Termometry w całym kraju wskazują ujemne temperatury, w Suwałkach nawet -17 stopni Celsjusza. To efekt wyżu, który dociera do Polski znad Syberii. Synoptycy ostrzegają - przed nami fala wyjątkowo silnych mrozów. 

Honorata Kostro: Panie profesorze, jak obecnie wygląda sytuacja na naszym wybrzeżu, w zatoce? 

prof. Mariusz Sapota z Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego: W tej chwili zamarznięty jest Zalew Wiślany. W innych miejscach zaczynają podmarzać brzegi, pojawia się lodowa plaża, czyli zaczyna zamarzać część plaży przesiąknięta wodą. Jest to zjawisko naturalne, uzależnione od niskiej temperatury wody i powietrza, co powoduje wychładzanie wód powierzchniowych.

Czyli Bałtyk może zamarznąć? 

- Jak najbardziej, to nie jest niczym niezwykłym. Może dla naszej szerokości trochę tak, ale proszę spojrzeć, jaka jest sytuacja na północnych krańcach Morza Bałtyckiego, czyli w rejonach Zatoki Botnickiej oraz na wschodnim krańcu Zatoki Fińskiej. Szacuje się, że tam na przełomie stycznia i lutego lód osiągnie grubość nawet 30 cm, czyli tyle, żeby można było po nim bezpiecznie jeździć dużym samochodem.

A jak to się dzieje, że woda w Zatoce zamarza?

- Bałtyk jest dużo mniej zasolony, niż oceany. Szacuje się, że średnie zasolenie Bałtyku to około 0,7%, a zasolenie oceanów sięga 3,5%. Woda słonawa potrzebuje po prostu niższych temperatur, żeby zamarznąć. Jeżeli obniżymy temperaturę wody poniżej temperatury punktu zamarzania, to nie ma innej możliwości - ta woda musi zamarznąć. Dla Bałtyku ta temperatura to jest około - 0,7 stopnia Celsjusza. I oczywiście lód tworzy się na powierzchni morza, ponieważ jest lżejszy od wody.

Synoptycy prognozują, że niskie temperatury mogą się utrzymywać w Polsce przez kolejne dwa tygodnie. Czyli lodu nad Zatoką będzie więcej?

- Naturalnie. Woda ochładza się od temperatury powietrza. Szybciej woda będzie zamarzać przy brzegu, tam gdzie fale są mniejsze, gdzie plaża jest zmoczona przez wodę. A już tym bardziej w Zatoce, gdzie woda mniej faluje i jest bardziej płytko.

A jak wpływa to na świat roślin i zwierząt?

- Pojawienie się pokrywy lodowej powoduje przede wszystkim przerwanie wymiany gazowej pomiędzy wodą a atmosferą. Dodatkowo lód wpływa na proces fotosyntezy. Pokrywa sprawia, że dostaje się dużo mniej światła słonecznego. Oczywiście organizmy nie zginą po dwóch tygodniach mrozu. Większość z nich jest zmiennocieplna, niektóre zagrzebują się i zapadają w letarg. Natomiast gdyby pokrywa utrzymywała się kilka miesięcy, zauważylibyśmy zmiany w funkcjonowaniu organizmów: ich przemieszczenie lub po prostu zniszczenie. Najbardziej narażone na deficyty tlenowe są bezkręgowce, które mają najmniejszą możliwość przemieszczania się, np. małże.

Powstawanie lodu na morzu, tworzenie się lodowych plaż,  jak teraz na Wyspie Sobieszewskiej to rzadkość?

- Na przestrzeni ostatnich kilku lat jest to faktycznie stosunkowo rzadkie. Ale gdy jeszcze 10 lat temu prowadziliśmy badania w rejonie Zatoki Puckiej byliśmy w stanie zwyczajnie chodzić po lodzie. Teraz jesteśmy zaskoczeni takimi zjawiskami, ponieważ odzwyczailiśmy się od zimy w Polsce. Dawniej to nie robiło na nikim wrażenia. Dawniej część Zatoki Puckiej zamarzała prawie co roku. A z historii wiemy, że na przełomie XVII/XVIII wieku zimą podróżowało się do Szwecji saniami. Teraz z pewnością nam to nie grozi. Klimat się zmienia, jest zdecydowanie cieplej.

Niektórzy mogą być zdziwieni, że mówimy o globalnym ociepleniu, gdy za oknami jest siarczysty mróz.

- Pewnych rzeczy po prostu nie dostrzegamy. Na temperaturę powietrza bardzo duży wpływ ma ruch prądów oceanicznych. Niektórzy klimatolodzy uważają, że ocieplenie klimatu może doprowadzić do tego, że zmieni się przemieszczenie się mas wodnych. Mniej ciepła będzie transportowane z rejonów międzyzwrotnikowych do Europy. Co to spowoduje? W rejonach międzyzwrotnikowych będzie dużo cieplej, a u nas dużo zimniej. Mimo tego, globalnie będzie coraz cieplej. Musimy interpretować te zjawiska szeroko, a nie cieszyć się, że skoro spadł u nas śnieg, to globalnego ocieplenia nie ma.

*


Zima nie odpuszcza. Przed intensywnymi opadami śniegu ostrzegają synoptycy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Alarmy pogodowe obowiązują niemal w całej Polsce - miejscami są to ostrzeżenia najwyższego, trzeciego stopnia. Jednak prawdziwy mróz dopiero przed nami. W komunikacie IMGW czytamy, że „drugi tydzień lutego przyniesie pogłębienie zimowych warunków nad Polską. Będzie bardzo mroźno, miejscami wystąpią też silne śnieżyce. Należy spodziewać się też przeważnie dużej ilości zachmurzenia, a często też porywistego wiatru, powodującego nie tylko zawieje i zamiecie śnieżne, ale jeszcze bardziej obniżającego odczuwalną przez nas temperaturę powietrza”.