Kosmos pełen życia

Już nie tylko Mars, ale również Wenus, Enceladus czy Europa powinny znaleźć się na liście do sprawdzenia. Jeżeli zapytani przez „Focusa” naukowcy mają rację, kosmos wokół nas tętni życiem. Tymczasem, jak zauważa Live Science, problem z szukaniem życia pozaziemskiego zaczyna się w naszych własnych mózgach. Po prostu podlegamy biologicznym i psychologicznym ograniczeniom.

- Oszukują nas własne kognitywne uprzedzenia, zwodzą optyczne iluzje i niezamierzona ślepota wobec rzeczy, których nie spodziewamy się znaleźć. Szukanie odpowiedzi na pytanie o to, czy możemy znaleźć obce cywilizacje powinno zacząć się raczej od upewnienia się, czy w ogóle jesteśmy w stanie rozpoznać życie w czymś skrajnie różnym od tego, co mamy na Ziemi – czytamy.

Gdybyśmy zdołali spojrzeć na naszą własną cywilizację oczami „kosmitów” i przewrotnie nauczyli się traktować rzeczy znajome jako obce, może w końcu spotkalibyśmy kogoś jeszcze w tym wszechświecie.

A może jednak większość kosmitów już nie żyje?

Tam gdzie jest życie, jest i śmierć. Chcielibyśmy wierzyć, że Droga Mleczna to rajska kraina tętniąca energią obcych cywilizacji których po prostu nie zdołaliśmy poznać, ale one tam są i mogą się z nami (kiedyś) skontaktować.  Sęk w tym, że każde imperium, każda cywilizacja ma swój kres. Idąc tym śladem powinniśmy też brać pod uwagę smutną możliwość, że wiele z tych oczekiwanych kontaktów nie dojdzie do skutku, bo „kosmici” już dawno zmienili się w pył. 

Gdzie nie starcza wyobraźni mamy modele matematyczne. W grudniu trzech naukowców z uczelni Caltech umieściło na serwisie rXiv pre-print swojej analizy prawdopodobieństwa występowania i ewolucji życia w naszej galaktyce. 

W swoim modelu wzięli pod uwagę m.in. występowanie gwiazd o masie podobnej do Słońca wokół których krążą planety w odległości odpowiedniej do utrzymania się życia i wody w stanie płynnym, czas potrzebny do wyewoluowania inteligentnej formy życia przy sprzyjających warunkach oraz.. prawdopodobną tendencję istot wytwarzających już narzędzia do samozagłady.

Dokonane kalkulacje sugerują, że największe prawdopodobieństwo pojawienia się inteligentnego życia w galaktyce Drogi Mlecznej wystąpiło ok. 5,5 mld lat temu, zanim Ziemia w ogóle się uformowała. Wychodzi na to, że spóźniliśmy się na imprezę i dziwimy, że na parkiecie już nie ma nikogo. 

Sami ich zabiliśmy?

Alternatywnie, możemy przyjąć jak Alexander Berezin z Moskiewskigo Instytutu Technologii Elektronicznych, że odpowiedzią na słynne pytanie włoskiego noblisty, fizyka Enrico Fermiego, który już 70 lat temu chciał wiedzieć „gdzie oni są”, jest: zabiliśmy ich. Jak wyjaśnił Berezin, jego propozycja choć „trudna do Zaakceptowania”, jest „trywialnie prosta”.