35-letnia kobieta została zaatakowana przez żarłacza białego, gdy pływała na desce przy Shelly Beach w Port Macquarie w Nowej Południowej Walii. Rekin złapał ją za nogę i ściągnął do wody.

Zauważył to mąż kobiety, Mark Rapley, który natychmiast skoczył na zwierzę. Uderzał rekina pięściami, dopóki drapieżnik nie zwolnił uścisku i nie odpłynął.

Wówczas Mark pomógł rannej małżonce dopłynąć do brzegu. Tam inni turyści udzielili kobiecie pierwszej pomocy i wezwali pogotowie. Chantelle została zabrana do szpitala śmigłowcem. Obrażenia były na tyle poważne, że musiała przejść operację. Obecnie jej stan określany jest jako stabilny.

Ratownicy i lekarze określają zachowanie Marka jako „heroiczne”. Podkreślają, że na pochwałę zasługują także osoby, które pomogły w pierwszym zaopatrzeniu ran i wezwaniu pomocy.

Eksperci cytowani przez australijski Port Macquarie News uważają, że pani Doyle została poturbowana przez żarłacza białego o wielkości ok. 3 metrów.

 

Drapieżniki bliżej brzegów

W ostatnich miesiącach na tym odcinku wybrzeża doszło do jeszcze dwóch innych ataków rekinów. Lokalne władze coraz częściej apelują o zachowanie ostrożności w czasie wypoczynku nad wodą.

Do kilku poważnych ataków doszło także u wybrzeży Stanów Zjednoczonych. Najgłośniej było o zdarzeniu, które miało miejsce u wybrzeży Bailey Island (Maine). 63-letnia Julie Dimperio Holowach zmarła na skutek odniesionych obrażeń. Dwóch kajakarzy wyciągnęło poturbowaną kobietę z wody i wezwało pogotowie, jednak Julie nie udało się uratować.

W ostatnich tygodniach media donosiły także o 10-letnim Lucasie, który został wciągnięty do wody przez rekina u wybrzeży Tasmanii. Na pomoc chłopcu rzucił się ojciec. 10-latek trafił do szpitala z ranami ramienia i klatki piersiowej.

Szczególnie głośno w polskich mediach mówiło się o Adrianie Kosickim. Amerykański policjant polskiego pochodzenia wypoczywał z żoną w Cocoa Beach na Florydzie. Kiedy zauważył rekina zbliżającego się do pływającego na desce chłopca, wskoczył do wody, by uratować dziecko. Zdążył odsunąć chłopca, zanim doszło do ataku.

 

Żarłacz błękitny u brzegu Portugalii

Choć nie odnotowano niepokojącego wzrostu liczby ataków rekinów na turystów, niektórzy twierdzą, że aktywność morskich drapieżników jest związana z pandemią koronawirusa i ostatnio się nasiliła.

Także u wybrzeży Portugalii zaobserwowano ostatnio więcej rekinów. Mieszkańcy nadmorskich miejscowości i rybacy twierdzą, że za pojawienie się tych zwierząt w pobliżu plaż odpowiadają wprowadzone z powodu pandemii  ograniczenia w transporcie morskim.

Jednak spora część biologów uważa, że pandemia jedynie umożliwiła lepszą obserwację gatunków rekinów, które już wcześniej pojawiały się u wybrzeży Portugalii. Najpowszechniejszym gatunkiem spotykanym w tym rejonie jest żarłacz błękitny. Nie stanowi on dużego zagrożenia dla wypoczywających na plażach turystów.

Nuno Queiroz, badacz z instytutu CIBIO-inBIO, zauważa że rekiny podpływają bliżej brzegów w poszukiwaniu pożywienia. A do zapuszczania się dalej, niż zwykle, zachęca je niższy poziom hałasu, który wcześniej je odstraszał.