Chris Dickman, ekolog z University of Sydney, powiedział, że jego pierwotne szacunki na poziomie 500 milionów martwych zwierząt były zachowawcze i obejmowały tylko te w stanie Nowa Południowa Walia, a rzeczywista ilość ofiar wśród zwierząt okazała się być ponad dwukrotnie większa. Wstępne kalkulacje odnosiły się tylko do obszaru Nowej Południowej Walii i nie obejmowały nietoperzy, żab i bezkręgowców. 

 

 

Chociaż pożary buszu nadal pustoszą ogromne połacie tego regionu, rzesze służb i ochotników na miejscu robią wszystko, by ratować zwierzęta przed śmiercią w ogniu i leczyć te, które od niego ucierpiały, a internauci z całego świata wpłacają datki, by pomóc Australii w tym ciężkim czasie.

 

W wyniku pożarów niektórym zagrożonym gatunkom grozi całkowite wyginięcie – należą do nich między innymi niektóre gatunki żab, oposów, czy owadów. Od czasu rozpoczęcia pożarów również ogromna ilość rudawek wielkich (bardzo duże nietoperze, zwane też latającymi lisami) trafia do szpitali dla zwierząt, a koale straciły ponad 30 procent swojego siedliska w Nowej Południowej Walii, jak podaje federalna minister środowiska Sussan Ley. Szacuje się, że zginęło ponad 20 000 misiów koala, czyli ponad połowa ich populacji na wyspie.

 

 

Janine Green, wolontariuszka organizacji WIRES Wildlife Rescue, powiedziała, że po pożarach niezwykle trudno będzie odbudować wszystkie populacje zwierząt. Już przed pożarami z rozmnażaniem było raczej przestojowo, a teraz te zwierzęta straciły trawę, dostęp do wody i swoje siedliska, więc Green dodaje, że czarno widzi dalszy rozrost większości ich populacji, podkreślając, że nigdy nie spotkała się z problemem o takiej skali.

 

Władze Australii wydały na początku tygodnia ostrzeżenie, że zapowiada się pogorszenie fali pożarów, a niektóre z nich prawdopodobnie połączą się w jeden wielki “mega płomień”, który będzie jeszcze trudniejszy do opanowania.

 

Katarzyna Mazur