Choć Festiwal Sztuk Różnych „Bieszczadzkie Anioły” na stałe wpisał się w letni krajobraz gór, nigdzie na dobre nie zapuścił korzeni. Taki to już wędrownik, zupełnie jak ludzie, którzy go odwiedzają. Przez lata zgromadził wierną, kilkutysięczną publiczność, dzięki której Cisna i okolice w sierpniu pękają w szwach. „Winowajcą” jest Stowarzyszenie „Moje Bieszczady”, które przez cały rok pracuje na to, aby przez kilka dni móc się cieszyć muzyką w cieniu zalesionych gór.
 
„Mój Opiekunie, mój Aniele, z innymi Tobą się podzielę” – te słowa przyświecały tegorocznej, dziewiątej już edycji festiwalu, nad którą czuwało 5 aniołów: Daleki, Sentymentalny, Szczęśliwy, Bezchmurny i Dziękczynny. Każdy z nich opiekował się jednym dniem.

W środę 12 sierpnia Anioła Dalekiego można było znaleźć w Gminnym Centrum Kultury i Ekologii, gdzie koncertowali Piotr Lubertowicz z Robertem Lenertem oraz Kapela Na Dobry Dzień. Po bluesowo-rockowych rytmach nastąpiła zmiana klimatu, gdyż na scenie pojawił się Krzysztof Wielicki – znany podróżnik i himalaista. Gdy zrobiło się ciemno, na zewnątrz odbył się spektakl „Tajemnica Elfów” w wykonaniu Formacji Tańca Ognia Ignis. Wieczór należał do kinomanów. W ramach małego maratonu filmowego wyświetlono „Zajaskrawionych”, „Siekierezadę” i „Bazę Ludzi Umarłych”. Filmy, co prawda, dotyczą Bieszczadów, ale przede wszystkich opowiadają o ludziach i ich zagmatwanym życiu.

Nazajutrz Anioł Sentymentalny musiał szybko machać skrzydłami, żeby znaleźć się w wetlińskim barze „Ranczo” i na czas wrócić do Cisnej. W Wetlinie odbył się finał turnieju poetyckiego „Bieszczadzkie Dusioły” oraz recital poetki Grażyny Orlińskiej i barda Grzegorza Marchowskiego „Zielony Księżyc”. Wieczorem podczas koncertu w Cisnej zagrali: Ewelina Marciniak, Sergiusz Stańczuk, Małżeństwo z Rozsądku, Asia Kondrat oraz Krzysztof Napiórkowski.

W piątek rozpoczęła się główna część festiwalu, dlatego wszystkie koncerty odbyły się na dużej scenie. Od południa trwały przesłuchania do konkursu piosenki, a wszędzie wokół odbywały się targi rękodzieła artystycznego. Pełno było drewnianych, szmacianych i glinianych aniołków (a to na szczęście, a to na pogodę). O godzinie 18 główny koncert rozpoczął Edward Marszałek – tradycyjnie grając na trąbicie, huculskim instrumencie dętym w kształcie długiej rury. Następnie na scenę wkroczył Adam Ziemianin, czyli Anioł Szczęśliwy we własnej osobie. Koncert został poświęcony jego twórczości, która de facto na stałe gości w repertuarze wielu wykonawców. Gośćmi poety byli: Ania Kloc z zespołem Sami o Sobie, Bez Jacka, Wolna Grupa Bukowina, Rafał Nosal i jego Bohema, Słodki Całus od Buby oraz Marek Andrzejewski Band. Po to właśnie przyjeżdża się na Bieszczadzkie Anioły – dla klimatu poezji śpiewanej, czasem w nieco rockowej oprawie, ale zawsze ciepłej i wpadającej w ucho, że aż samo się śpiewa. Nawet chłodna (jak na sierpień) noc i wizja spędzenia jej w zimnym namiocie nie zdołały ostudzić atmosfery panującej na scenie i przed nią.

W sobotę wszystkie imprezy również odbywały się na dużej scenie. Tuż po południu ratownicy z Harcerskiego Centrum Pierwszej Pomocy z Ostrowca Świętokrzyskiego przedstawili pokaz paramedyczny „Ratuj się kto może…” Widać nie taki ratownik straszny, skoro potrafi nieść pomoc na wesoło. Późnym popołudniem zaprezentowali się zwycięzcy konkursu piosenki. Pierwsze miejsce wyśpiewał zespół Rozdwojenie Jaźni, drugie – Basia Beuth, a trzecie – Jarek Augiewicz z zespołem Bieduni. Wieczorem na scenie pojawił się Anioł Bezchmurny z wielkim muzycznym show. Wsparli go: zespół Bisquit, Kasprzycki Band, Carrantuohill oraz Stanisław Soyka i jego Kompania. Temperatura była naprawdę gorąca, zwłaszcza, gdy Robert Kasprzycki poderwał publiczność z karimat. Podczas irlandzko-folkowego występu Carrantuohill nikt już nie siadał, bo muzyka była na to zbyt skoczna. Na koniec koncertu śpiewająca wraz z Soyką publiczność podziękowała mu chóralnym „Sto lat”. Wszystkie koncerty poprowadził nieco szalony konferansjer – Jan Kondrak.

Niedziela należała do Anioła Dziękczynnego, który – jak na anioła przystało – zaprosił wszystkich do zabytkowej cerkwi w Łopience na uroczystą Mszę św. Na koniec odbył się koncert Tolka Murackiego i YesKiezSirumem. *** W zeszłym roku, podczas jednej z wędrówek po Bieszczadach, zgubiłam na szlaku portfel. Ktoś dobry go odnalazł i zadał sobie wiele trudu, by mi go zwrócić. W tym roku podróżowałam autostopem i znów znaleźli się dobrzy ludzie, którzy – pomimo ulewy – nadłożyli wiele kilometrów, żeby mnie odwieźć do schroniska. Pomimo burzy, która kolejny raz złapała mnie na szlaku, udało mi się bezpiecznie dotrzeć pod dach. I niech mi ktoś teraz powie, że Bieszczadzkie Anioły nie istnieją naprawdę :-)

www.bieszczadzkieanioly.art.pl

Tekst: Joanna Stachowiak Zobacz relację z ubiegłorocznej edycji festiwalu: http://bieszczadzkieanioly.art.pl/pdf/traveler.pdf