Każdego miesiąca Norris prowadzi spotkanie grupy wsparcia, w której zakładaniu pomagał kilka lat temu Amerykańskiemu Stowarzyszeniu Przewlekłego Bólu. Celem jest zapewnienie członkom nieformalnej terapii grupowej zgodnie z krystalizującym się poglądem, że nasze myśli i uczucia potrafią zmienić doświadczanie bólu.

Podczas niedawnego zebrania w kościele w Los Angeles przyłączyłem się do Norrisa, a on przedstawiał mnie przybywającym członkom. Jeden z nich, szczupły mężczyzna o imieniu Brian, uścisnął mi rękę. Kiedy mu wyjaśniłem, tak jak innym, że przyszedłem, żeby słuchać, a nie uczestniczyć, zażartował: – Może powinniśmy walnąć cię w twarz, żebyś mógł opowiedzieć, co czujesz.

W sumie było nas dziesięcioro – pięciu mężczyzn i tyleż kobiet. Ustawiliśmy krzesła w koło i usiedliśmy na nich. Norris poprosił członków, żeby opowiedzieli, co u nich słychać.

Brian, cierpiący na ból brzucha, którego lekarze nie potrafią zdiagnozować, mówił jako pierwszy. Opowiedział, że poszedł na zajęcia dżiu-dżitsu, by na chwilę zapomnieć o bólu.

– To smutne, że muszę sprawić sobie inny ból, żeby zapomnieć o tym „podstawowym” – zaśmiał się. – Myślałem o was wszystkich przez cały tydzień i czułem się przez to lepiej.

Członkowie grupy znają swe opowieści, ale wygląda na to, że wiąże ich milcząca umowa, żeby słuchać każdego z pełną uwagą, nawet jeśli słyszeli już wcześniej te same słowa.

– Zadzwoniłam dziś na telefon zaufania dla samobójców – powiedziała kobieta o imieniu Jane. Cierpi na fibromialgię, zespół przewlekłego bólu, i inne przypadłości. – Tyle się już nauskarżałam moim przyjaciołom, że nie chcę do nich więcej telefonować.

Norris powiedział jej i innym, że zawsze mogą zadzwonić do niego.

– Czasami człowiek musi się po prostu wykrzyczeć – stwierdził. Po czym zwracając się do innej kobiety, która wcześniej przyznała, że niechętnie zwraca się o pomoc, powiedział: – Proszę, krzycz.

Kiedy spotkanie dobiegło końca, zapytałem Norrisa, co zainspirowało go do organizowania tych comiesięcznych zebrań.

– Zauważam, że moje doświadczenia są często pomocne dla innych – odparł. Ale zaraz dodał, że w tym samym stopniu pomaga też sobie samemu. – Dzięki tym spotkaniom czuję, że nadal coś wnoszę do społeczeństwa, i widzę, że nie ja jeden zmagam się z chronicznym bólem.