To taka moja osobista świąteczna tradycja. Wiem, że ostatnio dużo piszę o świętach, ale mamy tak wspaniałe, związane z nimi, zwyczaje, że mam nadzieję, iż nie macie mi tego za złe.
Moja „pani od polskiego” mawiała, że kolędy są żywym pomnikiem tradycji, spuścizną minionych wieków. Dzięki swojej prostocie, często humorowi, czasem naiwności, są uniwersalne i aktualne za każdym razem, gdy się je śpiewa. Mówią o wartościach takich jak szlachetność, delikatność, subtelność i dobroć, czyli o wszystkich tych cechach, które, tak naprawdę chcielibyśmy mieć w sobie i widzieć je u innych. 
Kolędy narodziły się we Włoszech, a za ich ojca uważa się... św.Franciszka z Asyżu. Do Polski po raz pierwszy dotarły w XIV wieku i bardzo szybko zostały przetłumaczone na nasz ojczysty język. Pierwszy, znany nam rękopis polskiej kolędy pochodzi z 1424 r. i zaczyna się od słów "Zdrow bądź, krolu anjelski".
Nie wiem czy wiecie o tym, że duża część kolęd została napisana pod melodie popularnych tańców. I tak np.: "Dzisiaj w Betlejem"-  pod kochanego niegdyś mazura, "Bóg się rodzi" - na melodię poloneza, "Hej bracia, czy wy śpicie" - na krakowiaka, a jedna z moich ulubionych, "W żłobie leży" autorstwa Piotra Skargi, na melodię poloneza koronacyjnego króla Władysława IV.

Tekst: Agnieszka Budo