Jak kupić męża
 

Mając już ugruntowaną pozycję, spory majątek i zaledwie 21 lat, postanowiła powtórnie wyjść za mąż. Zakochała się w Józefie Fortunacie de Pilsztyn, który początkowo służył u niej jako turecki niewolnik, a którego po dwóch latach wykupiła. Początkowo życie małżonków układało się znakomicie. Po ślubie zamieszkali na dworze księcia Radziwiłła w Nieświeżu. 

 


Józef Pilsztyn, chorąży hetmański, cieszył się względami u samego księcia. Regina urodziła dwóch synów, z czasem jednak dworskie życie zaczęło jej doskwierać, tym bardziej że mąż okazał się hulaką i nielojalnym wielbicielem wdzięków nie tylko swojej połowicy. Kiedy ona zajmowała się pracą, on przepuszczał majątek, i nawet w areszcie trzymał przy sobie dwie białogłowy, jedną praczkę, drugą gospodynię. 
 

W końcu Pilsztyn, chcąc pozbyć się zawadzającej mu już w życiu żony, postanowił usunąć przeszkodę na zawsze. Wybrał popularną wówczas metodę pozbywania się kłopotów, czyli truciznę. Nie uśmierciła jednak Reginy, choć jak pisała później, zęby mnie powypadali, włosy obleźli, paznokcie schropowacieli, nawet wszystka skóra się ze mnie złupiła. Większość objawów feralnego otrucia ustąpiła z czasem, zostawiając tylko ranę w sercu kobiety. Regina postanowiła zakończyć tę farsę. W 1743 r. rozstała się z mężem, pozostawiwszy mu ich wspólny majątek. Zabrała synów i oddała się ponownie temu, co umiała najlepiej – podróżom i lekarskiej praktyce. 
 

Jeździła po świecie, a wszędzie towarzyszyła jej opinia skutecznej i doświadczonej lekarki. W Stambule wielki lekarz cesarski, Turek francuskiego pochodzenia, nie mógł wyjść ze zdumienia, widząc skuteczność aplikowanych przez Pilsztynową terapii: – Widzę, żeś młoda białogłowa, a doktorstwa i mężczyźnie trzeba się długo uczyć. A kiedyś się tego doskonałego doktorstwa nauczyła? – dopytywał. Ta odpowiedziała: – Z pomocy P. Boga i tego się tylko podejmuję, co umiem. I już mniej skromnie dodała: – Za pomocą P. Boga choćby kto 20 lat nie widział na oczy, to go doskonale wykuruję.
 

W czasie jednej z podróży spotkała tajemniczego, młodszego od siebie o siedem lat mężczyznę. Choć w jej pamiętnikach pojawiają się jedynie jego inicjały – J.M.C.Z., wiele wskazuje, że zakochała się na zabój. Po pierwsze dawała kochankowi mnóstwo pieniędzy, które ten nieustannie „inwestował”, czyli trwonił. Jak widać, do mężczyzn nie miała szczęścia. Kiedy udając się w podróż, zostawiła ze swoim kawalerem dziewięcioletniego synka, „amorat”, jak o nim pisała, rad był popijać i z dziewką żartować, a chłopca – żeby nie opowiadał, co widział – zamykał do ciemnego sklepu przez trzy miesiące i zapominał o nim. W rezultacie dziecię na gołej ziemi leżało, przestraszyło się, spuchło i od tego umarło. Niestety nawet śmierć dziecka niewiele zmieniła w ich związku. Nim przejrzała na oczy i odprawiła ostatecznie kochanka, ten zdążył jeszcze przepuścić sporą część jej majątku. „Amorat” nie dał jednak za wygraną. Jeszcze kilkakrotnie pojawiał się w jej życiu, za każdym razem ściągając nieszczęścia. Dopiero gdy przepuścił kolejną fortunę, Regina ostatecznie go pożegnała. Żal wielki miałam ze szkody mojej, ale radość wielką, że jużem się zbyła, że mnie więcej oszukiwać nie będzie – pisała potem. 
 

Lekarka na wojnie
 

Znowu oddała się podróżom i leczeniu, żeby podreperować nadszarpnięte „miłością” finanse. Odwiedziła m.in. Wrocław, malutki Piotrówek, Lwów. Odkryła też kolejne intratne zajęcie: wykupywanie jeńców wojennych z tureckiej niewoli, co traktowała jako korzystną lokatę kapitału. Nie narzekała też na brak pacjentów. Ponownie oczarowała ją Turcja, w której miała wielu możnych przyjaciół. Znała też doskonale turecki. To jej ułatwiało dostęp do wysoko urodzonych pacjentów. Będąc Polką, a więc przedstawicielką narodu z Turcją zaprzyjaźnionego, była wszędzie życzliwie przyjmowana. Z czasem została nadworną lekarką na sułtańskim dworze i w osobistym haremie sułtana. Czuła się tam świetnie, a wschodni przepych i bogactwo wyraźnie jej odpowiadały. Z reporterską starannością opisywała życie nałożnic władcy: I te są na świecie prawdziwe niewolnice, bo do śmierci tam siedzieć muszą. I ten ich pałac jest tak obszerny i szeroki, że samych mężczyzn, Haraów kastratów, mieszka czterystu, każdy w osobności ma dwa pokoje, a białygłów starych i młodych w liczbie trzy tysiące i trzysta. 
 

Sielanka trwałaby pewnie długo, gdyby nie… zew podróży, który co jakiś czas odzywał się w duszy Reginy. Nie potrafiła długo zagościć w żadnym miejscu, nawet tak fascynującym jak dwór tureckiego sułtana. Zwiedziła kawał świata – całą Wołoszczyznę, Albanię, Macedonię i Grecję. Przewędrowała Egipt. Wraz z armią turecką brała udział w wojnie z Austrią w Serbii. Była też osobistą lekarką krymskiego chana i ambasadora Turcji. Owocowała jej wieloletnia praktyka. Skutecznie leczyła przypadki podagry i katarakty, które były wówczas bardzo powszechnymi chorobami.
 

Jedna z jej podróży omal nie zakończyła się tragicznie. Gdy płynęła wynajętym statkiem, by udzielić pomocy tureckiemu baszy Hadzy Sulejmanowi Adze, na morzu rozpętał się huragan. Podróż miała być błahostką, a stała się jedenastodniową walką o przeżycie. Udało się jej szczęśliwie dotrzeć do portu przeznaczenia, jednak statek, dobiwszy do brzegu, wkrótce zatonął.