Zemsta po kanadyjsku

Tu trzeba zacząć od nazwiska. Pierre Thuot to kosmonauta o kanadyjsko-francuskim pochodzeniu. Jego nazwisko powinno wymawiać się: „tu it”. Zanim trafił do NASA w 1983 roku zrobił imponującą karierę jako wojskowy pilot w U.S. Navy. Potem uczestniczył w 3 kosmicznych misjach, pierwszą z nich była STS-36 w 1990 roku. Z tej okazji otrzymał specjalną naszywkę ze swoim nazwiskiem. Problem w tym, że zapisano je z błędem: „Thout”. Zdarza się (imię i nazwisko autora zawsze było wielokrotnie przekręcane, z czego Bartosz Kruger to jedna z zabawniejszych wersji). 

Oczywiście koledzy szybko zauważyli pomyłkę i ani myśleli odpuścić sobie dowcipy, przytyki i docinki. Pierre jednak był tym, który śmiał się ostatni. Po dwóch odwołaniach startu misja STS-36 w końcu miała ruszyć – 25 lutego 1990. Tego dnia wchodzący do specjalnego pomieszczenia, gdzie w odpowiednim ciśnieniu składowano ich kombinezony, kosmonauci odkryli zemstę Thuota. Podmienił naklejki z nazwiskami na wszystkich fotelach poza własnym na zawierające błędy. Na przykład Mike Mullane musiał skorzystać z miejsca oznaczonego „Molline”. Sprawiedliwości stało się zadość. 

 Świąteczne UFO

15 grudnia 1965 roku statek Gemini 6A miał spotkać się z Gemini 7 około 257 kilometrów nad Ziemią. Miało być to pierwsze spotkanie załogowych statków w historii. Dowodzący Gemini 6A Walter „Wally” Chirra miał ze sobą jedynie pilota, Toma Stafforda. Po tym jak doszło do rozdzielenia statków, Schirra skontaktował się z naziemną kontrolą i doniósł, że obserwuje właśnie niezidentyfikowany obiekt latający. 

W miarę jak obiekt się zbliżał, Wally donosił, że są to... sanie ciągnięte przez renifery i pilotowane przez sympatycznego brzuchatego starszego brodacza w czerwonej czapce. 

- Widzę moduł kontrolny i osiem mniejszych modułów z przodu. Pilot ubrany jest w czerwony kombinezon – mówił przez radio Schirra. Następnie wraz ze Stanfordem wyciągnęli harmonijkę ustną i dzwoneczki zabrane z Zimi. Naziemna kontrola miała przyjemność odsłuchać wykonane dla nich z kosmosu jedyne w swoim rodzaju „Jingle Bells”.

Źródło: How Stuff Works