– Jeśli chłopiec zachowuje się jak dziewczyna (chce mieć długie włosy, przymierzać buty mamy albo nosić sukienki i bawić się lalkami), mówi sobie: „Zachowuję się jak dziewczyna, więc muszę być dziewczyną” – powiedział mi Vilain. Zaś takie preferencje to ekspresje tożsamości płciowej, a nie tożsamość jako taka. Vilain uważa, że rodzice powinni podejść do sprawy spokojnie i przypomnieć chłopcu, że może robić to samo co dziewczyny, ale nie oznacza to, że jest dziewczyną.
 

Henry po urodzeniu został uznany za chłopca, ale sam uważa się za kogoś „płciowo kreatywnego”. Wyraz tej tożsamości daje swoim niecodziennym wyczuciem stylu. Rodzice zapisali go na zajęcia Bay Area Rainbow Day Camp, gdzie poznaje słownictwo, które umożliwi mu opisanie swoich uczuć. 
 

Jean Malpas opowiada, że w ramach jego projektu dotyczącego płci i rodziny u dzieci, które mówią, że chciałyby być innej płci, doradcy zwracają uwagę na trzy rzeczy – czy pragnienie to wyrażają „stale, konsekwentnie i stanowczo”. I wiele dzieci, które przychodzą do jego poradni, spełnia te kryteria. Czasem są to nawet pięciolatki. – Zmagają się z tymi emocjami od dłuższego czasu i nie oglądają się za siebie.
 

Tak było w przypadku córki pisarki Marlo Mack z Seattle (takiego pseudonimu używa na potrzeby swoich podcastów i bloga, by chronić tożsamość swego dziecka). Dziecko Mack urodziło się jako chłopiec, który jednak już w wieku trzech lat upierał się, że jest dziewczynką.
 

Zgodnie z zaleceniami Vilaina Mack próbowała wytłumaczyć mu, że chłopiec może robić różne rzeczy. – Powtarzałam mu, że może być chłopcem i bawić się Barbie, nosić, cokolwiek mu się spodoba: sukienki, spódnice, błyskotki – mówi Mack w swoim podcaście How to be a Girl. – Ale moje dziecko mówiło: nie, jestem dziewczynką.
 

W końcu po roku walki Mack pozwoliła swojemu czteroletniemu dziecku wybrać dziewczęce imię, używać żeńskich zaimków i pójść do przedszkola jako dziewczynka. Prawie natychmiast zniknęło przygnębienie. W podcaście, który ukazał się dwa lata później, Mack opowiadała, że jej transgenderowa córka, sześciolatka, „kocha być dziewczynką prawdopodobnie najbardziej ze wszystkich dziewczyn na świecie”.
 

Twierdząc, że nie należy zachęcać każdego dziecka, które zapragnie być chłopcem albo dziewczynką, Vilain zraża do siebie niektórych transgenderowych aktywistów. Podkreśla jednak, że stara się nie myśleć stereotypami dotyczącymi płci. Próbuję być orędownikiem różnorodnej ekspresji tożsamości płciowej. Chłopcy czy mężczyźni mogą mieć długie włosy, lubić taniec i operę, nosić sukienki, jeśli mają na to ochotę, kochać mężczyzn, ale nie oznacza to, że są dziewczynami.
 

A dziewczyny mogą golić głowy, przekłuwać różne części ciała, nosić spodnie, lubić fizykę, kochać kobiety, ale to nie oznacza, że są chłopakami – napisał mi w nocy w mailu, nawiązując do naszej rozmowy telefonicznej.
 

I tu sprawy się komplikują. Młode osoby, takie jak córka Mack, Charlie Spiegel czy E. z Nowego Jorku, muszą podjąć decyzję dotyczącą ich ciała, która będzie miała wpływ na ich zdrowie i szczęście przez następnych 50 lat. A tymczasem normy związane z płcią ciągle się zmieniają.
 

– Myślę, że można mnie określić jako osobę kwestionującą swoją płeć. Jest coś takiego? Chyba tak – powiedziała E. podczas naszego drugiego spotkania w czerwcu. Wiedziała jednak, że nie można tak kwestionować w nieskończoność i skłaniała się już do tożsamości transgenderowego chłopaka. Do września podjęła kroki w tym kierunku. Poprosiła ludzi w swoim otoczeniu, w tym mnie, by w odniesieniu do niej używać bezosobowego zaimka they. Jeśli ostatecznie zdecyduje się na męską tożsamość, samo funkcjonowanie jako mężczyzna, zmiana zaimka na they albo „on” i zmiana imienia (najpewniej na Hue) nie wystarczą. Fizycznie też chciałaby się stać mężczyzną, co wiązałoby się z przyjmowaniem testosteronu. To wszystko trochę ją przerastało. Na krótko przed 15. urodzinami dawała sobie jeszcze rok na zastanowienie się.
 

E. uważa, że na to, z którym miejscem na spektrum płci się identyfikuje, ma wpływ fakt, że urodziła się w XXI w., kiedy to używamy pojęć takich jak transgenderyzm czy bycie gender nonconforming. Mimo to jej możliwości wyboru są ograniczone przez zachodnią kulturę, w której płeć dla ogromnej większości pozostaje wyborem albo-albo. Mogłoby być zupełnie inaczej, gdyby E. mieszkała gdzieś, gdzie istnieje oficjalna rola – ani męska, ani kobieca – stanowiąca inną płeć.
 

17-letni Hunter Keith urodził się w ciele kobiety, ale od piątej klasy czuł się chłopcem. W siódmej powiedział o tym swoim znajomym, w ósmej – rodzicom. Dwa tygodnie przed zrobieniem tego zdjęcia usunięto mu piersi. Teraz w pobliżu domu w Michigan uwielbia jeździć na deskorolce bez koszulki.
 

Na całym świecie jest kilka takich miejsc: Azja Południowa (gdzie trzecia płeć nazywana jest hidźra – hijra), Nigeria (yan daudu), Meksyk (muxe), Samoa (fa’afafine), Tajlandia (kathoey), Tonga (fakaleiti), a nawet USA (mahu na Hawajach oraz winkte u niektórych plemion rdzennych Amerykanów. Trzecia płeć akceptowana jest w tych miejscach w różnym stopniu, ale kategoria ta zazwyczaj obejmuje mężczyzn pod względem anatomicznym, którzy przejawiają kobiece zachowania i których pociągają mężczyźni, a prawie nigdy inne osoby identyfikujące się z trzecią płcią. Rzadziej są to kobiety pod względem anatomicznym, które żyją jak mężczyźni – np. burrnesha w Albanii i fa’afatama na Samoa.
 

Zeszłego lata poznałam kilkanaście fa’afafine. Wybrałam się na Samoa na zaproszenie profesora psychologii Paula Vaseya, który uważa, że samoańskie fa’afafine to najbardziej akceptowana trzecia płeć na naszej planecie.