Winę za to, że jest to temat wart opisywania przez dziennikarzy ponoszą – jak się wydaje – trzy strony tego problemu: linie lotnicze, pasażerowie i urzędy regulujące zasady bezpieczeństwa i higieny.

Artykuły na ten temat pojawiają się od około dwóch tygodni w serwisach amerykańskich, brytyjskichaustralijskichnowozelandzkich czy hiszpańskich. Najnowszy przykład z USA jest szczególnie ciekawy, bo krytyczna opinia na temat warunków w samolocie pochodzi od lekarza.

 

- Po tygodniach spędzonych w nowojorskich szpitalach na pierwszej linii walki z pandemią koronawirusa, dr Ethan Weiss w końcu wracał do domu. Widok w samolocie linii United Airlines do San Francisco zaskoczył tego kardiologa z Kalifornii. Niemal każde miejsce było zajęte – donosi CNN

- Wygląda na to, że United poluzowało swoje zasady społecznego dystansowania się. Każde siedzenie w tym 737 jest zajęte – dr Weiss opisał selfie w maseczce ze środka samolotu. W kolejnym wpisie dodał, że “to ostatni raz, gdy w najbliższym czasie będzie siedział w samolocie” a swoich współpasażerów podróży opisał jako ”przerażonych” i ”zszkokowanych”. 

Weiss był w grupie 25 medyków sprowadzonych do pomocy w Nowym Jorku, których linia United za darmo odwoziła do domów. Na Twitterze dr Weiss zamieścił zrzut ekranu z wiadomością od przewoźnika instruującą go, że linia ”będzie blokować środkowe siedzenie” traktując to ”jako środek zapobiegawczy” i sposób na zwiększenie komfortu pasażerów. Obietnica jedno, rzeczywistość drugie.

Poproszony o komentarz, rzecznik United Airlines wyjaśnił CNN, że ten konkretny lot ”miał większe, niż ostatnio obłożenie”, ale ”i tak wystartował z pustymi siedzeniami”. Rzecznik United Airlines zwrócił też uwagę, że lot był bardziej wypełniony, bo na pokładzie znalazło się dodatkowo ”25 lekarzy podróżujących za darmo”.

Polityka firmy dotycząca środkowego siedzenia (o której możecie przeczytać tutaj faktycznie dopuszcza blokowanie środkowych siedzeń, ale tylko w zakresie rozsadzania pasażerów w ramach dostępnych wolnych miejsc. Nie obiecano nigdzie, że miejsc środkowych nie będzie się sprzedawać, tylko że będą one sprzedawane na końcu. Ponoć średnie wypełnienie maszyn tego przewoźnika wynosi obecnie 50 proc.

Podobnych relacji pasażerów, jak ta dr. Weissa, na Twitterze nie brakuje. W przypadku lotu linii American Airlines z Nowego Jorku do Charlotte, pasażerka Erin Strine napisała:

 – Chyba byłam głupia myśląc, że przewoźnik dostosuje się do zasad dystansowania społecznego. Jestem na pokładzie niemal całkowicie zapełnionego lotu American Airlines i nigdy w życiu nie czułam się bardziej zaniedbana czy przerażona.

 


Pasażer lecący liniami Air New Zealand do Los Angeles utyskiwał na ”absolutny brak dystansowania się” oraz to, że siedzi koło niego jakiś ”obcy człowiek”. – Bardzo podoba mi się jak przy wchodzeniu na pokład każą nam zachowywać 2 metry odstępu, a potem i tak wszyscy siedzą upakowani.

 

 

Australijczyk będący w podobnie zapakowanym samolocie linii Qantas realizującej lokalne połączenie Townsville – Brisbane pokazał zdjęcie z pokładu i zapytał: co to ma być za dystansowanie się? . Czasami zdarza się, że pasażerowie buntują się i wchodzą w dyskusję z załogą. Tak było w przypadku airbusa A320 linii Iberia Express z Madrytu do Las Palmas de Gran Canaria.

Podróżni nagrali telefonami i opublikowali w sieci filmy pokazujące ludzi ”poirytowanych brakiem przepisowego dystansowania się” w samolocie. – Jak można na to było pozwolić ? – pyta lecąca tym samolotem Teresa Martin.

 

 

Iberia odpowiedziała na osiągające viralowy efekt widea informacją, że po pierwsze: wypełniają ”wszelkie nakazy bezpieczeństwa ustalone dla przewoźników przez władze”, a po drugie: ”w samolotach stosuje się filtry powietrza HEPA skuteczne w 99,9 proc. przeciw bakteriom i wirusom”.

 

Kwestia skuteczności filtrów HEPA w samolotach została wielokrotnie potwierdzona badaniami. A do tego, ”powietrze w samolocie wymieniane jest kompletnie co 2-3 minuty. W klimatyzowanym budynku co 10-12 minut – tłumaczy badacz jakości powietrza w środkach lokomocji, prof. Quingyan Chen z Purdue University.

Druga sprawa to aktualne hiszpańskie przepisy sanitarne. Wraz z lekkim luzowaniem obostrzeń 9 maja ministerstwo transportu wydało przewoźnikom polecenie, by zgodnie z obowiązującymi przepisami epidemiologicznymi samoloty wypełniano jedynie w 50 proc.

Hiszpańska sytuacja ze względu na skrajnie dramatyczny charakter pandemii (27 tys. zmarłych, ok. 230 tys. zainfekowanych) jest bardzo szczególna. Podejście urzędów i organizacji regulujących przepisy ruchu lotniczego na świecie różnią się stopniem surowości narzucanych czy sugerowanych ograniczeń. Podobnie różną opinię mają przewoźnicy, zarówno ”regularni” jak i tanie linie.

Część wykorzystuje tymczasowe małe obłożenie i rozsadza pasażerów z dala od siebie. Inni ograniczają sprzedaż części środkowych miejsc a jeszcze inni pozwalają zapłacić za pozostawienie wolnego miejsca obok. Szef Ryanair’a grozi, że jeżeli władze Irlandii zmuszą go do blokowania 1/3 miejsc, to albo nie będzie latał, albo rachunek za puste miejsca wystawi władzom kraju.

Michael O’Leary ideę dystansowania się w samolocie uważa za bezsensowną, bo niemożliwą do przeprowadzenia. Podobnego zdania jest Thomas Reynaert, dyrektor branżowego stowarzyszenia Airlines for Europe.

- Dystansowanie się społeczne w samolocie nie jest ani potrzebne, ani możliwe do zachowania. Środki prawne i regulacje muszą proporcjonalnie oddawać autentyczny poziom ryzyka – pod koniec kwietnia napisał w otwartym liście do szefów resortów transportu państw UE. 

Jako ”niepotrzebną”, zasadę blokowania miejsc określa David Powell, medyczny doradca Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA).

- Trzeba najpierw udowodnić, że wprowadzenie tych ograniczeń miałoby sens. Nikt jeszcze nie przedstawił dowodów, że puste środkowe miejsce zmniejsza możliwość transmisji wirusa odpowiedzialnego za COVID-19 – stwierdził medyczny doradca IATA, David Powell. 

Organizacja reprezentująca globalną branżę lotniczą jest przeciwna podobnym praktykom, nie widząc w nich żadnego (z punktu widzenia prewencji epidemiologicznej) sensu. IATA sugeruje powszechne stosowanie środków higieny osobistej, ale w kasowaniu jednego miejsca na trzy widzi drogę do bankructwa. I tu dochodzimy do sedna problemu – odpowiadają za niego wszystkie strony.

Pasażerowie, bo słusznie domagając się bezpieczeństwa chcą jednak zachować prawo do swobodnego podróżowania.
Linie lotnicze, bo są rozdarte między potrzebą przestrzegania przepisów, dbania o interes spółki i akcjonariuszy, ale i dobro pasażerów, z których w końcu żyją.
Organizacje międzynarodowe i politycy, bo muszą nawigować między zobowiązaniami wobec wyborców i przedsiębiorstw lotniczych pozostając nadal w zgodzie z obowiązującymi przepisami.

- Ludzie burzą się, i doskonale to rozumiem. Też czułbym się mało komfortowo w takiej sytuacji. Ale dokładnie tego należy oczekiwać po wejściu na pokład w okresie, gdy przewoźnicy realizują ograniczoną liczbę połączeń. Winne są wszystkie strony tego problemu, choć trudno powiedzieć która bardziej. Pasażerowie powinni realistycznie spojrzeć na obecną sytuację i zastanowić się, czy muszą faktycznie muszą gdzieś lecieć. Poza tym, jedno miejsce wolne w środku nie zmienia niczego. Z kolei regulatorzy powinni nakazywać noszenie masek w samolotach a linie lotnicze muszą przestać udawać, że zachowanie dystansu jest możliwe – podsumowuje autor bloga lotniczego One Mile At A Time.

Jan Sochaczewski