Dawno temu każdy farmer prowadził gospodarkę o obiegu zamkniętym, trzymając tylko tyle żywego inwentarza, ile jego ziemia była w stanie wyżywić. A te zwierzęta wydalały tylko tyle, ile ziemia mogła przyjąć. Przemysłowa hodowla zaburzyła ten krąg. Kilka lat temu spędziłem trochę czasu w oborze do opasu bydła w Teksasie. Patrzyłem, jak liczące po 110 wagonów pociągi z kukurydzą z Iowy wjeżdżają do teksaskiego Hereford. Widziałem góry obornika czekające na wywiezienie na pobliskie farmy. Zapytałem, czy ten nawóz nie powinien trafić z powrotem do stanu Iowa, by zasilać kukurydzę. Odpowiedziano mi, że to za drogie. Ale gdyby był tam zakład taki jak ten w Niemczech, trzeba by przewozić tylko substancje odżywcze. Może krąg znowu mógłby się zamknąć.

Kiedy Eben Bayer opracował swoją nowinkę w 2006 r., był studentem Instytutu Politechnicznego Rensselaer w Troy w stanie Nowy Jork. Chodził na zajęcia z przedsiębiorczości, ucząc się myśleć dywergencyjnie, a problemem, nad którym się głowił, były toksyczne kleje używane do produkcji płyt z drewnianych wiórów i włókna szklanego. Dorastając na farmie w Vermont, Bayer całymi godzinami wrzucał łopatą drewniane ścinki do paleniska pieca zagęszczającego syrop klonowy. Ścinki często do siebie przywierały, bo były skolonizowane przez grzybnię, gęstą siateczkę mikroskopijnych włókien stanowiącą korzenie grzybów. Bayer zastanawiał się, czy grzyby mogą stanowić nieszkodliwy klej.

Pierwszym produktem, który ze swoim partnerem Gavinem McIntyre’em wytworzył w Ecovative Design, firmie, którą założyli, były opakowania. Zaprawiali mielone włókna konopne lub drzewne wióry niewielką ilością grzybni i maleńkie, białe korzenie wypełniały przestrzenie między drobinami, oplątując je i sklejając. Bayer i McIntyre przekonali się, że ten materiał można tworzyć w formach o dowolnym kształcie. Przestaje rosnąć, kiedy go odwodnisz – a gdy już nie jest potrzebny, można go kompostować. W ciągu ostatniej dekady Ecovative wyprodukowała ponad 450 ton opakowań – narożników dystansowych, podstawek do wystawiania kosmetyków – dla klientów gotowych zapłacić nieco więcej za zrównoważony produkt.

Ostatnio firma przeszła do większych rzeczy, złożonych w 100 proc. z grzybów. W glebie grzybnia rośnie w postaci warstw siateczki, ale zetknąwszy się z powietrzem, zaczyna formować grzyby. Ecovative wymyśliła, jak przechytrzyć grzybnię i skłonić ją do hybrydowego wzorca wzrostu, w ramach którego tworzy kolejne lite mikrowarstwy jedna na drugiej.

– To jest jak biologiczna drukarka 3D – powiedział Bayer.

Dzięki funduszowi inwestycyjnemu Ecovative rozbudowuje laboratorium, pragnąc wymyślić sposoby hodowania z grzybni najróżniejszych rzeczy – podeszew butów, wegańskiej skóry, jadalnych podłoży sztucznych steków. W 2018 r. projektantka Stella McCartney zrobiła z tego materiału torebkę.

W wizji „od kołyski do kołyski” śmieci nie istnieją nawet jako koncepcja. Każdy materiał jest albo dobrze zaprojektowanym „technicznym składnikiem odżywczym”, który można w nieskończoność przetwarzać, albo ma charakter biologiczny i można go zjeść lub przerobić na kompost. Bayer podziela ten pogląd, ale zakłada, że przyszłość należy do rzeczy biologicznych.

– Materiały pochodzenia biologicznego już teraz pasują do działania Ziemi – powiedział.

 

Poza dobrem i złem

Te wszystkie wytwarzane przez nas śmieci nie oznaczają, że jesteśmy źli. Świadczą raczej o tym, że jesteśmy trochę tępi. Michael Braungart, kiedy spotkałem go w Hamburgu, niecierpliwie czekał, aż otworzę swój notatnik, zanim wygłosił swoją najważniejszą tezę. Zaczynał karierę jako aktywista Greenpeace’u organizujący protesty pod firmami chemicznymi. Od tamtej pory był konsultantem wielu korporacji.

– Walczymy z dziedzictwem kulturowym płynącym z przekonań religijnych – powiedział, mając na myśli monoteistyczne religie abrahamowe. Jego zdaniem spuścizna przekazywana przez nie członkom opiera się na przekazie, że natura jest dobra, zaś ludzie, wpływający na nią, zasadniczo grzeszni i źli, stąd najlepszym, co możemy robić, jest ograniczanie szkód. Zdaniem Braungarta to mało ambitne podejście. On jest ekologiem, który, podobnie jak chemicy i inżynierowie, wierzy, że możemy poprawiać naturę. Kiedyś zaprojektował biodegradowalne opakowanie lodów zawierające nasiona dzikich kwiatów. Można by je było wyrzucić, a ono mnożyłoby piękno.

Pod Amsterdamem odwiedziłem 9-hektarowy park biurowy, który zaprojektowała firma McDonougha. Braungart pomagał w doborze materiałów do jego budowy. To się nazywa Park 20/20, jest gotowe mniej więcej w trzech czwartych i już teraz stanowi miły zielony obszar. Fasady są zróżnicowane i pomysłowe, przestrzenie między budynkami słoneczne i przyjazne. Cała energia jest odnawialna, ścieki oczyszczane i wykorzystywane ponownie na miejscu. Jedna z najfajniejszych cech tej dzielnicy jest mniej oczywista: zamiast zwyczajnych stropów z betonowych płyt zastosowano tu cieńsze, z pustych w środku belek stalowych. Dzięki temu siedem kondygnacji mieści się na wysokości zajmowanej zazwyczaj przez sześć, a ogólne zużycie materiałów jest mniejsze o 30 proc.

Zimą ciepła woda z sąsiedniego kanału, przechowywana pod ziemią od poprzedniego lata, przepływa rurami pod każdą podłogą, ogrzewając przestrzeń powyżej; latem chłodna woda z poprzedniej zimy przepływa rurami w każdym suficie, chłodząc przestrzeń poniżej. I w odróżnieniu od betonowych płyt prefabrykowane sekcje podłogowo-sufitowe są zaprojektowane tak, że można je zdemontować i użyć ich ponownie, gdyby dany obiekt miał być przebudowywany lub wyburzony. Budynki z Parku 20/20 są swego rodzaju „bankami materiałów” – podczas gdy gdzie indziej materiały budowlane stanowią największy strumień odpadów trafiających na wysypiska.

Gospodarka o obiegu zamkniętym jest marzeniem, które inspiruje wielu ludzi do działania. Ale, jeśli wolno mi zakończyć tę podróż niemiłym akcentem, oto on: To się nie dzieje. Jeżeli oderwiemy wzrok od radosnych przykładów i spojrzymy na suche liczby, te, które pokazał mi de Wit, zobaczymy, że „luka cyrkulacyjna” wcale się nie kurczy, tylko poszerza. Do 2050 r. nasze zużycie naturalnych zasobów może ulec podwojeniu.

– Czy to się dzieje wystarczająco szybko? Nie bardzo – stwierdził de Wit. – Wszystkie wskaźniki świecą na czerwono.

Podobnie jak inni optymiści, których spotkałem, de Wit pokłada nadzieję w czasie. Budowa gospodarki o obiegu zamkniętym będzie wymagała zasadniczej zmiany podejścia, na skalę rewolucji przemysłowej.

– Potrzeba wytrwałości. Sądzę, że nie zdołamy tego zrobić z tym pokoleniem, które jest u władzy. Musi przyjść nowe.

Choć to moje pokolenie chciał spędzić ze sceny, nie brałem tego do siebie. My z pewnością już od dawna będziemy wąchać kwiatki od spodu, zanim nadejdzie gospodarka o obiegu zamkniętym. Ale to też będzie nasz wkład.