Nirmal Purja Magar dowodził jednym z trzech  nepalskich zespołów który brał udział w zdobyciu szczytu, którego o tej porze roku jeszcze nikt nie pokonał.

 

 

- Dowodzenie nie znaczy robienie tego co się chce. Kluczem jest tworzenie wizji za którą pójdą inni. Decyzja, by wejść na szczyt nie była prostą. Bez wątpienia, to był jedno z najtrudniejszych ataków. Były chwile, gdy z powodu przeraźliwego zimna członkowie zespołu byli bliscy zawrócenia. Ale ludzie zmuszali się poza granice własnej wytrzymałości z konkretnego powodu; dla wspólnego celu, by zimowe wejście na K2 się urzeczywistniło, by dokonać ostatniego największego wyczynu we wspinaczce górskiej. Wszystko z honorem i pozytywną energią – Nirmal napisał niespełna dwie doby po zdobyciu tego, co przez lata wymykało się największym atletom na Ziemi.

Były komandos był jednym z 9 Nepalczyków którzy 16 stycznia o godz. 17 weszli na szczyt K2 góry Karakorum. Był w tej grupie jednym Gurkhą, pozostali to Szerpowie. Choć Nirmal Purja Magar podkreślał wspólnotowy, nepalski charakter wyczynu, na szczyt zabrał połączone flagi Nepalu i Wielkiej Brytanii, która stała się jego drugą ojczyzną a jej siły zbrojne szkołą dorosłego życia.

Tajne misje i wysoką emeryturę komandosa urodzony w Nepalu Nimsdai – jak woli być nazywany – zamienił na karierę wspinacza wysokogórskiego. I wybrał sobie cel – wspiąć się na wszystkie ośmiotysięczniki w rekordowym tempie. W marcu 2020 roku zdobył ostatni z 14 ”olbrzymów”, Shishapangmę.

Pierwszym był legendarny wspinacz Reinhold Messner. Elitarny klub dla zdobywców wszystkich 8-tysieczników założył w 1986 roku, wchodząc na ostatni szczyt 16 lat po pierwszym. Polak Jerzy Kukuczka zapisał się jako najszybszy. Wejście na 10 najwyższych gór w Himalajach i 4 w Karakorum zabrało mu 7 lat 11 miesięcy i 14 dni. Nimsdai robi to w 7 miesięcy. Pokonanie pierwszych 11 zabrało mu 94 dni.

- Jego sposób zdobywania gór w porównaniu do wysiłków innych wspinaczy wysokogórskich wydaje się być raczej swobodnym spacerem. W końcu wchodzi ”prostymi” szlakami, przy wsparciu Szerpów i zawsze ma pod ręką butle z tlenem. Tylko tempo ma zabójcze. 12 godzin po zdobyciu Mt Everest był na szczycie 4. góry świata, Lhotse. Po kolejnych 48 godzinach oglądał okolicę ze szczytu Makalu, kolejnego 8-tysięcznika na liście – pisał o nim w maju tego roku ”National Geographic”. 

Styl Nimsdaia mocno odbiega od zasad wyznaczanych przez Messnera i jemu podobnych. Członkowie ”Klubu 8k” uważali, że styl wspinaczki liczy się tak samo jak wejście na szczyt. Niechętnie patrzyli na wspomaganie się tlenem z butli, korzystaniem z lin zamocowanych przez kogoś innego czy poleganiu na Szerpach jako tragarzach dodatkowego sprzętu. ”Messnerowcy” stali na stanowisku, że wspinając się trzeba próbować tras wymagających sporych technicznych umiejętności, a nawet samodzielnie przecierać nowe szlaki. Chwalenie się sukcesami poza środowiskiem, a szczególnie w mediach, należało do złego tonu.

- Nimsdai nie tylko nie rozstaje się z tlenem i Szerpami, ale promuje się w mediach społecznościowych posługując stylizacją rodem z hollywoodzkiej superprodukcji. Nie brakuje dramatycznych zwrotów akcji, podróży śmigłowcami i budzących grozę sytuacji. Np. schodząc z Kanczendzongi były komandos i jego Szerpowie ratowali trzech innych wspinaczy oddając im własne zapasy tlenu. Dwóch z nich zmarło gdy zapas się wyczerpał. Jednemu zabrakło tylko 200 metrów do obozu przejściowego – magazyn relacjonował opowieść wspinacza.