Oumuamua jednak artefaktem „obcych”?

Gdy kosmiczny gość Oumuamua zawitał w nasze progi w 2017 roku, szybko wzbudził sensację. Przypominający cygaro kształt i niewiadome pochodzenie rozbudziły wyobraźnię wielu i zmuszały do pytania: czy to statek obcych?

W tym roku przekonaliśmy się, że Oumuamua jest nietypową kometą i składa się ze zmrożonego przy temperaturze bliskiej zera absolutnego wodoru molekularnego. Teoria badaczy z uczelni w Yale wyjaśniać miała (jak sądzono) wszystkie wątpliwości związane z kilkuset-metrową bryłą, której przemknięcie koło nas niemal przegapiliśmy. 

Fakt, że już zniknęła nam z oczu a czas obserwacji był ograniczony (astronom Robert Weryk zauważył ją jako pierwszy, gdy już opuszczała nasz zakątek w galaktyce), ograniczona była możliwość zdobycia informacji tłumaczących jej istnienie i nietypowe zachowanie. Choćby to, że przyśpieszała. 

Astrofizyk Avi Loeb z Harwardu nie zaakceptował teorii o „bezogonowej komecie”. W zamian zaproponował własną, w której dowodzi, że międzygwiezdny podróżnik jest w istocie „wysłaną w naszym kierunku sondą obcej cywilizacji napędzaną słonecznym żaglem”, cienkim na milimetr materiałem, na który działa promieniowanie gwiezdne. Choć z lekka wyśmiewany, Loeb broni swojej teorii zażarcie.

Życie w sąsiedztwie „czarnego Słońca”

Synonimiczne z kresem wszystkiego co istnieje, czarne dziury nie wydają się dobrym sąsiadem dla życionośnych planet. Naukowcy szukający pozaziemskich cywilizacji zwykle skupiają się na klasycznym sąsiedztwie gwiazd przypominających wiekiem i masą nasze Słońce. Utarło się, że to tam może ktoś na nas czekać.

Istnieją jednak naukowe przesłanki, zauważa Space.com, dla bardziej egzotycznych koncepcji. Myślimy tu o planetach krążących właśnie wokół czarnych dziur. Wbrew powszechnemu przekonaniu, one nie wchłaniają absolutnie wszystkiego wokół. Stabilne grawitacyjnie orbity są wokół nich teoretycznie możliwe.

- Potężne siły zarządzające czarnymi dziurami są w stanie rozgrzać powierzchnię planety na tyle, by rozwinęło i utrzymało się na niej życie. W tym scenariuszu jest jednak zasadniczy haczyk – taka planeta musiałaby orbitować z prędkością bliską prędkości światła – czytamy w udostępnionej w marcu analizie.

1000 par oczu ET

Naukowcy zajmujący się teoriami o obcych cywilizacjach dopuszczają możliwość, że jesteśmy pod stałą obserwacją obcej cywilizacji. Według nawiązującej do tego teorii „ogrodu zoologicznego” obcy obserwują naszą klatkę licząc, że w końcu zobaczymy kraty i spróbujemy wyjść. Do tego momentu nie zamierzają się ujawniać, bo i po co. 

Tymczasem Lisa Kaltenegger, profesor astronomii na Uniwersytecie Cornell i dyrektor Cornell's Carl Sagan Institute oraz Josha Pepper, profesor fizyki na Uniwersytecie Lehigh, zidentyfikowali 1004 gwiazdy tzw. ciągu głównego (podobnych do Słońca, o masach od 1/12 masy solarnej do około 150 mas solarnych), wokół których mogą krążyć egzoplanety podobne do Ziemi, także nadające się do życia.

Mówimy tu o potencjalnych światach na których istnieć może życie, a które są położone nie dalej, niż 300 lat świetlnych od Ziemi. W skali wszechświata to „rzut beretem”. W swoim artykule w “Monthly Notices of the Royal Astronomical Society” przekonują, że z tak bliska obce cywilizacje mogłyby prowadzić obserwację naszej planety, a nawet wykryć chemiczne ślady życia.