W ubiegłym roku o tej porze temperatura powietrza nad Oceanem Arktycznym przekroczyła normę aż o 4 stopnie Celsjusza i była to już wtedy wartość rekordowa, a tymczasem w roku bieżącym będzie jeszcze wyższa. W rezultacie powierzchnia zamarzającej części oceanu zmniejszyła się tego lata o jedną czwartą w porównaniu ze średnim wskaźnikiem z lat 1979-2000. Eksperci stwierdzili też wyraźną tendencję do skracania się śnieżnych zim i wcześniejszego nadchodzenia wiosny na wyspach i częściach lądu tego regionu. Szef wydziału badawczego KABOA, Richard Spenard, podkreśla, że z powodu topnienia lodów Arktyki na powierzchni Oceanu Arktycznego „znajdują się bezprecedensowe ilości słodkiej wody”, a to z kolei będzie wywierać poważny wpływ na morskie i powietrzne prądy całej planety, co w efekcie odbije się niekorzystnie na jej klimacie. Informacje takie niepokoją meteorologów, którzy, zdając sobie najpełniej sprawę z tego, że Arktyka jest naturalnym termostatem Ziemi, wiedzą doskonale o tym, że naruszenie mechanizmów tego termostatu grozi poważnymi zmianami klimatycznymi. Tak więc koło następujących po sobie zjawisk już się zamyka i grozi katastrofalnymi konsekwencjami. Niczym rozpędzona kula, której nie można zatrzymać, gdyż stacza się po równi pochyłej. Tekst: Agnieszka Budo