Handel ludźmi: dlaczego przestępcom udaje się uniknąć kary? 

Pewnego popołudnia przed dwoma laty Giriraj Panda, prawnik z Haldii, który pomagał prowadzić sprawy dotyczące handlu żywym towarem, jadł lunch w ulicznej budce niedaleko siedziby sądu, kiedy nagłe zamieszanie zaburzyło typowy porządek tej czynności. Panda podniósł głowę i zobaczył pędzącego mężczyznę, którego goniło dwóch policjantów. Funkcjonariusze byli zbyt powolni.

Mężczyzna wskoczył na motocykl prowadzony przez wspólnika i uciekł. Panda, zatrudniony przez Sanlaap, aby reprezentować kobiety w sprawie przeciwko Bhakcie i innym, rozpoznał uciekiniera. Był to Bhakta właśnie. Miał się pojawić w sądzie, gdy udało mu się uwolnić od funkcjonariuszy przytrzymujących go za ręce w drodze do budynku. 

„Bhakta już wcześniej był oskarżony w podobnych sprawach”, powiedział Panda. Ale jego prawnicy wywalczyli zwolnienie za kaucją. Tym razem nie zdołali go wybronić od zarzutów, więc zaryzykował brawurową ucieczkę. Siedział wtedy w więzieniu już od półtora roku. 

Właścicielom domów publicznych i przemytnikom wykorzystujący nieletnich często udaje się uniknąć kary nie dlatego, że policja nie jest w stanie wyegzekwować prawa, ale dlatego, że indyjski system sądowniczy zostawia wiele otwartych dróg ucieczki. Sądy są zasypane sprawami i zaległości są tak duże, że procesy ciągną się latami. Czasami sądy nie mają wyjścia i zezwalają zatrzymanym wyjść za kaucją, gdy oskarżyciele nie wniosą zarzutów na czas, na skutek niekompetencji bądź korupcji. 

Pomimo tej ponurej sytuacji nie zaniechano wysiłków mających na celu postawienie przemytników przed sądem. Jak powiedział Panda, w ciągu ostatnich sześciu lat jemu i jego współpracownikom udało się doprowadzić do skazania w kilkunastu sprawach o handel ludźmi w rejonie Haldi. Panda obiecał walczyć i udowodnić zasadność postawionych Bhakcie zarzutów, którego namierzono i aresztowano kilka tygodni po ucieczce.  Sprawa jest w toku i może ciągnąć się latami. Bhakta wyszedł za kaucją na początku roku  – to decyzja, do której oskarżyciele złożą apelację. 

– Ponieważ przemytnicy i właściciele domów publicznych mają duże możliwości finansowe, łatwo jest im uniknąć kary – powiedział Panda. – Ale my się nie poddamy.  

Mala mieszka w South 24 Parganas i została sprzedana w kwietniu 2017 do burdelu w Agrze w Indiach. Miała 18 lat. Udało jej się zadzwonić do matki z telefonu komórkowego klienta, co pozwoliło policji wyśledzić jej miejsce pobytu i uratować. Mali opisała osoby, które ją sprzedały, co pomogło śledczym znaleźć i aresztować kilku podejrzanych. Po tym czasie wyszła za mąż za mężczyznę, którego wspierała jej rodzina. „Zaakceptowali mnie taką, jaka jestem, pomimo mojej strasznej przeszłości” - powiedziała.  / PHOTOGRAPHS BY SMITA SHARMA

Rodziny ofiar handlu ludźmi. Jak radzą sobie z traumą? 

Kilka miesięcy po mojej wizycie w Sneha, Sayeda zaczęła cierpieć z powodu ostrych bólów brzucha. Parę dni wcześniej miała taneczny występ w schronisku. Pracownicy Sneha natychmiast zawieźli ją do szpitala, gdzie zmarła kilka godzin później. Lekarze przypisują śmierć Sayedy niewydolności wątroby, której najprawdopodobniej nabawiła się od picia ogromnych ilości alkoholu. 

W listopadzie 2018 r. pojechałem do Khulny z fotografką Smitą Sharmą, by zobaczyć się z rodziną ofiary handlu ludźmi. Matka Sayedy poprowadziła nas nieutwardzoną ścieżką do domu, w którym dziewczyna dorastała. Ojciec, drobny, wychudzony mężczyzna, przywitał się z nami anemicznie. 

Kiedy matka Sayedy opowiedziała, jak bardzo jej córka lubiła śpiewać i tańczyć, pokazałem jej zdjęcie Sayedy z Anjali i innymi dziewczętami zrobione po występie tanecznym. Na zdjęciu Sayeda ma na sobie jaskrawe sari w kolorze fuksji i uśmiecha się radośnie. Matka popatrzyła na zdjęcie i po chwili zaczęła łkać. 

– Moja córka miała takie proste, niewinne serce – powiedziała przez łzy. – To ją zgubiło. 

Rodzice Sayedy wiedzieli, że została uprowadzona do domu publicznego, ale chcieli wiedzieć więcej na temat tego, co tam przeszła, więc puściłem im nagranie z mojej rozmowy z Sayedą. Matka pochyliła się, żeby posłuchać. Ojciec siedział na podłodze w pokoju obok, tępo patrząc w ścianę. Gdy Sayeda zaczęła opowiadać o tym, czego doświadczyła, odwrócił głowę. Nie odezwał się tego popołudnia ani słowem. Przemówił następnego dnia, kiedy wróciłem, aby pożegnać się z rodziną ofiary handlu ludźmi. Wyznał, że od śmierci Sayedy stał się chaotyczny, często omijał posiłki i kąpiele, a zamiast wozić pasażerów rikszą, siedział godzinami przy drodze, sparaliżowany cierpieniem. 

– Córka była całym moim światem – powiedział. – Była wiecznie szczęśliwa i przynosiła szczęście innym, a teraz jej nie ma. 

Po półtora roku spędzonym schronisku, Anjali w końcu wróciła do domu do matki w Siliguri i podjęła pracę w fabryce. Kiedy odwiedziłem ją w grudniu 2019 r., 19-letnia wówczas dziewczyna pomagała mamie w pracach domowych. Anjali powiedziała mi, że czuje się samotna. Tęskni za przyjaciółkami ze schroniska, które jak nikt inny rozumiały jej cierpienie. Kiedyś usłyszała sąsiadów rozmawiających o tym, że trudniła się nierządem. Oczywistym było, że próby zhańbienia dziewczyny przez sąsiadów pogłębiły jej izolację. Mogła udawać, że sąsiedzi nie istnieją, ale ignorować matkę, która stała się nadopiekuńcza, było trudniej. W rezultacie Anjali czuła się stłamszona. 

– Mówię jej: zostań w domu, siedź z nosem w telefonie, oglądaj filmy na TikToku, jak chcesz – powiedziała jej mama. – Nawet nie waż się znowu postawić stopy na niewłaściwej drodze. 

Zapytałem, co ma na myśli. Czyż Anjali nie była ofiarą? Czy to źle się zakochać?

– Tak, wiem, że się zakochała. Któż mógł przypuszczać, że ten chłopak miał tak nikczemne intencje? – powiedziała matka. – Chodzi mi o to, że jest bezbronna. Jest młoda. Z łatwością może ją zwabić kolejny chłopak, który obieca jej małżeństwo, a potem sprzeda tak jak poprzedni. 

– Można mnie oszukać raz – powiedziała Anjali. – Nie więcej. 

– Mówię jej, żeby nie uciekała z ukochanym. Jeśli kogoś polubisz, powiedz mi, a ja sprawdzę jego przeszłość i wydam cię za mąż.

Anjali  powiedziała matce, że nie pokocha już nikogo. Wyznała mi, że to, czego naprawdę pragnie, to móc pójść gdziekolwiek i kiedykolwiek zechce. Anjali chciała skuter. Nie podobało jej się, że matka oszczędzała, aby kupić starszemu bratu motocykl.

– Będę ci kupować takie rzeczy, jak wyjdziesz za mąż – powiedziała łagodnie matka. 

Anjali posłała jej ironiczny uśmiech. Pomimo irytacji zdawała sobie sprawę, że miała znacznie więcej szczęścia niż wiele ofiar handlu ludźmi, których rodziny nie chciały przyjąć z powrotem, obawiając się szykan ze strony krewnych i sąsiadów. Walka Anjali o odbudowanie jej życia była daleka od zakończenia, jednak widząc wsparcie rodziny oraz cichą determinację dziewczyny, wyjechałem pełen nadziei, że pewnego dnia znajdzie wolność, której pragnie. 

 

Źródło: NationalGeographic.com: Stolen lives: The harrowing story of two girls sold into sexual slavery