Firma chce tym samym spełnić obietnice złożone przez ośrodek naukowy tuż po tym, jak brytyjski rząd przekazał mu kwietniu 20 mln funtów na program badań klinicznych. Teraz cały miliard trafił do ich partnerów w Astra Zeneca z kiesy BARDA, czyli Biomedical Advanced Research and Development Authority. 

To biuro Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej Stanów Zjednoczonych odpowiedzialne za pozyskiwanie i opracowywanie środków zaradczych wobec zagrożeń bioterrorystycznych i epidemiologicznych.

Administracja USA uznała, że projekt szczepionki ChAdOx1 nCoV-19 z Oksfordu (obok francuskiej, współprodukowanej z koncernem Sanofi) zasługuje na publiczne środki pozwalające osiągnięcie zdolności produkcyjnej na poziomie 1 mld dawek.

W sumie nad szczepionkami pracuje 80 zespołów naukowych na całym świecie. Uważa się, że bez skutecznej i powszechnej szczepionki nie da się zrestartować globalnej gospodarki wstrzymanej pandemią koronawirusa.

Jeszcze w marcu rządy niektórych państw miały nadzieję, że uda się im – poprzez unikanie drastycznego izolowania wszystkich obywateli od siebie – uzyskać do wakacji 2020 roku odporność zbiorową.

Gdyby światowa populacja uzyskała ją przed spodziewaną II falą infekcji (jesienno-zimowy sezon grypowy), nie trzeba by powtarzać masowego zamykania ludzi w domach. Uniknięto by też kolejnego spowolnienia gospodarczego. Oczywiście alternatywą byłaby szczepionka, ale nawet po otrzymaniu pieniędzy Astra Zeneca przyznaje, że liczy się z tym, że ”projekt oksfordzki” nie wypali

O tym, że koncepcja odporności stadnej ”nie wypaliła” już wiemy. Najszybciej o zgubności idei nieskrępowanego roznoszenia się wirusa przekonała się Wielka Brytania. Premier Boris Johnson na własnej skórze odczuł co znaczy COVID-19. Szybko więc nakazano izolowanie się społeczne i zamknięto kraj na cztery spusty.

O konsekwencjach związanych z brakiem ograniczeń w kontaktach między ludźmi, choć niekoniecznie wynikających z celowo wdrażanej idei masowego zarażania się ludzi, dowiedzieli się boleśnie najpierw Amerykanie a teraz Brazylijczycy. Tok myślenia tamtejszych władz kładzie większy nacisk na utrzymanie płynnej pracy zakładów przemysłowych niż szpitali.

Niezależnie jednak, czy mówimy o utajonym poziomie infekcji sięgającym w przypadku Wielkiej Brytanii nawet 25 proc., 5 do 15 proc. zainfekowanych w USA, jednocyfrowym wynikom u przestrzegających zasad izolacji Niemców, Francuzów, Hiszpanów czy Czechów, poziom infekcji nie dochodzi nawet częściowo poziomu wymaganego do uznania, że odporność stadna została osiągnięta.

Do owego 70-90 proc. poziomu infekcji daleko nawet Szwecji. A mówimy tu o kraju, w którym odporność zbiorową próbowano osiągnąć w delikatny acz przemyślany sposób. Ku zaskoczeniu wszystkich odpowiedzialność za własne zdrowie scedowano na większość obywateli, narzucając jedynie ograniczenia na starszych i dzieci).

Pozwolono ludziom na relatywnie swobodne poruszanie się, zakupy i rozrywkę. Teraz okazało się, że w najlepszym wypadku w Sztokholmie udało się dojść do poziomu 15-20 proc. Jedno, co przemawia za ”modelem” szwedzkim, to ich wydajny system zdrowia.

Przez cały czas pandemii udało się im utrzymać przynajmniej 20 proc. wolnych łóżek na oddziałach intensywnej terapii. Wobec tego nawet przy braku szczepionki Szwedzi powinni sobie dać radę przy II fali infekcji. Zdali egzamin, który na naszych oczach przegrywa obecnie służba zdrowia Brazylii, drugiego kraju na świecie co do liczby infekcji (ponad 312 tys.).

Jan Sochaczewski