Od kilku dni Francja nie schodzi z nagłówków gazet i serwisów informacyjnych. Nie tylko Europa przygląda się wyborom prezydenckim nad Sekwaną. Czy zmiana głowy państwa wpłynie na przebieg wojny w Ukrainie? To pytanie zostawiam politykom i dyplomatom. Francji przyglądam się teraz nie z pobudek politycznych, a społecznych. Przy okazji wyborów prezydenckich bardzo często na jaw wychodzą problemy, o których na co dzień się mówi. Tak też dzieje się teraz w Paryżu, mieście kojarzonym z luksusami i wystawnym życiem.

Paryż ma różne oblicza

Większość turystów odwiedzających francuską stolicę nie wie pewnie nawet, że miasto dzieli się na 20 dzielnic. Nie wszystkie wyglądają jak z przewodnika. I to też jest Paryż. Paryż, który dzieje się tuż obok, a którego nie chcemy widzieć.

Dla porządku, Paryż nie jest mniej lub bardziej bezpieczny niż inne stolice w Europie. Jak w każdym większym mieście są tu miejsca, które nie cieszą się najlepszą reputacją – najczęściej przedmieścia. Kiedy pojawia się temat tzw. slumsów Paryża, najczęściej wymieniana jest okolica Saint-Denis, gdzie zarówno nocą, jak i za dnia po ulicach spacerują prostytutki.


Saint-Denis. / fot. Michel Setboun

Nieciekawie jest też w Clichy-sous-Bois, miejscowości wchodzącej w skład paryskiej aglomeracji. Blokowiska z lat 60. i 70. zamieszkują głównie migranci z Afryki. Dużym problemem społeczności jest bezrobocie utrzymujące się na poziomie powyżej 20 proc. Do tego dochodzą przestępstwa, chociaż po zamieszkach w 2005 r. jest tam już nieco spokojniej.

Nierówności społeczne dotyczą nie tylko przedmieść Paryża. Były premier Manuel Valls porównał problem do zjawiska apartheidu. Niestety, do tej pory nie został on rozwiązany, o czym przypomina NasDas, czyli Nasser Sari.

Francja mniej luksusowa, czyli witamy w slumsach

Ten 25-latek ma ponad milion obserwatorów w mediach społecznościowych. To żaden rekord, jednak od innych influencerów różni się tym, że nie pokazuje wystawnego życia. Mieszka w Perpignan, 30 kilometrów od granicy z Hiszpanią. Na peryferiach miasteczka w dzielnicy St Jacques ponad 60 proc. osób żyje w ubóstwie. Większość z nich to katalońscy Romowie. Liczną grupą są również Arabowie.

NasDas pokazuje w internecie Francję spoza przewodnika. Relacjonowanie życia w dzielnicy robotniczej przysporzyło mu ogromnej popularności. Jedni oglądają go z ciekawości, inni dlatego, że się z nim utożsamiają. W końcu St Jacques to niejedyna taka enklawa we Francji.


Perpignan. / fot. Walter Bibikow / Getty Images

Za dużymi zasięgami w internecie idą duże pieniądze. 25-latek może pochwalić się płatną współpracą ze znanymi markami. Przekonuje jednak, że 80 proc. swoich przychodów przeznacza na rozwój dzielnicy, w której się wychował. Inwestuje między innymi w edukację. Zachęca młodzież do chodzenia do szkoły i organizuje akcje sprzątania ulic. Jak twierdzi, wizerunek St Jacques powoli się zmienia. Miasto wciąż ma jednak wiele do zrobienia.

– To rzeczywistość, której nie powinniśmy ukrywać. Niestety, przemoc jest nadal częsta. Dla mnie zbyt częsta, bo jej nie znoszę – mówił w rozmowie z „Guardianem”.

Z Internetu do parlamentu

NasDas planuje kandydować do zgromadzenia narodowego w najbliższych wyborach. Jeśli zdobędzie poparcie, ma szansę zostać jednym z czterech posłów reprezentujących region Pirenejów Wschodnich.

– Chcę przełamać stereotypy [...], aby pokazać Francji, kim jesteśmy – cytuje go „Guardian”.

Influencer wie, że lokalne władze dostrzegają go już teraz. Nawiązanie współpracy nie jest jednak łatwe. St Jacques ma długą i skomplikowaną historię niezdrowej zależności między mniejszościami a przywódcami. W latach 70. XX wieku ceną za głosy w wyborach miał być sprzęt AGD. 25-latek wierzy, że uda mu się zawalczyć o dobre imię dla wykluczanej społeczności.