Tekst: Julia Lachowicz
Zdjęcia : Iwona El Tanbouli-Jabłońska, Maciej Jabłoński, F-11 Studio

 

Godzina 11.55, Katmandu. Rameshwor Maharjan, dla przyjaciół Rama, wyjmuje z kosza rzeczy do prania i wrzuca je do miski. Ostatnio dużo pracował i nie ma już w co się ubrać. Jest przewodnikiem po mieście, a to przeżywa turystyczny boom. Żona Ramy i ich 11-letnia córka są u teściowej. Zaraz po nie pojadę – planuje. Dokładnie w tym czasie Dileep Kumar, nauczyciel w prywatnej podstawówce, stoi na dachu swojego domu, pod zbiornikiem z wodą. Zamyka na chwilę oczy i myśli o tym, że już sześć dni jest tatą.

Sherpa Pega też się zamyśla, odpoczywającw namiocie w bazie pod Mount Everestem. Jest w pracy. Urodził się u stóp największej góry świata i jak większość mężczyzn z jego wioski zdecydował się pracować z obcokrajowcami, którzy chcą stanąć na jej szczycie. Sam zresztą też o tym marzy. Przed nim druga próba. Rok temu, gdy po raz pierwszy wybrał się na taką wyprawę, przeszkodziła mu lawina. Zabiła 16 jego znajomych Szerpów. Ale teraz o tym nie myśli. Chce się chwilę zdrzemnąć.

Godzina 11.56, Katmandu. Wstrząs. Miska z praniem ląduje na podłodze. Komórki nie działają. Rama nie może dodzwonić się do żony. Wypada z domu i bezmyślnie pędzi na plac Durbar usiany zabytkowymi świątyniami. To tu bawił się jako dziecko z kolegami, to tu modlił się do Śiwy w jego świątyni, to tu oprowadzał turystów, dumny, że takie dziedzictwo przetrwało tysiące lat. Najpiękniejszy plac świata, zapewniał obcokrajowców. Gdy widzi, że właśnie część zabytków zmieniła się w kupy gruzu, a reszta chwieje się niepewnie, jakby za chwilę miała runąć, zaczyna płakać. Z bezsilności.

Sekundy po tym, jak kontener z wodą wali się centymetry obok głowy Dileepa, ten zbiega na dół. Widzi żonę klęczącą nad córką. Odruchowo robi to samo. Czuje, jak gruzy spadają mu na głowę. Tradycyjne nepalskie cegły są niewypalane, a więc kruche. Rozsypują się jak babki z piasku. Malutka Mahira nie wydaje z siebie żadnego dźwięku. Śpi chroniona ciałami rodziców. Dileep powoli odrzuca porozbijane cegły i resztki domowych urządzeń. Z pomocą brata Dileepa w końcu wychodzą. Ale Mahira dalej ma zamknięte oczy. Próbują ją dobudzić. Krzyknie dopiero pół godziny później. Ten płacz Dileep pamięta lepiej niż ten po porodzie. Wie, że Mahira sześć dni po przyjściu na świat dostała drugie życie.

Zobacz wideo:

 

W Himalajach rozlega się wtedy huk. Pega Sherpa najpierw nie wie, co się dzieje. Chce wyjść z namiotu, ale ziemia trzęsie się tak mocno, że nie może utrzymać się na nogach. W tym momencie nie wie jeszcze, że trzęsienie ma magnitudę 7,8. Że przez kolejne dni będą powracać wstrząsy wtórne. Że za niecały miesiąc z jeszcze większą siłą ziemia zatrzęsie się w rejonie Dolakha na wschodzie kraju. I że Nepal nie będzie już nigdy tym samym Nepalem co o 11.55. Powoli wychodzi z namiotu. Patrzy w górę. Widzi ogromną lawinę, która sunie wprost na obóz. Zaczyna biec, jak wszyscy. Ukrywa się pod głazem. Lawina przelatuje mu nad głową. Baza pod Everestem pokrywa się kilkudziesięcioma centymetrami śniegu. Nie widać kolorowych namiotów, flag modlitewnych, leżaków do opalania ani sznurków na pranie. Jest biało i zupełnie cicho. Dopiero kilkadziesiąt sekund po lawinie rozlegają się krzyki. Później okaże się, że w bazie zginęło 21 osób, a ponad 60 odniosło rany. I że z jego klientów wszyscy szczęśliwie się uratowali.

8712 zabitych, 22 493 rannych, 79 tys. zniszczonych budynków. W tym kultowa wieża Darahara, która królowała nad stolicą przez 183 lata, a od niedawna służyła za najlepszy punkt widokowy w mieście. ONZ szacuje, że trzęsienia w 28-milionowym Nepalu dotknęły ponad 8 mln ludzi, zostawiając wielu z nich bez dachu nad głową. Raport Narodowej Komisji ds. Planowania straty związane z ubiegłorocznymi wstrząsami szacuje na mniej więcej 7 mld dolarów, choć nieoficjalnie mówi się nawet o 10 mld, połowie PKB kraju.

Stupa Buddhanath to jedna z ikon Katmandu, wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. I miejsce, ​do którego pielgrzymują buddyści z całego świata. Szczególnie Tybetańczycy, dla których jest to najważniejsza świątynia poza granicami Tybetu. Podczas trzęsienia odpadł wierzchołek stupy, na którym namalowane były wszechwidzące oczy. Prace nad odbudową zaczęły się kilka miesięcy temu, choć na razie efektów nie widać.  

 

Dla biednego państwa te statystyki są bezlitosne, choć byłyby znacznie bardziej przerażające, gdyby nie fakt, że trzęsienie wydarzyło się w sobotę, kiedy szkoły, urzędy i biurowce były zupełnie puste. Że zastało Nepalczyków w dzień, a nie w nocy, kiedy ludzie są najbardziej bezbronni. Że była ładna pogoda, więc wiele osób znalazło się tego dnia na świeżym powietrzu, gdzie podczas trzęsienia jest najbezpieczniej.