Ostatnio firma dostaje więcej rzeczy, niż jest w stanie przerobić. Głównie z Niemiec, które zbierają 75 proc. tego, co wyrzucą, bo zaangażowały się w to zarządy miast. Boer nie potrafi znaleźć odpowiedniej liczby wykwalifikowanych pracowników. Na stanowisku oceny T-shirtów zauważyłem starszego mężczyznę.

– To mój tata – wyjaśnił Boer. Marinus, emerytowany dyrektor, wciąż mu pomaga. Uwielbia tę pracę.

Największym zmartwieniem Boerów jest to, jak odzież się zmienia. W tej chwili firma potrafi odsprzedać 60 proc. tego, co przyjmuje. Ubrania używane są nadal lepsze dla planety (nie trzeba zastępować materiału i energii użytej do ich produkcji), a także dla Boera.

– To finansuje cały ten biznes – powiedział mi.

Pozostałe 40 proc., łachy, których nikt nie chce, przerabia się na ścierki lub rozdrabnia na materiał izolacyjny bądź wypełniający. Niektóre zostają spalone. Część poddana recyklingowi w coraz większym stopniu obejmuje tanie, zużyte rzeczy. Boer traci na tym pieniądze. Jak twierdzi, szybka moda może wysadzić go z siodła.

Istnieje jedna forma recyklingu, na której troszkę zarabia. Od lat wysyła wełniane swetry i luźne dzianiny do firm we włoskim Prato, gdzie wełna jest mechanicznie rozczesywana, co pozwala odzyskać długie włókna, z których da się robić rzeczy równie dobre jak nowe. Dzianiny bawełniane lub poliestrowe nie mogą być przetwarzane w ten sposób, bo włókna wychodzą za krótkie. Kilka startupów pracuje nad technologią chemicznego recyklingu tych włókien. Zdaniem Boera Unia Europejska powinna to przyśpieszać, wymagając, by nowe materiały zawierały, powiedzmy, 20 proc. włókien z recyklingu.

– Za 10 lat do tego dojdzie. Musi do tego dojść.

U Ellen MacArthur usłyszałem entuzjazm dla innego modelu biznesowego sprzyjającego obiegowi zamkniętemu w wielu sektorach – opartego na wynajmowaniu zamiast posiadania. Rent the Runway i inne firmy internetowe wypożyczające odzież stanowią niespełna jedną dziesiątą światowego rynku mody, ale szybko rosną.

Teoretycznie wypożyczanie jest bardziej zrównoważone. Jeśli wiele osób korzysta z tej samej rzeczy, to ogólnie ilość potrzebnej odzieży może być mniejsza. W praktyce nie jest to takie pewne. Klienci mogą po prostu uzupełniać luksusowymi elementami odzież, którą już posiadają. A wypożyczanie zwiększa popyt na opakowania, przewozy i czyszczenie chemiczne. Dziennikarka Elizabeth Cline, pisząca ostatnio dla Elle, autorka dwóch książek na temat szybkiej mody, próbowała podsumować za i przeciw. Noszenie tego, co już masz w szafie, jest najbardziej zrównoważonym sposobem ubierania się – stwierdziła.

 

Żywność

Ludzie nie mogą przejść na obieg zamknięty samodzielnie. Musi zmienić się system, w którym funkcjonują. Ale ich indywidualne wybory także mają znaczenie.

– Po pierwsze chodzi o zużywanie mniejszej ilości rzeczy – powiedziała Liz Goodwin ze Światowego Instytutu Zasobów.

W roku 2008 Waste and Resources Action Programme (WRAP – Program Działań na rzecz Odpadów i Zasobów), organizacja non profit, którą Goodwin wtedy kierowała, przeprowadziła jedno z pierwszych dużych badań marnowania żywności. Ponad 2,1 tys. brytyjskich rodzin zgodziło się na to, żeby jej inspektorzy przejrzeli ich śmieci i zważyli każdy kawałek jedzenia.

– To był szok – wspominała Goodwin. – Znajdowaliśmy całe kurczaki w opakowaniach.

Każdego roku prawie połowa sałatek i jedna czwarta owoców lądowała w kubłach, podobnie jak blisko 400 tys. ton ziemniaków. W sumie Brytyjczycy wyrzucali jedną na trzy torby z zakupami spożywczymi.

Okazało się, że nie są wyjątkiem. Jak mi powiedział Richard Swannell, globalny dyrektor WRAP, w skali świata marnowana jest mniej więcej jedna trzecia żywności, kosztem prawie biliona dolarów rocznie. Wyjaśnił, że przed badaniem WRAP nikt nie uświadamiał sobie, jak wiele żywności – i pieniędzy – trafia do śmieci.

Program WRAP zainicjował radosną kampanię społeczną Love Food Hate Waste prowadzoną w kobiecych grupach i mającą na celu rozpowszechnianie rad, jak ratować żywność. (Ulubioną metodą były sposoby przygotowywania tostów z czerstwego chleba). Przekonywano też sieci spożywcze do stosowania prostych działań: wyraźniejszych, wydłużonych dat przydatności do spożycia; mniejszych, zamykanych opakowań; rezygnacji z organizowania promocji typu „kup jedno, weź drugie za darmo” w przypadku łatwo psujących się artykułów. To był nudny, choć zapomniany przejaw zdrowego rozsądku, ale który przynosił owoce. Do roku 2012 ilość żywności marnowanej w Wielkiej Brytanii zmalała o jedną piątą.

– Osiągnęliśmy ogromny postęp – powiedział Swannell.