Na podwórku huty miedzi Aurubis w Lünen, w niemieckim Zagłębiu Ruhry, pośród kwiatowej rabaty stoi wielkie popiersie Lenina – pamiątka po wielu Leninach z brązu, które zostały tu przetopione po zjednoczeniu wschodnich i zachodnich Niemiec w 1990 r. Zwożono je z miast i miasteczek całej komunistycznej części kraju. Aurubis, największy europejski producent miedzi, jest też największym na świecie zakładem prowadzącym recykling tego metalu. Kiedy go budowano w 1916 r., u szczytu I wojny światowej, brakowało miedzi do produkcji pocisków artyleryjskich, toteż Niemcy ściągali dzwony z kościelnych wież.

– Od tamtej pory zakład zajmował się wyłącznie recyklingiem – stwierdził Detlev Laser, zastępca dyrektora huty.

Miedź, w przeciwieństwie do, powiedzmy, plastiku, można przetwarzać w nieskończoność bez utraty jakości – to świetny materiał do obiegu zamkniętego. Zakład w Lünen nadal przetwarza miedź, głównie rury i kable, ale musiał się przystosować do odpadów, w których jest jej znacznie mniej. W miarę jak Europa zastępuje wysypiska spalarniami, pojawia się dużo żużla zawierającego drobiny metalu – „bo ktoś sobie wyrzuca telefon komórkowy do zwykłego kubła, zamiast oddać go do recyklingu”, jak wyjaśnił Laser.

Wraz z Hendrikiem Rothem, zarządcą ds. środowiska, patrzyłem, jak koparka wrzuca pełne łyżki elektronicznych śmieci, w tym laptopy, na taśmociąg, który transportuje je do rozdrabniarki – to pierwszy z kilkunastu etapów procesu sortowania. Do jednej ze stacji przenośnik dowoził kawałki obwodów drukowanych wielkości dłoni. Jedne spadały w otchłań, inne, jak gdyby z własnej woli, wskakiwały na taśmę powyżej. Roth wyjaśnił, że kamery decydują, czy dany kawałek zawiera metal – a jeśli nie, uruchamia się pod nim w odpowiedniej chwili strumień powietrza.

Aurubis sprzedaje odzyskiwane aluminium i plastik zajmującym się nimi branżom. Miedź oraz inne metale nieżelazne trafiają do jego własnych pieców. Na schludnym placu kurz jest zbierany każdego dnia i trafia do przetopienia.

– Nie mamy tu odpadów – pochwalił się Laser.

Według raportu ONZ z 2017 r. w skali świata przetwarzana jest z grubsza zaledwie jedna piąta wszystkich odpadów elektronicznych. Aurubis przyjmuje nawet dostawy z USA.

– Zastanawiam się czasami, dlaczego tak wysoko uprzemysłowiony kraj rezygnuje z tych zasobów – powiedział Roth. – Przecież oni siedzą na miliardach.

To zaczyna się zmieniać. Na przykład Apple zachęca klientów do oddawania starych iPhone’ów. Inteligentny robot w Teksasie rozbiera je, wydobywając materiały do nowych urządzeń.

Ale miedź ilustruje ogólne wyzwanie: istnieje limit tego, co może dokonać agresywny recykling. W zakładzie Aurubis odzyskiwana miedź stanowi zaledwie jedną trzecią produkcji. Reszta nadal pochodzi z kopalń. W ciągu ostatniego półwiecza światowa produkcja miedzi wzrosła czterokrotnie. Technologie, których potrzebujemy, żeby uwolnić się od paliw kopalnych, wymagają mnóstwa tego metalu. Na jedną dużą turbinę wiatrową potrzeba ok. 33 ton miedzi.

– Popyt rośnie – powiedział Laser. – Nigdy go nie zaspokoisz recyklingiem.

Gospodarka o obiegu zamkniętym będzie wymagała innych strategii.