- Jedna z tamtejszych restauracji podają mięso z nielegalnie odłowionych niedźwiedzi a w serwisach z ogłoszeniami można znaleźć chętnych sprzedać orła czy małpę. Choć odpowiednie prawo zakazujące tego procederu istnieje, w Albanii nikt nie kontroluje nielegalnego handlu dzikimi zwierzętami – przekonuje brytyjski dziennik

Lokal z dziczyzną z niedźwiedzia o nazwie Egnis znajduje się w miejscowości Drilon. Ponoć, twierdzą w Four Paws, to pierwszy znany im przypadek w Europie sprzedaży. Właściciele nie kryją się z ofertą, chwaląc się efektami pracy kłusownika na Facebooku. I jak soczewka skupiają na swoim szyldzie problemy swojego kraju, gdzie władza nieumiejętnie zajmuje się tym, co zostało z dzikiej przyrody.

Nikt nie ukrywa, że poza wymiarem etycznym problemu skazywania zwierząt na cierpienie i brutalną śmierć, ważny jest też aspekt epidemiologiczny. W końcu ostrzeżenia przed wchodzeniem (np. na targowiskach) w bliski kontakt z dzikimi zwierzętami mają swoje naukowe uzasadnienie. Nawet konsumpcja dziczyzny może skończyć się infekcją czy zakażeniem bakteryjnym albo pasożytniczym.

Według analizy organizacji Four Paws wśród ogłoszeń na albańskich serwisach mirlir.com czy merrjep.al znaleźć można oferty sprzedaży niedźwiedzi, małp i ptaków drapieżnych. Automatycznie w głowach ekologów pojawiło się pytanie o szansę na przetrwanie osobników tych gatunków nadal żyjących dziko.

- Na wielu zdjęciach zwierzęta jak niedźwiedzie brunatne, listy, sowy czy wilki mają zaklejone plastrem pyski i łańcuchy doczepione do nóg. Biznes to musi być dochodowy, bo nawet mała kapucynka oferowana jest za 750 euro a niedźwiedź czy wilcze szczenię za 500 euro – zauważa ”The Independent”.

Kto kupuje takie okazy? Według śledztwa organizacji Four Paws, klientami są zwykle właściciele hoteli i restauracji, trzymający zwierzęta by przyciągać turystów. Czasem są to osoby mające marzenie uczynić z zakupionego wilka czy orła symbol statusu majątkowego – wyjaśniają pracownicy fundacji charytatywnej.

 

Szczególnie orły, narodowy symbol Albanii, są bardzo popularne wśród bogatych ludzi potrzebujących nietypowego trofeum. Nawet, gdyby miało być wypchane, a nie trzymane w klatce. Małpy i ptaki drapieżne trafiają do restauracji, a lisy do ubojni i zakładów futrzarskich. Wilki miesza się z psami, a szczenięta sprzedaje jako psy obronne służące pasterzom owiec w górach do ochrony przed wilkami właśnie.

Choć odławianie chronionych gatunków jest w Albaniii zakazane (przepisy wprowadzono pod wpływem gwałtownie zmniejszającej się populacji wymienianych tu zwierząt), a łamiący prawo mogą być od niedawna karani więzieniem, egzekucja przepisów jest wyjątkowo swobodna.

- Pod wpływem naszego raportu wiele ogłoszeń z tych portali znikło, jednak w ich miejsce pojawiły się nowe. Na towarzyszących im zdjęciach widać cierpienie zwierząt. Jesteśmy w Albanii od 2015 roku, ale dotąd czegoś takiego jak niedźwiedzie mięso w karcie dań restauracji nie widzieliśmy. To dziwne odkrycie jest wskaźnikiem, jak bardzo handel dzikimi zwierzętami w Albanii znajduje się poza wszelką kontrolą – przekonuje Barbara van Genne z Four Paws.

 

Jan Sochaczewski