50. lot helikoptera odbył się w czwartek 13 kwietnia, na kilka dni przed drugą rocznicą pierwszego historycznego startu tego ważącego niespełna dwa kilogramy urządzenia. Ingenuity po raz pierwszy wzniósł się nad powierzchnią Marsa 19 kwietnia 2021 r. Helikopter wzleciał wówczas na trzy metry, a cały lot trwał około pół minuty.

Mimo wszystko był to gigantyczny sukces. Nie tylko po raz pierwszy pokazano, że można latać nad inną planetą niż Ziemia. Udowodniono też, że helikopter może wznieść się w górę nawet w tak rozrzedzonej atmosferze, jak ta marsjańska. A przypomnijmy, że ma ona gęstość około 1 proc. atmosfery ziemskiej.

Helikopter Ingenuity bije rekordy

Od tego czasu Ingenuity wielokrotnie przekraczał oczekiwania jego konstruktorów. Przeszedł od urządzenia mającego jedynie zademonstrować działanie technologii po prawdziwego lotnego zwiadowcy badającego teren na potrzeby łazika Perseverance. Łazik eksploruje starożytne jezioro i deltę rzeki na Marsie, a kamera helikoptera bada otoczenie w pobliżu. Właśnie tak ma docelowo wyglądać współpraca maszyn podczas misji marsjańskich, choć nikt nie spodziewał się, że dojdzie do niej tak prędko.

Podczas 50. lotu Ingenuity osiągnął nowy rekord. Udało mu się wzbić na wysokość 59 metrów. Rozwinął również dużą, jak na to urządzenie rzecz jasna, prędkość. Przeleciał niemal 60 cm w niewiele ponad dwie sekundy. Twórcy Ingenuity skomentowali to odnosząc się do pierwszych ziemskich testów maszyn latających.

– Tak jak bracia Wright kontynuowali swoje eksperymenty długo po tym pamiętnym dniu w Kitty Hawk w 1903 roku, tak zespół Ingenuity kontynuuje i uczy się z operacji lotniczych pierwszego statku powietrznego latającego nad innym światem – powiedziała Lori Glaze, dyrektor Wydziału Nauk Planetarnych NASA.

Helikopter na Marsie przeleciał prawie 12 km

Od czasu przybycia na Marsa wraz z łazikiem Perseverance w lutym 2021 r., Ingenuity spędził w powietrzu ponad 89 minut i pokonał 11,6 km. To nie lada wyczyn, biorąc pod uwagę, że znaczna część tego niespełna dwukilogramowego śmigłowca została zbudowana przy użyciu gotowych procesorów i aparatów fotograficznych.

– Kiedy po raz pierwszy podnieśliśmy Ingenuity do lotu, myśleliśmy, że będziemy mieli niesamowite szczęście, jeśli uda nam się wykonać pięć krótkich i niskich przelotów – powiedział Teddy Tzanetos, kierownik zespołu Ingenuity w NASA Jet Propulsion Laboratory. – Przekroczyliśmy nasz oczekiwany łączny czas lotu o 1250 procent, a oczekiwaną odległość przebytą o 2214 procent.

Ingenuity ma problemy w nocy

Problemem dla tego niewielkiego, zasilanego panelami słonecznymi urządzenia, są wyjątkowo zimne marsjańskie noce. Wówczas temperatura może spaść nawet poniżej minus 90 stopni Celsjusza. Dla elektroniki są to zabójcze warunki. Ta najlepiej działa w tzw. temperaturze pokojowej, a NASA tworząc swoje urządzenia zwykle testuje je w warunkach dochodzących do 40 stopni na minusie. Ale nie do 90. W dodatku panele fotowoltaiczne helikoptera są wystawione na działanie burz piaskowych.

Każdego ranka umieszona na łaziku stacja bazowa helikoptera szuka sygnału Ingenuity w czasie, gdy śmigłowiec ma się „obudzić”. Łazik czeka na znak, że jego powietrzny zwiadowca nadal działa. Po dwóch latach w wymagających warunkach Czerwonej Planety panele słoneczne, akumulatory i system wirników Ingenuity są wciąż w dobrym stanie.

Helikopter bada nieznany teren

Odkąd helikopter opuścił płaską powierzchnię krateru Jezero i w styczniu 2023 roku skierował się ku delcie rzeki, jego loty stały się jeszcze trudniejsze. Ingenuity lata teraz nad niezbadanym terenem.

– Opuściliśmy marsjański Kansas – napisał w oświadczeniu Josh Anderson, szef operacji Ingenuity w JPL. – Latamy teraz nad wyschniętymi pozostałościami starożytnej rzeki. Jej koryto jest usłane głazami i skałami. Po bokach dostrzegamy rozległe wzgórzam. I chociaż niedawno zaktualizowaliśmy oprogramowanie nawigacyjne na pokładzie, aby pomóc w określeniu bezpiecznych lotnisk, każdy kolejny lot jest bardzo niebezpieczny dla śmigłowca – dodaje Anderson.

Zespół Ingenuity planuje już kolejną rundę lotów. Śmigłowiec musi nadążać za szybko przemieszczającym się łazikiem. A ten może przejechać setki metrów w ciągu jednego dnia. Jeśli łazik i helikopter stracą kontakt, obsługa naziemna nie zdoła połączyć się ze śmigłowcem.

NASA pracuje nad kolejnymi marsjańskimi helikopterami

Dokonania Ingenuity pokazały, jak przydatne mogą być statki powietrzne w misjach kosmicznych. Przede wszystkim mogą pełnić rolę zwiadowców, pomagających wytaczać bezpieczne ścieżki do następnego celu. Informacje płynące z małego śmigłowca dostarczyły również inżynierom bogatych danych, które posłużą do pracy nad kolejnymi tego typu maszynami.

Już teraz w JPL opracowywany jest Condor, duży śmigłowiec z sześcioma wirnikami, który docelowo ma pomóc w badaniach takich miejsc, jak głęboki niemal na 10 km kanion Valles Marineris. Inne helikoptery, oficjalnie nazwane Mars Sample Recovery, a mniej oficjalnie helikopterami aportującymi, mają polecieć na Marsa, by pomóc Perseverance w dostarczeniu próbek marsjańskiej gleby do tzw. MAV-a (Mars Ascent Vehicle). To część misji, dzięki której próbki dotrą na Ziemię.

– Zaszliśmy już bardzo daleko, ale nie zamierzamy na tym poprzestać – powiedział Teddy Tzanetos. – Od samego początku wiedzieliśmy, że nasz czas na Marsie jest ograniczony, a każdy dzień operacyjny jest błogosławieństwem. To, czy misja Ingenuity zakończy się jutro, w przyszłym tygodniu, czy za kilka miesięcy, jest czymś, czego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Nawet nie marzyliśmy o tym wszystkim, co udało nam się osiągnąć w ramach misji Ingenuity.

Źródło: NASA.