Richard Martinez, agent DEA: Chciałem numerów. Liczyliśmy na to, że dopadniemy szefostwo Zetas. Pomyślałem, że te numery dadzą nam największą szansę na ich złapanie.

Gdy przychodzi co do czego, wielu z tych facetów ucieka ze Stanów Zjednoczonych. Ale Ameryka to nadal jest najlepszy kraj na świecie, zwłaszcza jeśli się tu wychowałeś. Chcesz móc w końcu wrócić do Ameryki. Jeżeli twoja rodzina jest tutaj, chcesz się znaleźć w jej pobliżu. Pomyślałem, że kiedy José uświadomi sobie, jaka jest sytuacja, zrobi wszystko, co będzie musiał, żeby nam pomóc. Dopóki miałem okazję, zamierzałem go naciskać.

Vasquez, skazany członek Zetas: Zdobyłem wszystkie numery – 40, 42 i pozostałych. Nie wiedziałem, co mają zamiar z nimi zrobić. Sądziłem, że chcą im założyć podsłuch czy coś w tym rodzaju. Nie przyszło mi na myśl, że prześlą te numery z powrotem do Meksyku. Mówiłem, by tego nie robili, bo mnóstwo ludzi zostanie zabitych. I nie tylko to, bo ja sam nadal tam byłem. Wciąż kręciłem się wokół tych ludzi. Powiedzieli, że tego nie zrobią. Richard mówił, że muszę mu ufać.

Jakieś trzy tygodnie po tym, jak Vasquez dostarczył DEA numery identyfikacyjne telefonów, przywódcy kartelu dowiedzieli się, że jeden z ich ludzi jest zdrajcą. Źródła sił ochrony porządku publicznego powiązane z tą sprawą stwierdziły, że szef DEA w stolicy Meksyku podzielił się informacją na temat numerów z oddziałem meksykańskiej policji federalnej zwanym Poufną Jednostką Dochodzeniową, który był szkolony i weryfikowany przez DEA, ale wciąż miał trudności z ochroną informacji przed kryminalistami. Według wspomnianych źródeł za przeciek był odpowiedzialny któryś z funkcjonariuszy jednostki. Jej ówczesne dowództwo nie odpowiedziało na liczne prośby o rozmowę.

Szefowie Zetas nie mieli większych trudności z zawężeniem listy potencjalnych kapusiów, bo bardzo niewiele osób miało dostęp do numerów identyfikacyjnych ich telefonów. Należeli do nich Mario Alfonso „Poncho” Cuéllar, główny pomocnik braci Treviño w stanie Coahuila, oraz Héctor Moreno, jego prawa ręka.

Nie mówiąc nic Cuéllarowi, Moreno dał numery Vasquezowi. Odwdzięczał mu się za przysługę. Człowiekiem złapanym w furgonetce z 802 tys. dolarów w baku był Gilberto, brat Moreno. Wobec perspektywy 20 lat więzienia Gilberto wyznał, że pracuje dla Zetas, a pieniądze należą do braci Treviño. Vasquez zlecił swemu prawnikowi reprezentowanie Gilberto i obiecał, że nie powiadomi nikogo z kartelu o jego obciążających zeznaniach.