Frank Drake, wówczas astronom w Narodowym Obserwatorium Radioastronomicznym, przygotowywał się do poszukiwania radiowych szeptów z odległych cywilizacji, które mogły pływać po kosmicznym morzu. Do wykonania tak wielkiej misji miał budżet w wysokości 2000 dolarów i dostęp do radioteleskopu, który uważał za wystarczająco czuły, by wykryć transmisje potencjalnie pochodzące z odległych cywilizacji.

"Poszukiwanie inteligentnego życia było w tamtych czasach uważane za złą naukę" - opowiada Drake, który właśnie skończył 90 lat i jest mi lepiej znany jako tata.

Frank Drake i ekipa filmowa BBC w Green Bank Observatory, z teleskopem Ozma w tle. Pomieszczenie kontrolne teleskopu zostało przywrócone do swojego wyglądu w 1960 roku, kiedy Drake jako pierwszy przeprowadził nowoczesne naukowe poszukiwania inteligentnych cywilizacji pośród gwiazd. / Photograph by Nadia Drake

 

Szukanie dowodów na życie w kosmosie i istnienie obcych technologii znajdowało się wtedy jeszcze w kręgu tandetnego science fiction. Ale mój tata uznał, że warto zaryzykować, aby dowiedzieć się, czy kosmos jest tak bogato zasiedlony, jak rozkwitające oceany na Ziemi, czy też ludzkość dryfuje w niezwykle spokojnej przestrzeni międzygwiezdnej.

Skromny i ciekawy, z talentem do cichego psotnictwa, tata jest oddany swojej nauce, wciąż pisze prace badawcze i zasiada w komisjach. Moje wczesne wspomnienia są pełne podróży do obserwatoriów i na konferencje, a także niezwykłej przyjemności wpatrywania się przez teleskopy w migoczące niebo. Nigdy jednak nie złapałam akademickiego bakcyla astronomii.

Dopiero kiedy zaczęłam pracować jako dziennikarka naukowa, zdałam sobie sprawę, jak ryzykowna i rewolucyjna była wczesna działalność taty.