Właściciele i operatorzy atrakcji zooturystycznych, od ekskluzywnych obiektów takich jak Dolphin Quest na Hawajach po tandetne pokazy małpek w Tajlandii, twierdzą, że ich zwierzęta żyją dłużej, bo nie są narażone na drapieżniki i inne zagrożenia środowiskowe. Podkreślają z dumą, że stworzenia, którymi się opiekują, są ich rodziną.

Ałła Azowcewa, która przez całe życie jest treserką delfinów w Rosji, kręci na to głową.
– Nie widzę w tej pracy żadnego sensu – mówi. – Sumienie mnie gryzie. Patrzę na moje zwierzęta i chce mi się płakać.

Azowcewa jeździ czerwoną furgonetką z delfinami wymalowanymi na bokach. Obecnie uczy sztuczek grindwale w Moskwarium, jednym z największych akwariów w Europie, niepowiązanym z wędrownymi pokazami delfinów. Ma wolny dzień, więc spotykamy się w kawiarni nieopodal placu Czerwonego.

Twierdzi, że zakochała się w delfinach pod koniec lat 80. XX w., po przeczytaniu książki Johna Lilly’ego, amerykańskiego neurobiologa, który otworzył nam oczy na inteligencję zwierząt. Przez 30 lat uczyła morskie ssaki wykonywania sztuczek. Ale przez cały czas była przybita faktem, że zmusza bardzo inteligentne, społeczne stworzenia do samotnego, jałowego życia w małych zbiornikach.

Białuchy występują w składanym akwarium pod dmuchanym namiotem w rosyjskim Saratowie. Nie cała zooturystyka wiąże się z wyjazdami do egzotycznych miejsc. Wędrowne widowiska dostarczają kontakt ze zwierzętami ludziom z małych miast w całej Rosji. Białuchy, chwytane na rosyjskich wodach, w takich warunkach nie żyją długo.

 

– To tak, jakby kazać fizykowi zamiatać ulicę – mówi o sytuacji delfinów. – Kiedy nie występują i nie trenują, po prostu wiszą w wodzie pyskami w dół. To wyraz najgłębszej depresji.
Zdaniem Azowcewej ludzie nie wiedzą, że zwierzęta często umierają krótko po schwytaniu, zwłaszcza w obwoźnych instytucjach. Trenerka mówi, że zna wiele akwariów w Rosji, które nielegalnie zastępują swoje zwierzęta nowymi.

Odławianie czarnomorskich delfinów do celów rozrywkowych jest nielegalne od 2003 r., ale według Azowcewej właściciele akwariów, którzy chcą zwiększyć liczbę swoich zwierząt, szybko i tanio mogą je kupić od kłusowników. Ponieważ te delfiny są pozyskiwane nielegalnie, nie mają mikroczipów identyfikacyjnych, którymi zazwyczaj oznaczane są w Rosji trzymane w niewoli walenie. Niektóre akwaria omijają tę trudność, wycinając mikroczipy martwych delfinów i wszczepiając je nowym, twierdzi treserka.

– Ludzie są tylko ludźmi. Kiedy widzą okazję, wykorzystują ją. – Azowcewa oświadcza, że chce, by ludzie poznali prawdę o pochodzeniu i traktowaniu wielu ssaków morskich, które tak lubią oglądać. 

– Nie obchodzi mnie, czy zostanę wylana – mówi wyzywająco. – Kiedy człowiek nie ma nic do stracenia, staje się naprawdę odważny.

 Siedzę na brzegu basenu bez krawędzi po górzystej, tajlandzkiej stronie granicy Tajlandii z Mjanmą, w kurorcie, w którym średnia cena pokoju przekracza tysiąc dolarów za noc. To Anantara Golden Triangle Elephant Camp & Resort. Na zewnątrz, za basenem, bujną dolinę przemierzają słonie. Obok mnie siedzi 20-letnia Stephanie van Houten, pół Holenderka, pół Francuzka, urodzona i wychowana w Tokio studentka Uniwersytetu Michigan. To kosmopolityczne pochodzenie i piękna twarz doskonale pasują do jej aspiracji – jest dokładnie tym rodzajem użytkowniczki Instagrama, która może zarabiać jako influencerka. To znaczy kimś, kto ma wystarczająco wielu zwolenników, by przyciągać sponsorów finansujących jego wpisy, podróże, garderobę i zasilających konto bankowe. Szacuje się, że w 2018 r. różne marki – reprezentujące modę, podróże, technikę i inne dziedziny – wydały 1,6 mld dolarów na kampanie reklamowe w mediach społecznościowych prowadzone przez influencerów.