Hanna Gadomska: Miałeś być teraz w Australii. (Celem wyprawy WALK ACROSS AUSTRALIA miało być  pierwsze polskie przejście kontynentu przez jego pustynny interior).

Mateusz Waligóra: Tak to sobie zaplanowałem. Wyprawa do Australii była już w 80 % przygotowana. Miałem ruszać w maju, ale rozpoczęła się pandemia koronawirusa.

Nawet paczki z jedzeniem były już wysłane.

Tak, rozesłałem paczki z żywnością liofilizowaną, które miałem odbierać po drodze (niestety do Australii nie mogę wwieźć jedzenia z Polski). Na szczęście udało mi się odzyskać większość z nich, oprócz jednej, która pojechała do najbardziej odizolowanego miejsca, ale są szanse, że i ona wróci. Tak więc zdecydowana większość przygotowań była już na bardzo zaawansowanym etapie.

Pogodziłeś się z myślą, że na razie trzeba odłożyć spełnianie marzenia?

Sytuacja była trudna i przechodziłem przez nią fazami. Na początku myślałem, że wszystko się uspokoi. Aż w końcu zdałem sobie sprawę, że nigdzie w tym roku jednak nie pojadę.

Pamiętam taki dzień. Mamy w domu poddasze, które służy jako magazyn mojego sprzętu. Wszedłem na nie, spojrzałem na cały ekwipunek i pomyślałem, że jedyną rzeczą, na którą mam teraz ochotę jest zaśnięcie i obudzenie się dokładnie za rok. To było dość przykre uczucie. Dotarło do mnie, że prawie wszystko, co robiłem w ostatnich miesiącach, a nawet latach, było podporządkowane czemuś, czego nie mogę teraz zrealizować. Zrozumiałem, że to się w tym roku nie uda, a tak naprawdę nie wiadomo, czy uda się kiedykolwiek, bo Australia jest nadal zamknięta. Ta niepewność w całej tej sytuacji doskwiera mi najbardziej.

Krążą pogłoski, że będzie zamknięta przynajmniej do końca roku.

Jest jeszcze inna kwestia, moja droga przez Australię miała prowadzić przez środek kontynentu, terenami należącymi do Aborygenów, na które osoby z zewnątrz nie mają obecnie wstępu ze względu na COVID-19. Więc nawet jeśli Australia się otworzy, to nadal nie będę miał pewności, ze moja wyprawa rozpocznie się bez przeszkód. Oficjalnie przełożyłem ją na maj 2021 roku.

Twoja trasa będzie częściowo pokrywała się z trasą Robyn Davidson – kobiety, która w 1977 r. pokonała Australię Środkową jedynie w towarzystwie psa i 4 wielbłądów. O całej historii powstał film „Ścieżki” (Tracks) z 2013 roku, który zresztą poleciłeś mi kiedyś obejrzeć. Czy Davidson była dla Ciebie inspiracją?

I tak, i nie. Na pewno cała otoczka wokół wyprawy i postawa samej Robyn były dla mnie bardzo inspirujące, szczególnie w kontekście tego, jak jej wyprawa była odbierana przez innych. Zawsze miałem wiele rozterek związanych z tym, że moje wyprawy na pustynie są bardzo egoistyczne, że tak naprawdę to wszystko nie ma dla kogokolwiek najmniejszego sensu, bo nie zmieniam świata, nie ratuję w ten sposób życia innych ludzi. A Davidson umiała powiedzieć, że nie zawsze musisz ratować świat, możesz zrobić coś tylko dla siebie, tylko dla ciebie to może mieć sens, i to jest w porządku. Dziś już nie szukam dodatkowych usprawiedliwień dla swojej potrzeby przeżywania przygód.

W filmie nie do końca pozytywnie pokazana jest współpraca z mediami. Robyn otrzymała wsparcie National Geographic, ale obecność fotografa przeszkadzała jej w realizacji samotnego przedsięwzięcia. Ten wątek jest ci bliski?

Nigdy nie można tego rozpatrywać w sposób zerojedynkowy. Sama Davidson bardzo negatywnie odbierała zainteresowanie mediów i obecność Ricka Smolana – fotografa National Geographic, ale z drugiej strony to ona wyszła z inicjatywą patronatu magazynu, bo potrzebowała pieniędzy na tę wyprawę. Poszła zatem na pewien kompromis, który dał jej możliwość zrealizowania tej wyprawy, kosztem pewnej niezależności.

W moim przypadku jest podobnie. Ruszam na pustynię po to, by w dużej mierze pobyć w samotności, przemyśleć sobie różne rzeczy, ale dopuszczam też udział osób, które są zaangażowane w relacjonowanie tej wyprawy na bieżąco. Bardzo ważne jest jednak to, że to ja decyduję o tym, ile tych materiałów na temat wyprawy zostanie wypuszczonych do mediów. Z dużą dozą prawdopodobieństwa w Australii na krótki moment dołączy do mnie fotograf i operator, by zrealizować film z wyprawy.