Za punkt startowy przyjmuję Pragę, która jest jednym wielkim zabytkiem UNESCO (a dokładniej jej historyczne centrum). Jednak tym razem jedziemy dalej, a stolicę zostawmy na osobny weekend, choć żeby wszystko w niej zobaczyć, przydałby się cały tydzień.

Pierwszy cel: Kutná Hora, niecałe 70 km od Pragi. Dziś jest to niewielkie miasto, ale w wiekach średnich ważnością niemal dorównywało stolicy. Osada powstała na bogatych złożach srebra, które umożliwiło szybki rozwój kraju. Centrum historyczne, kościół św. Barbary oraz katedra pw. Najświętszej Marii Panny w dzielnicy Sedlec zostały w 1996 r. wpisane na listę UNESCO. Gotycki kościół św. Barbary powstał z inicjatywy górników, dlatego został poświęcony ich patronce. Odwiedzający – z uwagi na charakterystyczny kształt dachu – nazywają go czasem „grzbietem brontozaura”. Świątynia powstała z miejscowego piaskowca pod koniec XIV w. według projektu Johanna Parlera. Zbudowano ją na planie 40x70 m, więc zajmuje tyle miejsca, co boisko piłkarskie. Obok znajduje się dawne kolegium jezuickie. Wzdłuż niego biegnie uliczka, której strzegą ustawione na murku postaci świętych – widać miejscowi zazdrościli prażanom ich Mostu Karola. Uliczka prowadzi do zabytkowej części miasta, które urzeka widokiem odrestaurowanych budynków i bardzo czystych ulic. Kawałek za miastem, w dzielnicy Sedlec, znajduje się jedna z dziwniejszych kaplic, jakie widziałam. Chodzi o Kaplicę Wszystkich Świętych w Sedlcu, która od razu przywodzi na myśl Kaplicę Czaszek z Czermnej. Jej wnętrze wykonano z ponad 40 tys. kości ofiar epidemii dżumy, wojen husyckich oraz wojny trzydziestoletniej. Z kości wykonano cały wystrój i wyposażenie, m.in. ołtarz, kielichy i żyrandol (w którym znajdują wszystkie kości z jednego ludzkiego ciała), a także herb rodziny Schwarzenbergów. Na środku stoją także piramidy ułożone z kości, których Franciszek Rint (twórca wyposażenia) nie wykorzystał w pracy. Kutná Hora jest urokliwym miastem, a wieczorna cisza sprzyja spacerom wśród odrestaurowanych budynków. Zwiedzanie warto zakończyć w jednej z restauracji w okolicach rynku.

Kolejną czeską perełką jest Litomyšl, miasto z tysiącletnią historią, położone ok. 90 km na wschód od Kutnej Hory. Centralnym punktem, od którego dobrze zacząć wycieczkę, jest rynek. Plac ma 500 m długości i jest otoczony podcieniowymi kamienicami. Jedna z nich, tzw. Dom Rycerzy, mieści galerię. Na rynku znajduje się też pomnik kompozytora Bedřicha Smetany, który urodził się w Litomyšlu. Kilka ulic dalej znajduje się renesansowy zamek z XVI w., który od 1999 r. figuruje na liście UNESCO. Wyróżnia go sgraffitowa dekoracja licząca osiem tys. wzorów, z których ponoć żaden się nie powtarza. Tuż za murami zamku wznosi się dawny klasztor pijarów wraz z przyległym ogrodem pełnym współczesnych rzeźb. Na koniec można pokręcić się po historycznych uliczkach wokół centrum, a jeśli na rynku akurat odbywa się targ, można tam utknąć na dobre.

Jedziemy dalej, tym razem na południowy wschód, na Morawy. Po drodze (ok. 60 km od Litomyšla) wznosi się bajkowy zamek Bouzov, więc żal go nie odwiedzić. Został zbudowany w średniowieczu i często zmieniał właścicieli; od końca XVII w. aż do II wojny światowej był we władaniu zakonu krzyżackiego. Na początku ubiegłego stulecia został przebudowany i teraz jest podobny do tego z Disneya. Kręcono w nim jedną z części włoskiej baśni o królewnie Fantaghiro.

W Ołomuńcu na fiszplacu... tak zaczyna się słynna piosenka z czasów CK Monarchii – tam odbywały się musztry wojsk Franciszka Józefa I. Do Ołomuńca jechałam z myślą o owym targu rybnym, jednak zachwyt wzbudziły zupełnie inne miejsca. To stutysięczne dziś miasto (ok. 35 km od Bouzova) było kiedyś stolicą Moraw, dlatego dziś jest drugim po Pradze największym zespołem zabytków w Czechach. Podczas spaceru po starówce towarzyszy nam jednak niespotykana w Pradze cisza. Na rozległym, trójkątnym rynku od razu rzuca się w oczy 35-metrowa Kolumna Świętej Trójcy, od 2000 r. na liście UNESCO. Została wzniesiona w latach 1716-1754 jako kolumna morowa (upamiętniająca ofiary zarazy), łączy kilkanaście barokowych rzeźb. Kilkadziesiąt kroków dalej stoi XV-wieczny ratusz zbudowany z kamienia łamanego. Na jego północnej fasadzie znajduje się zegar astronomiczny. Pierwsza wzmianka o nim pochodzi z 1519 r., aczkolwiek legenda wiąże jego powstanie z pierwszą połową XV w. Jego obecny, socrealistyczny wygląd niestety nie przypomina dawnej świetności i nie posiada tak wielkiej wartości artystycznej jak wówczas, gdy ruchome figury poruszały się w rytm muzyki. Kolejnym oszałamiającym zabytkiem jest katedra św. Wacława. Jej wieża liczy 100,65 m wysokości i jest najwyższą gotycką wieżą kościelną w Czechach. Monumentalna świątynia przywodzi na myśl katedrę św. Wita na praskich Hradčanach. Warto zwrócić uwagę na figury Ojców Kościoła autorstwa Mina da Fiesole umieszczone przy głównym ołtarzu. Naprzeciwko znajduje się pałac biskupi, w którym – co ciekawe – został zamordowany Wacław III, poprzednik Władysława Łokietka na polskim tronie. Od czterech lat w budynku mieści się Muzeum Archidiecezjalne. Wieczorem miasto jest jeszcze bardziej urokliwe, a zwłaszcza, jeśli odwiedzi się prawdziwą morawską restaurację.

Tu kończy się wycieczka, choć w Czechach pozostaje jeszcze wiele do zobaczenia. Następnym razem Praga – w końcu do sąsiadów można wpaść choćby na weekend.


Tekst: Joanna Stachowiak

WWW:
Dojazd: www.idos.cz (komunikacja wewnętrzna)
Noclegi: www.accommodationinczech.com 
www.czechtourism.com