Tak, Islandia jest najbardziej postępowa. Według raportu Global Gender Gap już 11. rok z rzędu. W czołówce ciągle ta sama reprezentacja jej sąsiadów z północy, czyli Norwegia, Finlandia oraz Szwecja. Ci źli, gdzie kobietom jest najgorzej, też bez zmian: Syria, Pakistan, Irak oraz Jemen. To i tak niepełne zestawienie, bo wspomniany dokument obejmuje jedynie 153 ze 195 istniejących państw świata.

Czy coś się zmienia? Ponoć tak, ale nie w każdym badanym zakresie. Wyróżnia się bowiem a) udział kobiet w gospodarce, b) dostęp kobiet do edukacji, c) zdrowie i szanse na dożycie sędziwego wieku oraz d) znaczenie kobiet w polityce. – Aktualne tempo zmian nie jest do zaakceptowania w świecie, w którym dorastają młode pokolenia progresywnie myślące o kwestii płci – piszą autorzy raportu. 

Najlepiej dzieje się w kwestii dostępu do edukacji. Aż 35 ze 153 państw osiągnęło tam pełną równość płci a wszystkie pozostałe powinny ją osiągnąć w przeciągu 12 lat. Relatywnie dobrze wygląda też kwestia zdrowia i szans kobiet na długie życie. Już 48 państw osiągnęło niemal kompletną równowagę traktowania płci.

Z drugiej strony jest partycypacja ekonomiczna. Do stanu pełnego równouprawnienia dobija powoli garstka państw. W tym tempie przyjdzie czekać 257 lat na powszechną równość w gospodarce. Średnio nieco ponad 50 proc. dorosłych kobiet (przy 78 proc. mężczyzn) jest obecnych na rynku pracy.

Wzmacnianie pozycji pań w polityce też kuleje. Nowa premier Finlandii nikogo nie dziwi, w Polsce możemy mieć wkrótce panią prezydent, ale to kwiatki do kożucha. Żaden kraj nie osiągnął pełnego równouprawnienia w polityce a cały świat osiągnie je (w tym tempie) najwcześniej za 95 lat.


Gdy więc, jak autorzy raportu prezentowanego na Światowym Forum Ekonomicznym, wymiesza się politykę, gospodarkę, edukację i służbę zdrowia (i pominie dane z 40 państw), pozostajemy ze średnim wynikiem 99,5 roku przed pełnym równouprawnieniem w najważniejszych kwestiach.

Najmniejszy skok wykonać musi Europa Zachodnia i Ameryka Północna. Za nimi ciągną kraje Ameryki Południowej i Centralnej, Karaiby, Wschodnia Europa i Azja Centralna. Najwolniej zmiany przebiegają w Azji Południowo-Wschodniej, Bliskim Wschodzie i w Afryce.

Co ciekawe I warte podkreślenia, poziom rozwoju gospodarczego nie zawsze jest tożsamy z poziomem traktowania przez władze kwestii równości płci. Pierwsze dwa przykłady negatywnej zależności, to Korea Południowa i Japonia.


Odpowiednio zajmujące 127. i 144. pozycję na liście, te bogate państwa oferując pełny dostęp do edukacji czy służby zdrowia, są jednak w ogonie zmian dotyczących pozycji kobiet w polityce czy gospodarce. Przykład? Japonki spędzają 4 razy więcej czasu wykonując bezpłatne zajęcia (opieka nad dziećmi i domem) niż Japończycy.

Swój czas i wysiłek mogłyby przekierowywać na rynek pracy czy udzielając się politycznie, ale nie mają na to szans. Bez masowych programów wsparcia rodzin w postaci urlopów ojcowskich oraz żłobków i przedszkoli, także przy zakładach pracy, nie ma co liczyć na zmiany.

Jeszcze gorzej sytuacja wygląda na rynku pracy w Indiach, gdzie jedynie co 4. kobieta znalazła zatrudnienie (w porównaniu do 82 proc. mężczyzn). Nawet gdy Induski pracują, to i tak średnio dostają piątą część wynagrodzenia mężczyzn.


Indie zajęły też 150. pozycję na liście w kategorii zdrowia. Wszystko przez masowe akty przemocy. Kobiety są gwałcone, zmuszane do małżeństw i marginalizowane. Ludzie wychodzą na ulice i protestują, ale system się nie zmienia.

Wprowadzenie zmian ograniczają, co jest zjawiskiem powszechnym, normy kulturowe i przekonania religijne. Wydaje się, że problem zależny od tak wielu czynników, zarówno instytucjonalnych jak i społecznych, jest jednym z najtrudniejszych do rozwiązania dla ludzkości.

Jan Sochaczewski