Tytułowa kreatura to określenie, którym brytyjskie gazety w rodzaju „Daily Mirror” ochrzciły antycyklon Hartmut, który w drugiej połowie lutego 2018 roku przysypał północną i zachodnio-północną i centralną Europę.

Polacy tamtą gwałtowną zmianę pogody odczuli boleśnie. Z dnia na dzień temperatura spadła do -10 stopni Celsiusza. Na skutek mrozu i wywołanych opadami śniegu wypadków zginęło kilkadziesiąt osób (według różnych danych nawet ok. 30) - czytamy w New York Post.

Po dość ciepłych świętach zbliżamy się do okresu, gdy w Europie znów może zrobić się bardzo zimno i biało. Czy jest jednak powód, by demonizować ewentualne nadejście „prawdziwej” zimy?

W przypadku Brytyjczyków większość serwisów powołuje się na artykuł w „The Sun”, gdzie najbardziej jednoznaczne ostrzeżenie o „bestii” płynie od… bukmacherów. Tabloid wspomina naturalnie o ostrzeżeniu meteorologów przed nieco większym śniegiem i temperaturami, które jednak „nie przekroczą 5 stopni na plusie” oraz przed oblodzeniem na drogach.

Powtórki „Bestii” z 2018, czyli nagłego podniesienia się temperatur w stratosferze i zaburzenia (odwróceniem) prądów strumieniowych (tzw. SSW, sudden stratospheric warming), „[brytyjscy] eksperci nadal nie są pewni”, zauważa gazeta. A polskie prognozy? Śnieg i mróz wracają, owszem. Co do „bestii”, to żyje one głównie w nagłówkach niektórych serwisów.

- Zmiana typu cyrkulacji nad Europejskim Obszarem Synoptycznym miałaby być związana z rozbiciem stratosferycznego wiru polarnego i SSW. I faktycznie, na horyzoncie widać ochłodzenie, ale raczej w okolicę normy wieloletniej (jeszcze nieodświeżonej!). Pojedyncze wiązki prognostyczne przewidują spadki temperatury nawet i do -20 st.C, ale jest to scenariusz mało prawdopodobny – przekonuje na Facebooku autor bloga "Meteorologia i synoptyka".

Według zapowiedzi wrocławskiego biura meteo Cumulus dla Wirtualnej Polski, do końca tygodnia czekają nas opady deszczu (południowa i centralna Polska) oraz śniegu (północ kraju). W następnym tygodniu nadejść ma wręcz „bałkańskie ciepło” i wzrost temperatury do 8 stopni na plusie. W bardzo podobny sposób czyta się prognozę od 4 do 10 stycznia IMGW. 

W bardzo podobny sposób czyta się prognozę od 4 do 10 stycznia IMGW. Synoptycy Instytutu podają za to dość istotne ostrzeżenie (I stopnia) przed ślizgawicą na drogach części kraju.

- W woj. lubelskim, mazowieckim i podkarpackim prognozuje się miejscami wystąpienie słabych opadów marznącego deszczu oraz mżawki powodujących gołoledź. Obowiązują tam ostrzeżenia o marznących opadach – IMGW donosi na Twitterze.

4 stycznia obowiązywać będą ostrzeżenia w województwie zachodnio-pomorskim (oblodzenie) oraz kujawsko-pomorskim, warmińsko-mazurskim, podlaskim, dolnośląskim i opolskim (zamarzające opady). 5 stycznia będzie ślisko na drogach właściwie wszystkich województw poza wielkopolskim, lubuskim, opolskim i pomorskim.​

 

Nie wiadomo jeszcze, co będzie w drugiej połowie stycznia. Prognozowanie pogody na więcej niż kilka dni to zadanie graniczące z grą w totolotka. Szansa jest, pytanie jak duża. I tu pojawia się właśnie pole do rozważań na temat nadejścia „bestii”.

Serwis Dzień Dobry TVN wspominając o możliwym gwałtownym załamaniu pogody („40 cm śniegu i -30 stopni w górach, -16 w Suwałkach) opiera się na opinii dr Marka Kuczery, meteorologa i fizyka atmosfery z Uniwersytetu Karola w Pradze oraz skrajnym scenariuszu opartym o tzw. model GFS opisanym na portalu MK Weather.

Jak czytamy, warunki do ekstremalnych zjawisk powstaną około 17-25 stycznia. - Przy prawdziwie syberyjskich warunkach nawet na europejskich nizinach mogą wystąpić arktyczne dni z całodziennymi temperaturami poniżej -10 st. C. Jeśli jednocześnie utworzy się pokrywa śnieżna, ekstremalnie silne mrozy mogą sięgnąć nawet -20 st. C. - ostrzega w Dzień Dobry TVN dr Kuczera.

Z kolei według MK Weather, sytuacja w naszym regionie Europy zależeć ma od usytuowania się „anomalnie zimnego powietrza” przenoszącego się znad północnej i północnowschodniej części kontynentu. Na razie nic nie jest pewne.

W związanym z telewizją Polsat serwisie twojapogoda.pl dowiadujemy się, że jakkolwiek śnieżyce (związane z napływaniem powietrza znad Arktyki) stały się realnym problemem dla części Wysp Brytyjskich i rosnącym dla Francji, czy Hiszpanii gdzie w masywie górskim Guadarrama w rejonie Madrytu załamania pogody (temperatura spadła do -10 stopni) nie spodziewali się turyści (konieczna była ewakuacja).

- To może być zaledwie przedsmak tego, co czeka Europejczyków w drugiej połowie stycznia, gdy prognozowane jest zjawisko zwane „Bestią ze wschodu” – wskazuje portal twojapogoda.pl nie podając jednak szczegółów ewentualnego nadejścia „bestii”.

Więcej informacji można odnaleźć m.in. na portalu fanipogody.pl, gdzie prawdopodobne scenariusze kształtowania się pogody w drugiej połowie stycznia przedstawiono na podstawie kilku modeli (GFS, GEM, ICON, ECMWF). Tam, w tekście z 4 stycznia czytamy, że niewykluczone, że na przełomie 1 i 2 dekady tego miesiąca w ciągu dnia panować będzie w wielu regionach lekki mróz.

- Decydujący wpływ na pogodę powinna mieć cyrkulacja południkowa i przemieszczające się z południa na północ niże śródziemnomorskie. Obecnie ciężko określić, jaka będzie dokładna trajektoria tych ośrodków niżowych, gdy do omawianego okresu pozostało ponad 120 godzin, dlatego też ciężko określić, ile dokładnie śniegu będzie zalegać w Polsce – tłumaczy autor artykułu.

Jak realne jest ryzyko, że „bardzo stabilny i rozległy wyż kontynentalny sprowadzi do Europy mroźne masy powietrza polarno-kontynentalnego bądź arktycznego”, czyli powtórzy sytuację z lutego 2018? Problemem, na który zwraca uwagę serwis fanipogody.pl, to stosowanie w szczególnie złowieszczych prognozach nieaktualnej normy wieloletniej, bo opartej na okresie referencyjnym 1981-2010.

-  Obecnie anomalię temperatury powinno podawać się względem okresu referencyjnego 1991-2020, co jest odpowiednie w obliczu postępujących zmian klimatycznych, lecz nie zostało to jeszcze zaktualizowane – wyjaśnia ekspert portalu.

Modele, jak wspomniany w artykułach o „bestii” GFS oferują serie różniących się prognoz oraz jedną opartą na nich uśrednioną wartość. Sęk w tym, że dramatyczne obniżenie temperatury (10 stopni poniżej zera) dla drugiej dekady stycznia widać tylko w pojedynczych prognozach, a według wartości uśrednionej mrozy dwucyfrowe możliwe są najwyżej nocami, i to w górach czy  obszarach podgórskich. Co do śniegu, to ma być go w tegorocznym styczniu więcej niż rok temu. ​