Tracey wraz z kolegami wykazała, że lęk, niepokój i smutek mogą nasilać odczuwanie bólu. W ramach jednego z eksperymentów studenci ochotnicy słuchali melancholijnego utworu Prokofiewa Rosja pod mongolskim jarzmem w tempie o połowę wolniejszym, czytając negatywne stwierdzenia w rodzaju „Moje życie jest porażką”, a jednocześnie fragment ich skóry na lewym przedramieniu, posmarowany wcześniej kapsaicyną, poddawano działaniu gorąca. Później stosowano ten sam bodziec podczas słuchania pogodniejszej muzyki i czytania neutralnych zdań, takich jak „Wiśnie to owoce”. Badani stwierdzali, że w smutnych okolicznościach ból był „bardziej nieprzyjemny”.

Porównując skany ich mózgów w obu nastrojach, badacze stwierdzili, że smutek wpływał nie tylko na ich obwody regulujące emocje. Prowadził do większego pobudzenia innych regionów mózgu, co świadczyło o tym, że fizjologicznie wzmacnia ból.

– Doprowadzaliśmy ludzi do poczucia niepokoju, zagrożenia i lęku – mówi Tracey – i wykazaliśmy, że to wzmaga przetwarzanie tych sygnałów.

Anestezjolog poinformował Jo Cameron, że do stłumienia bólu po operacji związanej  z zapaleniem stawów jej ręki będą potrzebne silne leki. Ale ta 66-letnia Szkotka mu nie uwierzyła.

– Założę się o każde pieniądze, że nie będę brać środków przeciwbólowych – powiedziała.

Lekarz spojrzał na nią, jakby nie była całkiem trzeźwa. Wiedział z doświadczenia, że ból pooperacyjny jest koszmarny. Kiedy przyszedł ją zbadać po operacji, był zdumiony, stwierdzając, że nie sięgnęła po to, co jej przepisał.

– Nie wzięła pani nawet paracetamolu? – spytał.

– Nie – odparła. – Mówiłam, że nie wezmę.

Cameron wspomina, że kiedy dorastała, często odkrywała na swoim ciele siniaki, których pochodzenie było dla niej zagadką. Gdy miała dziewięć lat, złamała rękę w wypadku na wrotkach, ale minęły trzy dni, zanim jej matka zauważyła, że ręka jest spuchnięta. Wiele lat później Cameron wydała na świat dwójkę swoich dzieci, nie odczuwając żadnego bólu przy porodzie.

– Ja tak naprawdę nie wiem, czym jest ból – mówi. – Widzę ludzi, którzy cierpią, widzę ich wykrzywione, pełne napięcia twarze, ich stres, a ja nie mam takich odczuć.

Niezdolność do odczuwania fizycznego bólu może nie być dla Cameron niczym nadzwyczajnym, ale dzięki niej ta kobieta należy do rzadkiej grupy jednostek, które pomagają naukowcom poznawać genetyczne podłoże naszego czucia bólu. Ten zdumiony anestezjolog skontaktował ją z Jamesem Coxem, genetykiem z londyńskiego University College. Cox z kolegami zbadał jej DNA i odkrył, że Cameron ma dwie mutacje w dwóch sąsiadujących ze sobą genach zwanych FAAH i FAAH-OUT. Stwierdził, że te mutacje ograniczają rozpad neuroprzekaźnika o nazwie anandamid, który przynosi ulgę w bólu. Cameron ma nadmiar biochemicznego związku, który izoluje ją od fizycznego cierpienia.