Trasa, określana jako Mount Everest off-roadu, wiodła m.in. przez 115 rzek przejechanych w bród lub po mostach, z których wiele uczestnicy ekspedycji musieli prowizorycznie naprawiać. - Możemy śmiało stwierdzić, że jako pierwsi udokumentowaliśmy cały przejazd na kołach po tej trasie – podkreślają podróżnicy.

- To było dla nas dziewięć bardzo długich dni ciężkiej walki z drogą, a właściwie z jej szczątkami. Pokonaliśmy jedną z najrzadziej uczęszczanych i najtrudniejszych dróg świata, jechaliśmy ze średnią prędkością 16 km/h, co dość dobrze oddaje skalę trudności tego przedsięwzięcia. Cieszymy się bardzo, to było coś niesamowitego – powiedział organizator ekspedycji Michał Rej.

- Największym wyzwaniem na tej drodze były chyba rwące rzeki, głębokie brody i walące się mosty. Teraz doskonale wiemy, dlaczego Mount Everest zdobyło sporo ponad dwa tysiące osób, a tę trasę pokonało raptem około dziewięć samochodów. Z radością i dumą możemy dopisać dziś do tej listy nasze samochody – dodał Piotr Stańczak.

Uczestnicy wyprawy zgodnie twierdzą, że trasa wzdłuż BAM-u dostarczyła im mnóstwa wrażeń.  - Jedną z rzek, Czarę, pokonywaliśmy z pomocą okolicznych mieszkańców, którzy załadowali naszego Land Rovera na potężną ciężarówkę z napędem 6x6. W trakcie przejazdu przez rzekę utknęła ona w piaskach, gdyż zapadło się pod nią dno. Musieliśmy wodować nasze auto do rzeki, po czym wyciągnęliśmy je na wyciągarce. Ciężarówka zalała silnik i utknęła na dobre, więc musieliśmy wzywać do pomocy kolejny pojazd, tym razem gąsienicowy – powiedział Rej. – Kiedy myśleliśmy, że gorzej już być nie może, w pojeździe zerwała się gąsienica. Ostatecznie wspólnie go naprawiliśmy i przeprawiliśmy wszystkie pojazdy przez rzekę, ale na koniec tego dnia padaliśmy ze zmęczenia.

- Pod sam koniec tego przejazdu spotkała nas niemiła niespodzianka – okazało się, że opady deszczu tak podniosły poziom wody w rzekach, że to, co miało być już w miarę swobodnym dojazdem do Tyndy, okazało się ciężką walką z rwącymi potokami górskimi – powiedział Stańczak.

W Campus Syberia Mongolia Expedition 2009, której trasa liczy ponad 22 tysiące kilometrów, bierze udział czterech doświadczonych polskich podróżników off-roadowych – Michał Rej, Piotr Stańczak, Paweł Szperliński i Szymon Stec. Podróżują Land Roverem Discovery I i Toyotą Land Cruiserem VDJ 200 w wersji Africa.