraca uwagę, że rząd znów popełnia błąd.
 

– Tam, gdzie zaplanowano trasę, dolina Biebrzy ma około kilometra szerokości. Tam są grunty niestabilne, m.in. torfy. Trzeba by zbudować długą estakadę. Do zniszczeń cennych przyrodniczo terenów doszłoby już w czasie budowy i później po oddaniu trasy – tłumaczy.
 

Organizacje ekologiczne i aktywiści już zapowiadają akcje protestacyjne, które mają dorównać protestowi w obronie doliny Rospudy.
 

Z kolei Mazury także nie chcą oddać swoich naturalnych skarbów bez walki. Na stronie Ratujmymazury.pl zbierane są podpisy pod petycją w sprawie uwzględnienia dobra przyrody w planach ministerstw. Zebrano już ponad 3 700 podpisów.
 

Swoje stanowiska w tej sprawie wyrazili także urzędnicy samorządowi między innymi z Mikołajek, Rynu, Orzysza i Mrągowa. Zgodnie przyznają, że owszem zależy im na przebudowie zniszczonych dróg i bezpieczeństwie, jednak nie powinno to odbywać się kosztem przyrody.
 

Do głosu mieszkańców, ekologów i niektórych urzędników dołączają naukowcy. Herpetolog Krzysztof Majcher nie zostawia na pomyśle suchej nitki.
 

- Z całym szacunkiem dla społecznych potrzeb oraz rozwoju kraju, uważam, że dopóki pierwsza łopata nie została wbita w ziemię, należy zrobić wszystko, aby ocalić najcenniejsze walory Warmii i Mazur – napisał w komentarzu dla Gazety Wyborczej.