YUKON ARCTIC ULTRA uznawany jest za najtrudniejszy zimowy bieg świata. Decyduje o tym miejsce rozgrywania zawodów - półwysep Yukon w Kanadzie, warunki atmosferyczne, dystans oraz ograniczona liczba osób, które mogą zmierzyć się z tym wyzwaniem. Każdy z zawodników jest bardzo ściśle weryfikowany przez organizatorów, by wyeliminować biegaczy mało doświadczonych, których udział mógłby być bardzo niebezpieczny dla ich zdrowia i życia.

Zawody odbywają się w formule samowystarczalności, tzn. uczestnik cały niezbędny sprzęt pozwalający mu przeżyć w skrajnych warunkach oraz wyżywienie musi mieć ze sobą, na saniach, które ciągnie podczas biegu. Rywalizacja odbywa się na dystansach maratonu, 100 mil, 200 mil, 300 mil oraz 430 mil (700 km) w trzech kategoriach: biegowej, na nartach i na rowerach. Odczuwalna temperatura podczas biegu sięga poniżej 50 stopni Celsjusza. Trasa prowadzi szlakiem Yukon Quest, najtrudniejszego na świecie wyścigu psich zaprzęgów.

Jak dotąd żaden z Polaków nie ukończył tego morderczego biegu, choć kilku podejmowało próby w poprzednich edycjach. W tym roku jedynym Polakiem na liście startowej był Andrzej Gondek.

Polak ciągnął ważące 20 kg sanie ze sprzętem za pomocą specjalnej uprzęży, przylegającej do stłuczonego i złamanego żebra (w ostatniej fazie przygotowań Polak miał wypadek na skuterze śnieżnym.) W trakcie biegu uprząż uderzała w obolałe miejsca i z każdym kilometrem potęgowała ból. Kiedy Andrzej Gondek dotarł do pierwszego punktu kontrolnego w Rivendell Farm na 42 kilometrze, nie mógł wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.

– To był bardzo trudny moment, bo musiałem podjąć decyzję, czy biec i ryzykować, że mój stan się pogorszy, a ja będę gdzieś tam w trasie sam, w nocy, w temperaturze minus 30 stopni, co spowoduje zapewne bardziej dramatyczny rozwój wypadków, czy jednak świadomie powiedzieć "stop" – mówił tuż po biegu.

- Cieszę się, że tu jestem, wystartowałem, że cztery tygodnie temu, kiedy miałem ten drobny wypadek, nie odpuściłem, lecz fizycznie i mentalnie kontynuowałem przygotowania do startu. Walczyłem do końca i - jak to ktoś kiedyś powiedział - nie zawsze cel jest najważniejszy, ale droga, jaką się przechodzi. Za dwa lata wrócę zdrowszy i mocniejszy – zapewnił.

Bieg na najdłuższym dystansie 700 km jest rozgrywany co dwa lata.

Więcej na: andrzejgondek.blog.pl