Sa Pa, niegdysiejsza letnia enklawa francuskich urzędników kolonialnych, leży pośród tarasów ryżowych i lasów otulonych chmurami. W Wietnamie pola na wyżynach często uprawiane są przez rolników pochodzących z jednej z 53 oficjalnie uznanych mniejszości etnicznych. Niektóre z tych grup uprawiały opium po rządami francuskimi i kontynuowały tę działalność po ogłoszeniu przez Wietnam niepodległości w 1945 r. oraz następujących po sobie wojen – z Francją, USA i ich sojusznikami, a później z Chinami, które dokonały inwazji na północny Wietnam w 1979 r. Rodzina Lang pochodzi z grupy etnicznej Hmong i zamieszkuje Ta Van, wioskę leżącą na obrzeżach Sa Pa, która zyskała ostatnimi laty na boomie turystyki wycieczkowej.

Mimo to kardamon jest nadal ważnym źródłem dochodu mieszkańców wioski. Ojciec Lang, Giang, zaczął uprawiać roślinę w głębi obecnego Parku Narodowego Hoang Lien w 1994 r., zaraz po tym, jak rząd zakazał mu uprawy opium, które posadził tam w 1975 r., po wojnie z USA.

– Kiedyś uwielbiałem tam chodzić – powiedział, gdy siedzieliśmy u niego w salonie. – Teraz każę doglądać uprawy moim dzieciom. 

Czy uprawa kardamonu jest dobrym źródłem dochodu?

Park Narodowy Hoang Lien, ustanowiony w 2002 r., jest jednym z wielu chronionych obszarów w Wietnamie, gdzie mniejszości etniczne utrzymują się z uprawy ziemi należącej do państwa. Ścisłe egzekwowanie przepisów środowiskowych na chronionych obszarach jest często niemożliwe ze względu na ludzi o skromnych dochodach zamieszkujących okoliczne tereny, mówi Pamela McElwee, autorka książki Lasy są złote: drzewa, ludzie i przepisy środowiskowe w Wietnamie, profesor na Uniwersytecie Rutgersa.

– To po prostu nie ma szans powodzenia, więc niezbędne jest alternatywne rozwiązanie.

McElwee mówi, że „model kardamonowy” – gdzie mieszkańcy wiosek uprawiają thao qua w parku, a strażnicy w większości przypadków ich ignorują, jak dotąd sprawdza się całkiem nieźle. Jednak niektórzy farmerzy suszą strąki kardamonu nad ogniskami na terenie parku, co z formalnego punktu widzenia jest nielegalne. Lecz wycinanie całych lasów byłoby jeszcze gorsze, mówi profesor, więc władze często idą na takie ustępstwa, przynajmniej na razie.

Rolnicy myją zielone rośliny na kempingu w pobliżu upraw czarnego kardamonu w Parku Narodowym Hoang Lien. Grupa spędza tu kilka dni, w trakcie których zbierają i suszą kardamon na otwartym ogniu, a potem przewożą go do wioski. / Photograph by Ian Teh

Mimo to uprawa i zbiory kardamonu w górach Hoang Lien mogą być ryzykowne dla farmerów. Rosnące ceny przyprawy prowokują niektórych mieszkańców do kradzieży zbiorów sąsiadów. Coraz bardziej ekstremalne warunki pogodowe zakłócają coroczne zbiory. Sara Turner, geograf z Uniwersytetu McGill w Kanadzie, która bada wietnamski przemysł czarnego kardamonu, powiedziała mi, iż te ekstremalne warunki pogodowe mają związek ze zmianami klimatycznymi.

– Obecnie farmerzy mają do wyboru albo szukać alternatywnych źródeł dochodu, albo czekać na ewentualną poprawę – stwierdza McGill.
Rodzina Lang jest właśnie w takiej sytuacji. Sama Lang i jej mąż Duong, pochodzący z grupy etnicznej Muong, nie potrzebują kardamonu, aby zapewnić sobie bezpieczny byt, gdyż prowadzą agencję organizującą wędrówki krajoznawcze. Ale już brat Lang, Cho, postrzega uprawę kardamonu jako klucz do dobrobytu, pomimo ryzyka finansowego.

Jak wygląda zbiór kardamonu? 

Ścieżka do pola kardamonu Cho pięła się w górę przez sięgające do pasa jeżyny drapiące moje gołe nogi. Byliśmy na prawie 2150 m, a zaczęliśmy dzień w połowie tej wysokości. Lang, która zawodowo chodzi po górach, brakowało tchu. Ale Duong nadal wyglądał nonszalancko, z papierosem zwisającym z kącika ust.

Dotarliśmy do celu, gdy zapadał zmrok, i przywitaliśmy się z Cho, który przybył wcześniej, by rozbić obozowisko. Zatrzymałem się na moment, aby nasycić oczy widokiem. Setki mniej więcej trzymetrowych roślin, z grubymi, jasnozielonymi liśćmi podobnymi do tych u bananowca, porastały brzegi strumienia. Nad kardamonem górowały stare drzewa, których omszałe pnie i spękane gałęzie wznosiły się wysoko.

Zastanawiało mnie, jak tym wspaniałym okazom udało się przetrwać tu tak długo, pomimo wycinki w północnym Wietnamie wielkich połaci lasów na drewno. Nasz rozbity na brzegu strumienia obóz był skromny: wielki kawał niebieskiego brezentu rozpostarty na tyczkach z bambusa nad bunkrem, który niegdyś ojciec Lang wykopał w zboczu góry. W środku palił się ogień oraz znajdowało się posłanie ułożone z suchych liści. To tu mieliśmy jeść, spać i prażyć strąki kardamonu przez następne dwa dni. Miejsce aż wrzało od pracy. Cho zwerbował do pomocy przyjaciół, sąsiadów i znajomych.

Rolnicy opalają świeżo zebrane strąki kardamonu, które po tym procesie zmieniają kolor z czerwonego na kawowo brązowy. / Photograph by Ian Teh

Zbiór przyprawy rozpoczął się następnego dnia wczesnym rankiem, po zjedzeniu przygotowanego nad ogniskiem śniadania złożonego z ryżu, rozpuszczalnej kawy i tłustych kawałków solonej wieprzowiny. Plantacja kardamonu – 2100 roślin według ojca Lang – została rozparcelowana między dwie łagodnie nachylone doliny.

Cho podzielił nas na dwie grupy i zaczęliśmy się wspinać w górę koryt. Każdy niósł maczetę. Nasze zadanie polegało na wyłuskaniu niedojrzałych, czerwonych strąków z podstawy rośliny i na jednoczesnym usuwaniu okolicznych zarośli. Dzięki temu roślina będzie miała miejsce na wyprodukowanie wielu nowych strąków przed kolejnymi zbiorami.