Surfer zostawia za sobą mokre ślady stóp na płytkach chodnikowych. Przechodzi jakby nigdy nic obok masywnych kolumn muzeum Haus der Kunst, w którego monumentalnych wnętrzach właśnie oglądałam filmowe instalacje pochodzącego z Kambodży artysty Khavaya Samnanga. 

Czuję się, jakbym nadal oglądała performans będący częścią ekspozycji, dopóki kilka kroków od muzealnych sal nie zauważam kolejnych kilku ubranych w pianki chłopaków wypoczywających na trawie, tuż obok piramidki z desek surfingowych. Co oni tu robią? Nie jestem przecież nad oceanem, ale w samym sercu stolicy Bawarii – Monachium i zamiast szumu fal słyszę szum drzew w jednym z największych miejskich parków na świecie – Ogrodzie Angielskim.

Monachium – co warto zobaczyć

Dopiero dołączając do grupki gapiów na moście na przecinającej park rzeczce Eisbach, zaczynam rozumieć, co tu się dzieje: surferzy wywijają na spiętrzającej się masie wody górskiego potoku – fali w środku miasta u podnóża Alp. Na mostku zatrzymują się zaciekawieni turyści, którzy właśnie zwiedzili pobliskie Stare Miasto i główne atrakcje Monachium

•    Marienplatz z ratuszem o neogotyckiej fasadzie, 
•    gotycki kościół św. Piotra (Peterskirche) – najstarszą świątynię Monachium, 
•    i oczywiście górującą nad miastem katedrę Najświętszej Marii Panny z charakterystycznymi cebulastymi kopułami. 

Teraz, spragnieni wypoczynku, będą spacerować parkowymi ścieżkami obok piknikujących monachijczyków, aż do Chińskiej Wieży, gdzie uraczą się jednym z monachijskich piw w Biergarten – ogródku piwnym. A raczej ogrodzie: na ławach rozstawionych wśród zieleni może się zmieścić aż 7 tys. osób.

Ja wolę spokojniejszą wersję Monachium: tą znad brzegu przecinającej miasto rzeki Izary. Górska rzeka rozszerza się i zwęża, przejrzysta woda skacze kaskadami, zagłuszając wszystkie inne dźwięki. 

Dosłownie kilka kroków od zabytkowych budowli panuje atmosfera jak w bawarskiej wsi, z jednym wyjątkiem – na ścieżce bywa tłoczno od rowerów i spacerowiczów. Po solidnym miejskim trekkingu trzeba się posilić. 

Na tradycyjny monachijski posiłek składa się biała kiełbasa podawana ze słodką niemiecką musztardą oraz kufel piwa i prezel. fot. Natasha Breen/Getty Images

Docieram do ogródka piwnego Muffatwerk, w którym oprócz tradycyjnych bawarskich dań, idealnych jako zakąska do piwa: precli, sznycli, obazdy – potrawy z lokalnego sera, i bratwurstów: kiełbasy podawanej z kiszoną kapustą lub sałatką ziemniaczaną, można zjeść lżejsze potrawy, również wegetariańskie (o co w Bawarii naprawdę trudno).

Smakołyki popijam tym razem nie pszenicznym paulanerem w wysokich szklankach czy też augustinerem – ale organicznym piwem z lokalnej wytwórni. Chłodny, rześki wiatr i szum wody przypominają, po co tak naprawdę przyjechałam do Bawarii – dla natury.

Atrakcje Bawarii – Śladem romantycznych krajobrazów

Już przy wyjeździe z miasta zaczynam rozumieć, dlaczego właśnie te okolice zainspirowały kompozytora Ryszarda Wagnera do stworzenia dzieł, których libretto oparto na starogermańskich mitach, w których najczęściej znajdziesz łatwością można sobie wyobrazić, że po miękkim mchu stąpają lekko rusałki, a wśród strzelistych górskich szczytów przelatują smoki. 

Ze snucia baśniowych wizji wyrywa mnie drogowskaz do miejscowości, która przypomina bardziej sielską bajkę niż dramatyczną opowieść (choć była świadkiem i tej ostatniej) – Starnberg. Miasteczko nad jeziorem o tej samej nazwie było kiedyś celem weekendowych wycieczek monachijskiej elity, my potyczki legendarnych wojowników.

Zimą pagórkowaty krajobraz jest pokryty śniegiem, a granitowe szczyty Alp kontrastują ze śnieżno-lodową powłoką. Wiosną ciepłe promienie słońca rozpuszczają lód, który spływa w postaci krystalicznie czystych potoków obok wyłaniającej się z zimowego krajobrazu soczystej zieleni. 

Zmiany pór roku są tu tak dramatyczne jak losy bohaterów wagnerowskiej trylogii Pierścień Nibelunga, a patrząc na krajobraz, ale też sceną walki o władzę – tutaj zmarł w tragicznych okolicznościach król Ludwik II Wittelsbach, którego śladami podążam. 

Klasztor benedyktyński Andechs unosi się nad gminą Starnberg w pobliżu Monachium. fot. Thomas Marufke

Dziś panuje tu sielska atmosfera: woda ma turkusowy odcień malowniczo komponujący się z ośnieżonymi szczytami Alp, które widać na horyzoncie. Przy pomostach spokojnie bujają się łódki, a co odważniejsi zanurzają się w chłodnej wodzie. Nad miasteczkiem góruje miniaturowy zamek Berg, gdzie kiedyś więziono króla. 

Tego dnia nie mam ochoty na detektywistyczne zagadki, chcę spokoju. Odnajduję go nieopodal, na plaży przy jeziorze Ammersee. Nie ma tu zbyt wielu turystów, więc bez problemu znajduję miejsce osłonięte rozłożystymi koronami drzew. W płytkiej wodzie pluskają się dzieci, wśród trzciny bezszelestnie sunie kajak. Tafla wody jest gładka jak lustro. Idealny widok uzupełniają szczyty gór. 

I chociaż wydają się nierzeczywiste, takie widoki to bawarska klasyka – a im bardziej na południe, tym częściej można odnieść wrażenie, że podróżujemy wśród filmowej scenografii. Do tego stopnia, że z przecinającej południową Bawarię trasy można było stworzyć… wiarygodny chwyt reklamowy. 350-kilometrowy odcinek znany jako Romantyczna Droga ciągnie się od historycznego Wurzburga z malowniczym barokowym pałacem, kończąc się przy samej granicy z Austrią, w miasteczku Füssen. Nazwa powstała w latach 50., kiedy Niemcy próbowali przyciągnąć do kraju turystów – tuż po II wojnie światowej. Tym razem moim celem jest sam koniec trasy, Schwangau.

Bawaria atrakcje – Zamki z bajek

To położone w okolicy Schwangau miejscowości były szczególnie uwielbiane przez jedną z najbardziej malowniczych bawarskich postaci, króla Ludwika II Wittelsbacha nazywanego Szalonym. 

Ludwik urodził się w 1845 r. i od dziecka był zafascynowany opowieściami o starogermańskich bohaterach: zaczytywał się w sagach o Nibelungach, a jednym z jego drogocennych skarbów była książka ilustrowana scenami ze średniowiecznych legend. Do czytania opowieści miał znakomite warunki: większość dzieciństwa spędził w zamku Hohenschwangau wybudowanym przez jego ojca, króla Maksymiliana II. 

Oprócz mitów książę Ludwik kochał muzykę – a idealne połączenie tych zainteresowań znalazł w osobie Ryszarda Wagnera, którego objął królewskim patronatem i zaprosił do mieszkania w królewskiej rezydencji. 

W sali muzycznej zamku Hohenschwangau do dziś można zobaczyć fortepian z klonowego drzewa, na którym kompozytor grywał motywy przewodnie swoich dzieł. Później wystawiano je w postaci imponujących scenografią i aranżacją oper; dziś poświęcony jest im wagnerowski festiwal w Bayreuth. 

Oprócz legend i muzyki Wagnera król miał jeszcze jedną pasję: architekturę, a konkretnie – zamki. W fantazji i rozmachu przewyższył swojego ojca, nakazując wybudowanie aż trzech rezydencji

•    Linderhof, 
•    Neuschwanstein, 
•    Herrenchiemsee – na wyspie Chiemsee, na południe od Monachium. 

Choć zaczęło się skromnie: w 1868 r. władca chciał przekształcić farmę w miejscowości Linderhof w „skromną rezydencję”. Zwiedzam tę „górską chatkę” i nie mogę się nadziwić „skromności”. 

Linderhof to rokokowy pałac dekorowany zdobieniami w postaci kryształowych żyrandoli, luster w złotych ramach, marmurowych kolumn i fresków w cherubiny. Jednak najlepsze zostawiam na koniec – bo król Ludwik miał coraz bardziej ambitne plany. 

Apogeum jego fantazji było zarządzenie budowy Neuschwanstein, który dziś znają wszyscy – to ten zamek był inspiracją dla Walta Disneya. W rzeczywistości, dokładnie jak w bajkach o Kopciuszku czy o Śpiącej Królewnie, strzeliste wieże białej bryły zamku górują wśród świerkowego lasu na tle górskiej doliny. 

Bawarski zamek Neuschwanstein stał się inspiracją do powstawania zamku w filmowych adaptacjach baśni o Śpiącej Królewnie. fot. Francesco Carovillano

We wnętrzach jest też jak w bajce – poszczególne sale pałacu król urządził mieszanką stylów: są tu barokowe zdobienia i gotyckie motywy, krzesła z haftowanymi jedwabnymi obiciami i złote dekoracje, w tym Sala Tronowa niemal w całości wyłożona tym kruszcem. Jeśli chodzi o malowidła zdobiące ściany, król konsekwentnie trzymał się swojego ulubionego tematu: germańskich legend. Z fresków można otworzyć losy Tristana i Izoldy oraz przygody Parsifala. Z niedowierzaniem patrzę na niesamowitą budowlę z mostu Marienbrücke, gdzie jak na dłoni widać kamienną bryłę ze zdobieniami w postaci balkonów i wieżyczek. 

Los żyjącego w świecie fantazji księcia Ludwika był tragiczny – jego rozrzutność została uznana za znak niepoczytalności. Usunięty z tronu został uwięziony w zamku Berg, gdzie prawdopodobnie popełnił samobójstwo: jego ciało znaleziono w jeziorze Strandberg. Wydaje się jednak, że w ciągu życia udowodnił, że bardziej niż „Szalony” pasuje do niego inny przydomek, pod którym był znany: „Bajkowy Król”.

Bawaria – Jak dojechać

Samolotem bezpośrednio z Polski do Monachium można polecieć LOT-em lub Lufthansą. Regularne połączenia odbywają się z Warszawy, Gdańska, Krakowa, Wrocławia, Poznania i Rzeszowa. Ceny biletów zaczynają się około 200 zł. w jedną stronę. 

Podróż pociągiem – choć droższa i dłuższa – jest zdecydowanie bardziej przyjazna środowisku. Wycieczkę kolejową z przesiadką w Berlinie można rozpocząć w większości dużych miast w Polsce. Ceny zaczynają się od około 600 złotych. 

Względnie łatwo można się dostać do Bawarii samochodem. Z Warszawy trzeba na to przeznaczyć przynajmniej 10 godzin. Podróż z Gdańska to około 12 godzin, a z Poznania i Krakowa – około 8 godzin. Autostrady w Niemczech są bezpłatne. Należy tylko pamiętać, by w przypadku odwiedzin pobliskiej Austrii zaopatrzyć się na stacji benzynowej w odpowiednią winietę. 

Nie ma bezpośrednich połączeń autokarowych z Monachium. Kilka firm, w tym Flexibus, oferują podróż busem z przesiadką w Berlinie. Ceny zaczynają się od około 200 złotych. Cała trasa trwa jednak przynajmniej 18 godzin. 

Bawaria – Jak się poruszać po regionie

Po Monachium najlepiej przemieszczać się pieszo lub rowerem. Rower można wypożyczyć za pośrednictwem aplikacji donkey.bike. Miasto ma też świetnie zorganizowaną sieć komunikacji miejskiej (w tym 6 linii metra U-Bahn). Coraz popularniejsze są też aplikacje do poruszania się po mieście za pomocą hulajnóg czy samochodów elektrycznych. 
Do miast pod Monachium najłatwiej dostać się kolejką S-Bahn. Można nią dotrzeć np. nad jeziora Starnberger i Ammer. Rozkłady jazdy są dostępne na stronie mvv-muenchen.de.

■ Podróżując po Bawarii latem, warto rozważyć wypożyczenie roweru lub zabranie własnego sprzętu i zorganizowanie wycieczki na dwóch kółkach po lokalnych miasteczkach. W regionie jest ponad 290 tys. ścieżek rowerowych i właściwie bez problemu można w ten sposób zwiedzać okolice. Najwięcej wycieczek rowerowych jest organizowanych od maja do sierpnia. Propozycji tras można szukać na kilku wyspecjalizowanych stronach, m.in. na bikemap.net.

Bawaria – Informacje praktyczne

■ Stolicą landu Bawaria jest Monachium. To trzecie co do wielkości miasto Niemiec zamieszkuje około 1,5 miliona ludzi. 

Najsłynniejszy zamek w Bawarii – Neuschwanstein, można zwiedzać jedynie z przewodnikiem. (Bawaria atrakcje). Ceny biletów zaczynają się od 47 EUR. Rezerwacji można dokonywać online. 

■ Do Ogrodu Angielskiego w Monachium warto wybrać się wieczorem. Świetnie smakuje wtedy kiełbaska z kuflem lokalnego piwa. Uwaga na potencjalną gafę: białe kiełbasy podawane są tradycyjnie wyłącznie w niedzielne poranki. 

■ Największe galerie w mieście to 3 oddziały Pinaokteki: stara Pinakoteka, nowa Pinakoteka i Pinakoteka ze sztuką nowoczesną.

■ Fani motoryzacji koniecznie powinni odwiedzić BMW Welt. Muzeum poświęcone jest historii marki BMW, MINI oraz Rolls-Royce. Obiekt znajduje się w okolicy dawnych terenów olimpijskich. Monachium było gospodarzem letnich igrzysk olimpijskich w 1972 roku. 

■ W Bawarii powszechnie używa się lokalnego dialektu języka niemieckiego. Sposób mówienia Bawarczyków różni się do pewnego stopnia sposobem mówienia mieszkańców Berlina czy Hamburga. Dla znających język niemiecki nie powinno to jednak stanowić bariery w komunikacji. Warto jednak pamiętać, że Bawaria to kraj katolicki, a tutejsze przywitanie to „Grüß Gott" (Szczęść Boże). Większość mieszkańców landu bez problemu porozumiewa się jednak również po angielsku. 

7 ciekawostek o Bawarii

  1. Przemierzając nowoczesną i zadbaną Bawarię, trudno uwierzyć, że jeszcze do 1950 roku był to jeden z najbiedniejszych i zacofanych rolniczo regionów Niemiec. Choć dla pogórza alpejskiego rolnictwo i leśnictwo nadal stanowi główne źródło dochodów, a resztę kraju udało się przekształcić w nowoczesny region przemysłu i usług. Jednocześnie Bawarczycy zachowali tożsamość i w znacznym stopniu nieskalaną cywilizacją przyrodę.
     
  2. „Bajern” – jak mówią tutejsi mieszkańcy – to niezwykłe krajobrazy przypominające reklamy z turystycznych folderów. Nie odbiegają one jednak znacznie od rzeczywistości. Na uwagę zasługuje przedgórze alpejskie z najwyższym niemieckim szczytem Zugspitze (2962 m n.p.m.), okolone malowniczymi jeziorami Chiemsee i Koenigssee.

    Jest jeszcze Jura Frankońska, Smreczany, Steigwald, zalewy powstałe przy budowie kanału Men-Dunaj i Las Bawarski. Właśnie na jego terenie w 1970 roku założono pierwszy w Niemczech park narodowy. Na 24 tyś. hektarów człowiek pozwolił naturze rządzić się tu żadnej gospodarki leśnej ani też nie chroni drzew przed ich naturalnymi szkodnikami. Leśnicy nie interweniowali nawet w 1996 roku, kiedy kornik drukarz zniszczył 3,5 tys. hektarów lasu. W sercu Lasu Bawarskiego zachował się fragment dziewiczej puszczy, objęty ochrona i uznany przez UNESCO za rezerwat biosferyczny. Nic dziwnego, że dwóch milionom turystów odwiedzających co roku to miejsce wolno spacerować tylko specjalnie wytyczonymi szlakami, a bardziej wygodnym jeździć autobusami na gaz.
     
  3. Bawaria jest także niemieckim prymusem jeśli chodzi o dotacje na kulturę (500 mln euro rocznie), liczbę muzeów (około 1150) i niezwykłych zamków rezydencji, wzniesionych przez króla Ludwika II Bawarskiego. Niezrozumiały za życia i potępiany za bizantyjska rozrzutność pozostawił po sobie pałace jak ze snu. Ten najbardziej okazały, w Neuschwanstein, posłużył za wzór dla Disneylandu i stanowi najwspanialszy zabytek Bawarii. Po latach rozrzutność króla okazała się dobrą lokatą kapitału, bo przychody ze zwiedzania rezydencji znacznie przewyższają sumę przeznaczoną na jej budowę.
     
  4. W ludowej tradycji przedstawia się Bawarczyków jako poczciwców o niezbyt tęgim rozumie. Bo gdy, dajmy na to, Prusak śmieje się z dowcipu trzy razy – pierwszy raz, gdy mu się go opowiada, drugi, gdy mu się go tłumaczy i trzeci, gdy go zrozumie – Bawarczyk parska śmiechem dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy słyszy kawał i drugi gdy mu się go tłumaczy. Zrozumieć go i tak nie zdoła.
     
  5. W tych żartach kryje się trochę zawiści, bo przecież bawarskim rodowodem szczycą się Albert Dürer, Ryszard Wagner, Ryszard Strauss i papież Benedykt XVI, urodzony w Marktl na Inem. Że jego krajanie mają głowę do interesów, świadczy fakt, że już następnego dnia po wyborze Josepha Ratzingera na głowę Kościoła w Monachium zorganizowano trzy trasy spacerowe z przewodnikiem „Śladami Benedykta XVI”, a w sklepach pojawił się chleb watykański, tort papieski i czekolada Ratzingera, które biskup Rzymu rzekomo „uwielbia”.
     
  6. Bawarczycy są znani nie tylko ze smykałki do interesów, ale także gościnności i kultywowania tradycji przodków. Tutaj nosi się stroje ludowe nie tylko od święta, jak podczas festynu piwnego Oktoberfest, ale stanowią one część codziennej garderoby. W Monachium, stolicy landu, nikogo nie dziwi widok chłopaków maszerujących po deptaku w skórzanych spodniach albo dziewcząt mknących do biur w kraciastych sukniach ozdobionych koronkowym fartuszkiem
    .
  7. Bawarskie festyny, gospody, trunki i kuchnia są znane na całym świecie. Zwolennicy liczenia kalorii nie mają po co kosztować pieczonych prosiaków, cielęcych nóżek, kiełbas ze świeżej wątróbki lub języka, strucli jabłkowych i knedli. Gdy kiedyś Pan Bóg po takiej biesiadzie postanowił zabrać ze sobą Bawarczyka do raju, ten grzecznie odmówił: „Panoczku nie musisz. Ja już w nim jestem".