Olbrzymia góra lodowa podryfowała w kierunku Morza Arktycznego, po drodze łamiąc się na dwa duże fragmenty. To ocielenie się lodowca szelfowego, jak naukowcy nazywają proces odłamywania się brzeżnej części lądolodu, zarejestrowano z satelity Sentinel programu Copernicus.

 

 

Oderwany fragment przed pęknięciem miał powierzchnię około 80 km kwadratowych, tyle co stolica dawnego województwa elbląskiego. – Wyższe niż normalne temperatury powietrza, silne wiatry katabatyczne (zstępujące – red.) znad lądu i otwarte wody na wprost czoła lodowca są składnikami potrzebnymi do ocielenia się lodowca szelfowego – wyjaśnia Canadian Ice Service.

Lodowiec Milne był popękany już wcześniej. W części pozostałej po ostatnim oderwaniu się dużego fragmentu też są, i stale powiększają się rysy. Według informacji dla prasy opublikowanej przez Water and Ice Research Laboratory (WIRL), ”istnieje potencjał do dalszej destabilizacji lodowca” w nadchodzących dniach czy tygodniach.

Akurat w czasie tego lokalnego kataklizmu na lodowcu planowano pobyt ekipy glacjologów. Normalnie o tej porze pracowaliby tam na swoim sprzęcie badawczym, ale w tym roku coroczną wyprawę zablokowała pandemia. Ucierpiały jednak pozostawione na lodzie instrumenty naukowe.

– Mieliśmy szczęście, że nas tam nie było. Nasze obozowisko i sprzęt zostały zniszczone w czasie tego wydarzenia – stwierdził na blogu uczelni prof. Derek Mueller, wykładowca na wydziale Geografii i Studiów Przyrodniczych uniwersytetu Carleton

 

 

Poza budzącymi słuszny niepokój obrazami oderwanie się tak znacznego fragmentu lodowca szelfowego zwiastuje jeszcze jedno wydarzenie. Wkrótce zniknie najpewniej ostatnie znane nam arktyczne jezioro episzelfowe.

Te niezwykłe zbiorniki słodkiej wody powstają przez zamknięcie jej odpływu przez jęzor lodowca szelfowego. Różnica gęstości napływającej od góry wody słodkiej i morskiej słonej poniżej (sięgające głębokością aż do podstawy bariery lodowca) sprawia, że jeziora episzelfowe nie mają stałego dna (fizycznie od dołu ogranicza je warstwa wody z oceanu).

Temperatura w Arktyce nieprzerwanie rośnie, szybciej niż w innych częściach globu. Widać to zarówno w kanadyjskiej, jak i rosyjskiej części (Syberia, gdzie aktualnie szaleją pożary tajgi). – Z punktu widzenia globalnego, to był trzeci najcieplejszy lipiec w historii, zaraz za 2016 i 2019 rokiem – donosi w najnowszym biuletynie Europejskie Centrum Prognoz Średnioterminowych.