- Problem polega na tym, co sobie myślą. O to właśnie chodzi – mówi Noof, siedząca obok męża w toyocie. Sami dodaje: – Gdy idziemy na zakupy czy dokądkolwiek, czuję, że ludzie na nią patrzą. – Gapią się. Nie tylko patrzą, ale się gapią – uściśla Noof.
 

Niepokojące dla Samiego są zwłaszcza spojrzenia mężczyzn. – Mówię wtedy: „Noof, proszę, zakryj twarz”. Niech jej nie widzi – tłumaczy.
 

Zastanawiam się nad słowami proroka Mahometa, że mężczyźni sami powinni odwracać się od pokusy i unikać okazywania braku szacunku.

- Tak – mówi Noof – czasami tłumaczę Samiemu: „Ten facet sam musi przestać patrzeć, przecież tak nakazuje nasza religia. Dlaczego mam się zasłaniać?”.
 

Sami nic nie mówi, skupia się na prowadzeniu auta. Jest dyrektorem finansowym. Nosi okulary w czarnej oprawce, ma przystrzyżoną brodę i łagodną twarz. – Odpowiadam wtedy: „Może i ten człowiek jest muzułmaninem, ale nie praktykuje islamu właściwie” – wyjaśnia w końcu. Ten mężczyzna myśli sobie: „Skoro nie zasłania twarzy, to pewnie lubi, żeby ludzie patrzyli na jej twarz”. Tak właśnie ludzie myślą.

 

Odpowiadam na to, że w niektórych społeczeństwach mąż, gdy nie podoba mu się sposób, w jaki inny mężczyzna patrzy na jego żonę, może zagrozić tamtemu, że wybije mu zęby.
 

Sami kręci głową. – Gdybym miał tak robić, musiałbym wdawać się w bijatyki codziennie – mówi z uśmiechem.

 

Noof chichocze. – Za dużo zachodu – odpowiada, schowana za czarną chustą. – Spróbuj, wszystko przez nią widać. Mam na sobie chustę tarha i teraz próbuję się nią owinąć tak, jak robi to Noof: Ciasno dwa razy wokół głowy, a pozostałą długością zasłaniam twarz. Materiał jest rzadko tkany, właśnie po to, by był prześwitujący; świat jest przez nią przyciemniony, ale widoczny. W oddali majaczy oświetlona galeria handlowa.
 

Poczuć nowocześność
 

Miejska galeria handlowa w Arabii Saudyjskiej to wielka scena, na której rozgrywają się równocześnie dziesiątki drobnych spektakli charakterystycznych dla współczesności tego kraju. Młode kobiety oglądają wystawy, rozmawiając przez komórki, zręcznie przez nikaby liżąc lody i sącząc przez słomki napoje. Pakistańscy i filipińscy kierowcy czekając na panie, które wożą, drzemią na parkingach lub rozmawiają przez Skype’a z rodzinami na drugim końcu świata (– W jaki sposób ci kierowcy rozpoznają, która spowita w czerń kobieta jest ich chlebodawczynią? – zapytałam raz znajomą Saudyjkę. – Po butach i torebce – odparła).


W chłodnych, klimatyzowanych wnętrzach galerii są place zabaw, sklepy z meblami czy okularami, klub fitness i supermarkety. Zawsze pełno tu kobiet. Po chwili łapię się na tym, że przyglądam się butom i torebkom przechodzących pań, zastanawiając się, które należą do jakiejś mojej znajomej: emerytowanej lekarki, graficzki-projektantki, biznesmenki, profesor socjologii, prawniczki, która gra w koszykówkę trzy razy w tygodniu i ma 1,80 m wzrostu.
 

Ta prawniczka, 30-letnia Aljawharah Fallatah, grywa w salach tylko dla kobiet w szkołach dla dziewcząt lub klubach fitnessu. A dlaczego nie na boiskach pod gołym niebem? Bo tam chodzą młodzi mężczyźni, a w koszykówkę w abai gra się niewygodnie. – Ważne jest co innego – uświadamia mi Fallatah któregoś dnia po treningu. – W tym kraju jeszcze we wczesnych latach 60. XX w. dziewczęta nie mogły iść do szkoły. Dopiero od dekady wolno im studiować prawo. Trzy lata temu pierwsza kobieta uzyskała prawo do praktyki adwokackiej, a nie tylko udzielania porad. Dzisiaj wśród studentów uczelni wyższych królestwa dziewczęta stanowią więcej niż połowę. Gdy w roku 2005 król Abd Allah uruchomił program zagranicznych stypendiów, wśród pierwszych stypendystów znalazły się też kobiety. W 2014 r. ponad 35 tys. Saudyjek studiowało za granicą, ponad połowa z nich w USA.
 

W obronie kobiet
 

Fallatah występuje przed sądami. Nie można jednak mówić o równouprawnieniu kobiet w życiu zawodowym. Dobrze wykształcone Saudyjki narzekają na trudności ze znalezieniem pracy i są sfrustrowane przeszkodami, na jakie napotykają w społeczeństwie, które wciąż nie jest przyzwyczajone do akceptowania kobiet na wysokich stanowiskach. Trzeba przyznać, że takie skargi znamy także z innych krajów, o dłuższych niż w Arabii Saudyjskiej tradycjach aktywności zawodowej kobiet. – Postęp w ostatnich 10 latach jest u nas szybszy niż w USA przez sto lat – mówi Nailah Attar, współzałożycielka organizacji Baladi, której nazwa oznacza „mój kraj”. – Zmieniamy się bardzo szybko. Wydaje mi się nawet, że powinniśmy trochę zwolnić, żeby ludzie mieli czas się do tego przyzwyczaić.
 

Baladi powstała pięć lat temu. Attar wraz z innymi wykształconymi kobietami naukowcami założyły ją, aby przekonywać Saudyjki do korzystania z czynnego prawa wyborczego i kandydowania na urzędy obieralne. Jedną z przeszkód jest niechęć tradycjonalistów, ale równie ważna jest obojętność kobiet, nawet tych ambitnych. W 2005 r. po raz pierwszy od półwiecza głosowali w Arabii Saudyjskiej mężczyźni; wybierano wówczas przedstawicieli do rad miejskich, którzy nie mają żadnej władzy. Królestwo Arabii Saudyjskiej nie jest monarchią konstytucyjną. Nie ma premiera ani parlamentu. Absolutna władza pozostaje w rękach rodziny Saudów, od których nazwę wzięło państwo.

- Znajdujemy się częściowo w XXI, a częściowo w XIX w. Wyobraź sobie europejskie średniowiecze i Kościół katolicki – mówi mi z rezygnacją mieszkanka Rijadu, która spędziła kilka lat za granicą. Chodzi jej o to, że w Arabii Saudyjskiej dogmatyczni przywódcy religijni ni dynastia królewska nadal rządzą wspólnie. To coś niemal nie do wyobrażenia dla ludzi z krajów neutralnych światopoglądowo. Obraza islamu albo działanie na szkodę bezpieczeństwa państwa jest przestępstwem karanym więzieniem, chłostą lub śmiercią. A przecież obie kategorie są elastyczne, da się do nich zaliczyć prowadzenie bloga, udzielanie w mediach społecznościowych czy też obrona osoby oskarżonej o takie czyny. Wyroki śmierci wykonuje się publicznie, przez ścięcie. Instytucja, której podlega policja muzułmańska (działająca równolegle z policją państwową i mogąca udzielać pouczeń, nagan i zatrzymywać podejrzanych) nosi nazwę Komitetu Krzewienia Cnót i Zapobiegania Występkowi.
 

Jedno kino na cały kraj
 

Istnieje głęboko zakorzenione przekonanie, że w społeczeństwie da się panować nad cnotami i występkami za pomocą oddzielenia od siebie mężczyzn i kobiet i że mężczyźni są z natury lubieżni, zaś kobiety uwodzicielskie. A zatem dobry muzułmanin musi nieustannie uważać, by unikać bliższego kontaktu z płcią przeciwną. Wynikają z niego niezliczone ograniczenia zdumiewające dla postronnego obserwatora. Kobiety nie mają wstępu na hotelowy basen, ewentualnie są wyznaczone godziny korzystania z niego tylko dla pań. Dlaczego? Bo mężczyźni mogliby zobaczyć pod wodą kształty kobiet. Dlaczego w większości sklepów odzieżowych nie ma przymierzalni? Bo kobieta nie może się rozebrać, gdy sprzedawca (mężczyzna) stoi za drzwiami. Dlaczego w Arabii Saudyjskiej jest tylko jedno kino, IMAX w muzeum nauki? Bo w ramach konserwatywnej rewolucji w latach 80. władze zamknęły wszystkie kina.Zachodnie filmy są przecież niemoralne, a ponadto po ciemku mężczyźni i kobiety mogliby się łatwiej spotykać.
 

A ten słynny zakaz prowadzenia samochodów? Temat ten wśród saudyjskich kobiet ni dziewcząt wywołuje ciekawe, powtarzające się reakcje. Najpierw panie mówią, że bez wątpienia Saudyjki prędzej czy później będą prowadziły samochody, niezależnie od tego, że zakaz prowadzenia przez kobiety daje dochód dużemu działowi gospodarki: taksówkom, prywatnym szoferom, agencjom ściągającym zawodowych kierowców z zagranicy. Niektóre kobiety już prowadzą – na pustyni albo tam, gdzie nikt nie zwraca uwagi. Na szosie z Arabii Saudyjskiej
do Bahrajnu na wschodzie półwyspu często widzi się na granicy, jak mężowie lub kierowcy zamieniają się na miejsca z pasażerkami, aby panie mogły poprowadzić.
 

Druga reakcja to chłodna analiza argumentów przeciwników dawania praw jazdy kobietom. Twierdzenie, że nie nadają się one na kierowców, bo powodowałyby wypadki, to bzdura. Śmiertelność na saudyjskich autostradach jest ogromna. Że kobiety zdradzałyby mężów i porzucały rodziny, gdyby mogły wyjechać z domu? Większość kobiet, z którymi rozmawiałam, twierdzi, że tego typu argumentów używają już tylko najbardziej wsteczni szejkowie. Sam król Abd Allah nawoływał kobiety do aktywności zawodowej, przypominają moje rozmówczynie. Jak mamy pracować, jeśli inni muszą nas dowozić do pracy?
 

Poważny niepokój wywołują jednak – zgodnie twierdzą kobiety i mężczyźni, z którymi rozmawiałam – sami kierowcy. Pierwsza kobieta, która uzyska prawo jazdy i będzie prowadziła sama, znajdzie się na łasce i niełasce nieżyczliwych mężczyzn kierowców. – Rozmawiałam o tym z moimi pracownicami w fabryce – mówi mi Noof. – Jedna opowiadała, że jej brat oświadczył: „Jeśli zobaczę kobietę za kierownicą, zatrzymam ją i każę jej wysiadać”.
 

Kobieca rada 
 

Kobiety mianowane do szury, królewskiej Rady Konsultacyjnej, zaprzysiężone zostały w lutym 2013 r. Jedne miały twarze zasłonięte nikabem lub chustą, inne nie. Ich miejsca w wielkiej sali rady są obok miejsc mężczyzn. – My, kobiety, siedzimy wszystkie obok siebie, to prawda – przyznaje Thoraya Obaid, była szefowa Funduszu Ludnościowego Narodów Zjednoczonych i zastępca sekretarza generalnego ONZ – ale nie jesteśmy oddzielone żadną ścianą czy przepierzeniem. I weszłyśmy do rady. Obaid 35 lat przepracowała w ONZ, ale nie jest jedyną członkinią Szury o dużym dorobku zawodowym i zagranicznym wykształceniu.


– Na 30 z nas 27 ma doktoraty. Dwie to księżniczki o dużych zasługach w działalności społecznej.
 

To znaczy, że król chciał mieć w radzie kobiety o znaczącej pozycji. W prywatnych rozmowach często daje się słyszeć gniew na rodzinę królewską. Położyła ona bowiem rękę na naftowym bogactwie kraju i korzysta z aparatu przemocy państwa do uciszania wszelkich apeli o demokratyzację, będąc stałym obiektem krytyki ze strony międzynarodowych organizacji obrony praw człowieka. Mimo to każda wzmianka o królu Abd Allahu wywołuje ciepły uśmiech na twarzach kobiet.
 

Al-Ahmadi została mianowana do Szury. Ona i jej koleżanki przyzwyczaiły się już do ciągłych ataków, że kobiety w Radzie Konsultacyjnej to piąta kolumna Zachodu, wysłanniczki diabła i tak dalej. Fala krytyki wznosi się za każdym razem, gdy odgrzewany jest spór o prawa jazdy dla kobiet. Al-Ahmadi jest za, ale podobnie jak Noof i wiele innych Saudyjek powtarza, że niezdrowe zainteresowanie Zachodu tą sprawą budzi w kraju niepotrzebny sprzeciw. – Khalas – mówi Al-Ahmadi – Dosyć. Sprawa została upolityczniona. Często spotykam się z kobietami, które tłumaczą: „Myślisz, że zależy nam na prawie jazdy? To nie jest nasz najważniejszy cel!”.
 

Cel arabskich kobiet
 

Zapytajcie kobiety z dowolnego kraju, jaki jest ich Najważniejszy Cel, a odpowiedzi będą bardzo różne. Podobnie jest w Arabii Saudyjskiej. Słyszę i czytam, że kobiety walczą z nadmierną liczbą rozwodów i prawem rozwodowym (według którego opieka nad dziećmi z wyjątkiem bardzo małych przyznawana jest automatycznie ojcom); z prawem dotyczącym obywatelstwa, które nierówno traktuje mężczyzn i kobiety (cudzoziemska żona Saudyjczyka otrzymuje obywatelstwo kraju bez trudu, w przypadku cudzoziemskiego męża Saudyjki jest to praktycznie niemożliwe); a także z prawem pracy (niższe wynagrodzenia i dłuższy czas pracy dla kobiet).
 

Szczególnie wiele żółci wylewają kobiety na obowiązek życia pod formalną opieką mężczyzny. Teoretycznie zgoda opiekuna prawnego, żeby kobieta mogła się zatrudnić, zostać przyjęta do lekarza czy zapisać się na uniwersytet, nie jest konieczna. W Arabii Saudyjskiej formalne prawa często ustępują przed tradycją, rozmaitymi interpretacjami szariatu lub po prostu lękiem przed niechęcią rodziny. I, jak twierdzą kobiety, wielu mężczyzn wykorzystuje swoją pozycję opiekuna prawnego do tego, by kobiety karać, manipulować nimi, mieć nad nimi władzę.
 

Przeszkody są poważne, ale dadzą się pokonać. Trzeba się tylko umiejętnie poruszać w labiryncie stworzonym przez silne splątanie religii, rodzinnego honoru i władzy państwa.
 

Kiedy za kółko?
 

Pięć lat. Tyle zdaniem Noof minie, nim Saudyjki będą się mogły ubiegać o prawo jazdy. Chociaż prowadzenie samochodu nie jest czymś, na czym by jej bardzo zależało. Nie jest szczególnie zainteresowana nauką jazdy. Zakaz jest idiotyczny z punktu widzenia pracujących kobiet, które starają się żyć nowocześnie, łącząc to z wiarą religijną i tożsamością narodową. Nawet saudyjskie autorytety religijne przyznają, że w świętych tekstach nie ma podstaw do tego zakazu. Noof i Sami zatrudniają do spółki z krewnymi jednego kierowcę; płacą mu tysiąc dolarów miesięcznie. Wielu rodzin nie stać na taki wydatek.
 

Ale jak wiele innych kobiet, z którymi rozmawiałam, Noof twierdzi, że z ulgą przyjęła fakt, iż król Abd Allah nigdy nie użył swojej władzy, by nakazać wydawanie praw jazdy kobietom, a jego brat i następca, Salman ibn Abd al-Aziz, na razie też nie ma takiego zamiaru. – Krok po kroku – mówi Noof. Podobają jej się pewne rozwiązania pośrednie, o jakich się dyskutuje, np. wydawanie praw jazdy tylko starszym mężatkom. Gorącogłowi młodzi kierowcy wstydziliby się napastować matronę za kierownicą. – Kiedyś do tego dojdzie, jestem pewna – mówi. – Ale gdyby od jutra pozwolić prowadzić wszystkim kobietom, zrobiłby się bałagan. A tego w Arabii Saudyjskiej kobiety życzyłyby sobie najmniej.