Justine Uvuza kierowała działem prawnym Ministerstwa Płci i Promowania Rodziny. Do jej zadań należało m.in. wyszukiwanie przepisów dyskryminujących ze względu na płeć, by można je było poprawić lub uchylić, takich jak prawo zakazujące kobietom pracy nocą. Inny przepis zakazywał kobietom wstępowania do korpusu dyplomatycznego i stwierdzał, że kobieta jest „częścią mienia” mężczyzny, który został dyplomatą. W ramach zmian w rwandyjskim prawie utworzono także Biuro Monitorowania Płci mające nadzorować inicjatywy związane z równością płci. Kobiety w parlamencie lobbowały za wprowadzeniem prawa uznającego gwałt małżeński za przestępstwo i uchwalonej w 2016 r. poprawki do prawa spadkowego pozwalającej bezdzietnym wdowom dziedziczyć mienie małżonka. Do zmian po ludobójstwie doszło w znacznym stopniu z uwagi na brak mężczyzn, ale Karekezi twierdzi, że także z powodu wizji politycznej.

Kobiety nagrodzono za to, że nie chciały chronić mężczyzn zaangażowanych w ludobójstwo, łącznie ze swymi krewnymi, i zeznawały przeciw gwałcicielom. Jak mówi Karekezi, prokobieca polityka uznawała też dawną rolę kobiet w podejmowaniu decyzji. W czasach pre-kolonialnych królom udzielały rad ich matki, a wiejskie kobiety kierowały społecznościami, kiedy mężczyźni przebywali daleko, wypasając stada.

 

Kobiety w Rwandzie: zmiany ustawodawcze na rzecz praw kobiet

Rwandyjskie wartości i oczekiwania wobec kobiet, przynajmniej w sferze publicznej, zmieniły się w ciągu pokolenia. W miarę jak coraz więcej pań takich jak Rubagumya trafiało w szeregi rządu, ich wpływ inspirował, niezależnie od kształtowania prawa i polityki. 39-letnia Agnes Nyinawumuntu jest przewodniczącą spółdzielni uprawiającej kawę na zboczach wzgórz we wschodnim dystrykcie Kayonza. Jak mówi, przed ludobójstwem w 1994 roku, lista rzeczy zakazanych dla kobiet, łącznie z uprawą kawy, była długa.

– Nam pozostawało tylko jedno: zachodzić w ciążę i rodzić dzieci – Nyinawumuntu ma ich pięcioro, a choć jej mąż też pracuje w rolnictwie, to ona jest główną żywicielką rodziny – Oglądanie kobiet w parlamencie napełnia nas pewnością siebie i dumą. Widzę, że jeśli pracuję, mogę dojść daleko. Dlatego niektóre z nas zostają lokalnymi liderkami – mówi.

Wyczulona na sprawy płci struktura prawna i polityczna Rwandy robi wrażenie. Jednak dane skrywają też głębszą, mniej przyjemną prawdę na temat granic zmian legislacyjnych.

Rwandyjskie kobiety nie walczyły o swoje prawa na ulicach. Uzyskały je dzięki zmianom ustawodawczym, spodziewając się, że reforma spłynie w dół i przeniknie społeczeństwo. Ale ani Rubagumya, parlamentarzystka, ani Uvuza, była szefowa działu prawnego Ministerstwa Płci i Promowania Rodziny, nie sądzą, że społeczeństwo zmieniło się tak bardzo, że 30-procentowy parytet nie jest już konieczny do zapewnienia silnej obecności kobiet w parlamencie.

– Nie jesteśmy jeszcze w tym punkcie na 100 proc. – mówi Rubagumya. – Zmiana nastawienia nie jest czymś, co dzieje się z dnia na dzień.

To z pewnością jest jasne, jeśli chodzi o relacje między płciami w rodzinach, które nie zmieniły się w tym stopniu co rządowa polityka. W swej pracy doktorskiej Uvuza badała publiczne i prywatne życie parlamentarzystek. Jej zdaniem władza rwandyjskiej kobiety, bez względu na to, jak rozległa w sferze publicznej, kończy się za drzwiami jej domu.

– Mężczyźni nie zmieniają starych nawyków.

Nawet mężowie parlamentarzystek oczekują od swoich żon, że zadbają, żeby ich buty były wypastowane, koszule wyprasowane, a w wannie czekała na nich woda. Takie rzeczy mówiła mi większość kobiet.