Geniusz Alberta Einsteina – czym się wyróżniał mózg naukowca?

Muzeum Medyczne Müttera w Filadelfii przechowuje najprzedziwniejsze eksponaty. Na najniższej półce w szklanym słoju pływa podwójna wątroba XIX-wiecznych zrośniętych bliźniąt Changa i Enga Bunkerów. To od nich wziął się termin „bliźnięta syjamskie”, jako że urodzili się w Tajlandii, zwanej wówczas Syjamem. Obok zwiedzający zobaczą zniekształcone przez podagrę kończyny; kamienie moczowe Johna Marshalla, słynnego prezesa Sądu Najwyższego USA z lat 1801-1835; nowotwór wycięty ze szczęki prezydenta Grovera Clevelanda; kość udową żołnierza z wojny secesyjnej z tkwiącym w niej nadal pociskiem. Jeden eksponat wzbudza wyjątkowe zainteresowanie. Jeśli przyjrzeć się dokładniej gablocie, w której jest umieszczony, zobaczy się na szybie ślady przyciskanych do niej czół.

Obiekt, który tak fascynuje zwiedzających, że aż przyklejają twarze do gabloty, to drewniana skrzyneczka zawierająca 46 szkiełek z mikroskopowymi skrawkami mózgu geniusza – Alberta Einsteina. Jeden z preparatów umieszczono pod lupą, dzięki czemu możemy zobaczyć kawałek tkanki o rozmiarach znaczka pocztowego uwidaczniający pełne wdzięku fałdy i zakręty, które można by wziąć za widok meandrującej rzeki z lotu ptaka. Fragmenty mózgu Einsteina fascynują mimo tego – a może właśnie dlatego – że jego budowa nie wyróżnia się niczym szczególnym. Wiele eksponatów w muzeum to przykłady wad, chorób i zniekształceń. Mózg Einsteina to przykład możliwości, potencjału, zdolności wyjątkowej inteligencji, geniuszu do wybicia się. 

– Postrzegał inaczej niż pozostali – mówi Karen O’Hair, zwiedzająca muzeum, przyglądając się brązowawemu preparatowi – I potrafił zajrzeć głębiej, poza to, co był w stanie dostrzec, a to coś zdumiewającego.

W dziejach od czasu do czasu pojawiały się indywidualności, które wzbijały się i zmieniały te dziedziny życia, którymi się zajmowały. Murasaki Shikibu jako pionierka literatury. Michał Anioł jako mistrzowski geniusz malarstwa i rzeźbiarz. Maria Skłodowska-Curie jako przenikliwy naukowiec. Niemiecki filozof Arthur Schopenhauer pisał: „Geniusz oświetla swoją epokę tak, jak kometa rozjaśnia trajektorie planet”.

Rozważmy wpływ Einsteina na fizykę. Nie rozporządzając innymi narzędziami poza siłą własnych myśli, przewidział (w ramach ogólnej teorii względności), że przyspieszające masywne obiekty – jak czarne dziury obiegające się nawzajem po orbicie – będą wytwarzać zmarszczki czasoprzestrzeni. Trzeba było jeszcze stu lat i ogromnych mocy obliczeniowych, a także niezwykle skomplikowanych urządzeń technicznych, by potwierdzić to, co Einstein przewidział.

Einstein zrewolucjonizował nasze pojmowanie praw rządzących wszechświatem. Ale nasze rozumienie funkcjonowania takich geniuszów jak Einsteina wciąż tkwi w powijakach. Czym różniły się jego umysł, procesy myślowe, od tych, którymi rozporządzają zwykli, choćby i bardzo inteligentni ludzie? Co sprawia, że ktoś jest geniuszem?

Filozofowie od dawna zastanawiali się nad źródłami geniuszu. Jak pisze w swojej książce Divine Fury: A History of Genius historyk Darrin McMahon, starożytni myśliciele greccy wierzyli za Hipokratesem, że „natchnione siły” poetów, filozofów i innych wybitnych twórców biorą się z nadmiaru w ciele czarnej żółci, jednego z „humorów”, czyli soków żywotnych. Z kolei frenolodzy próbowali szukać geniuszu w uwypukleniach głowy. Kolekcjonowali, mierzyli i ważyli czaszki, między innymi czaszkę Immanuela Kanta. Nie znaleźli żadnej cechy związanej bezpośrednio z geniuszem. Trudno się spodziewać, żeby takie coś dało się znaleźć. Geniusz jest zbyt nieuchwytny, subiektywny, zbyt nierozerwalnie powiązany z werdyktem historii, żeby łatwo dało się go określić.

I wymaga ujawnienia się zbyt wielu zdolności, by dało się go uprościć do jednego punktu na skali ludzkich cech. Możemy jedynie próbować go zrozumieć, rozwikłując skomplikowaną, splątaną sieć elementów: inteligencji, twórczej oryginalności, wytrwałości i szczęścia, które wspólnie tworzą kogoś, kto jest zdolny zmienić świat.