Islandzkie władze uspokajają, że dzięki wprowadzeniu nowych procedur tym razem nie dojdzie do paraliżu ruchu lotniczego na skalę tego, jaki miał miejsce w 2010 r. Wówczas po erupcji wulkanu Eyjafjallajoekull do atmosfery przedostała się ogromna chmura pyłu, która utrzymywała się przez tydzień i spowodowała odwołanie ponad 100 tys. lotów nad Europą - podaje PAP. W Polsce powoli zaczyna się panika, a ja jak jest w Reykjaviku? Jesteśmy na miejscu: Przeczytaj tutaj.