Należąca do Elona Muska firma SpaceX przygotowuje się do pierwszego startu z prędkością orbitalną swojej flagowej rakiety księżycowo-marsjańskiej. Górny stopień Starshipa i wzmacniacz Super Heavy miały oderwać się od Ziemi 17 kwietnia po południu. Jednak start przesunięto. Odbył się w czwartek, 20 kwietnia po południu.

Test najpotężniejszej rakiety świata powiódł się częściowo. Rakieta wystartowała, a silniki pierwszego stopnia zadziałały poprawnie. Problemy zaczęły się chwilę po starcie. Miało wtedy nastąpić oddzielenie się pierwszego i drugiego stopnia rakiety, czyli Ship 24 i boostera.

W pewnej chwili rakieta zaczęła zawracać i robić fikołki w powietrzu. Kolejne silniki Raptor kończyły działanie, a rakieta obracała się w sposób niekontrolowany. W pewnej chwili pojawił się ogień. Komentatorzy przekazali informację, że lot rakiety został celowo przerwany przez zainicjowanie procedury autodestrukcji. Wygląda na to, że kontrolerzy utracili kontrolę nad Starshipem.

Czy jest to zła wiadomość? SpaceX pokazał nam przy okazji np. rakiet Falcon, że testy rozwiązań firmy potrafią być wybuchowe. Jednak docelowo zebrane w ten sposób dane poprawiają bezpieczeństwo rakiet. Starship jest w tej chwili najpotężniejszą rakietą świata. Dorównać jej mogła tylko radziecka konstrukcja N1. Ale te rakiety nigdy nie wykonały udanego startu, a ich najdłuższy lot trwał zaledwie 107 sekund.

Rakieta Starship gotowa do startu

Gigantyczna, mierząca 120 metrów wysokości dwustopniowa rakieta Starship czekała na platformie startowej od 5 kwietnia. Starship składa się z ogromnego wzmacniacza pierwszego stopnia, zwanego Super Heavy, i statku kosmicznego wyższego stopnia określanego jako Starship. Lot testowy wykorzystywał prototypy Ship 24 i Booster 7.

Starship i jego loty testowe były jednymi z najgłośniej komentowanych osiągnięć w sektorze kosmicznym. Na lot orbitalny czekaliśmy od zeszłego roku. Ale najbliższy test, choć ekscytujący, był tylko kolejnym krokiem na długiej drodze do uzyskania pełnej operacyjności wyrzutni.

Pierwszy stopień rakiety wpadnie do oceanu

Cały lot miał zająć około 90 minut. Starship miał wystartować ze Starbase, polecieć na wschód, przelecieć nad Zatoką Meksykańską i między Florydą a Kubą. Lot zakończyłby w pobliżu Hawajów.

Co ważne, zarówno Super Heavy, jak i Starship zostały zaprojektowane tak, aby wielokrotnego użytku. Jednak w wypadku tego testu nie było planowane lądowanie na którejś z pływających platform SpaceXa. Oba pojazdy po prostu miały wpaść do oceanu.

Siedem silników Raptor dolnego stopnia miało wyłączyć się dokładnie w 33 sekundzie lotu i oddzielić od statku kilka sekund później. Booster 7 uruchomiłby ponownie kilka wybranych silników, aby sprowadzić dolny człon rakiety w pobliże Teksasu. Osiem minut po starcie Super Heavy wpadłby do Zatoki Meksykańskiej około 32 kilometry od wybrzeża.

Pojazd Starship wejdzie na orbitę

Tymczasem sześć silników Raptor górnego stopnia Starship uruchomiłoby się po 177 sekundach, czyli po niespełna trzech minutach lotu. Silniki te miały dziać przez około 6,5 minuty.

Prototyp Ship 24 nie wykonałby pełnego lotu dookła Ziemi. Cel jest inny – Starship miał osiągnąć tzw. prędkość orbitalną, która wynosi 28 160 km/godz. Jest to tzw. pierwsza prędkość kosmiczna. Aby statek mógł polecieć dalej, na przykład w kierunku innych planet, konieczna jest druga prędkość kosmiczna, czyli 40 284 km/godz. Chociaż Starship ma być docelowo rakietą marsjańską, w chodziło wyłącznie o sprawdzenie, czy statek osiągnie prędkość orbitalną.

Gdyby wszystko poszło pomyślnie, Ship 24 wpadły do oceanu nieopodal Hawajów, około 100 km od północno-zachodniego wybrzeża Kauai. Miało do tego dojść równo 90 minut po starcie z Boca Chica.

Starship będzie współpracował z satelitami Starlink

Lot testowy miał na celu dostarczenie wielu cennych informacji dla SpaceX. Specjaliści firmy chcą określić dynamikę wejścia w atmosferę i lepiej zrozumieć, czego doświadcza pojazd w trakcie lotu. – Jest to niezwykle trudne do przewidzenia poprzez symulacje obliczeniowe – wyjaśniali przedstawiciele firmy w dokumencie, jaki przedłożyli amerykańskiej Federalnej Komisji Łączności (FCC) w 2021 roku.

W kolejnym zgłoszeniu FCC z 2021 roku SpaceX twierdzi, że zarówno booster, jak i statek kosmiczny Starship będą wyposażone w terminale satelitarne Starlink. Ma to pokazać, że podczas operacji startu można uzyskać stałą łączność o wysokiej prędkości transmisji danych.

Konstelacja satelitów SpaceX może umożliwić komunikację podczas wejścia w atmosferę, gdy zjonizowana plazma wokół statku kosmicznego blokuje konwencjonalne częstotliwości telemetryczne. Testy te wykażą zdolność Starlink do poprawy wydajności i bezpieczeństwa przyszłych misji orbitalnych.

Czy Starship będzie główną rakietą NASA?

Ten pierwszy lot z prędkością orbitalną jest jak dotąd najtrudniejszym i najbardziej znaczącym krokiem w rozwoju Starshipa. Niezależnie od wyniku, dostarczył ważnych danych pozwalających na dopracowanie rakiety. A przypomnijmy, że górny człon rakiety, czyli Starship, został wybrany na lądownik księżycowy przez NASA.

Coraz częściej słyszy się też głosy, że cały odzyskiwalny Starship może docelowo zastąpić w misjach księżycowych rakietę SLS. Na razie jest to oczywiście dzielenie skóry na niedźwiedziu. Starship wciąż nie jest w pełni operacyjny. Natomiast SLS przeszedł pomyślnie pierwszy poważny test, jakim było wyniesienie statku misji Artemis 1. Jednak patrząc na dynamiczny rozwój SpaceX, to wszystko może się zmienić w przeciągu roku lub dwóch.

Start można oglądać na stronie SpaceX.