Ludzie w Kaithi stanęli przed niepokojącym wyborem: mogli myć ręce lub zachowywać dystans społeczny. Trudno było robić jedno i drugie.

Biorą pod uwagę wszystkie sytuacje, w których międzynarodowe organy, takie jak UNICEF, zalecają mycie rąk podczas tej pandemii: po każdej wizycie w przestrzeni publicznej lub dotknięciu powierzchni poza domem, po kichnięciu/kaszlnięciu/dmuchaniu nosa, skorzystaniu z toalety lub wyniesieniu śmieci oraz przed i po jedzeniu - należałoby to robić przynajmniej 10 razy dziennie.

Podczas pojedynczego 20-sekundowego mycia rąk zużywa się co najmniej dwa litry wody. Oznacza to, że  czteroosobowa rodzina myjąca dłonie 10 razy dziennie zużywa 80 litrów tylko do mycia rąk! W Stanach Zjednoczonych, gdzie przeciętny człowiek zużywa ok. 379 litrów, to nic wielkiego, ale w Indiach i innych częściach rozwijającego się świata  to niewyobrażalny luksus.

Gdy w ubiegłym roku w Chennai - szóstym co do wielkości mieście Indii, z powodu długotrwałej suszy skończyła się woda, rządowa agencja przygotowała raport na temat kryzysu związanego z wodą w tym kraju. Okazało się, że prawie 60 proc. indyjskich gospodarstw domowych nie ma dostępu do bieżącej wody. Na wsi liczba ta wzrasta do 82 procent, co oznacza, że 146 milionów wiejskich domów nie posiada odpowiedniego zaopatrzenia w wodę.

Przykład? W wiosce Kaithi w regionie Bundelkhand w północno-środkowych Indiach funkcjonuje jeden wspólny kran na każde pięć gospodarstw domowych. Mało tego, w ciągu ostatnich dwóch dekad Bundelkhand dotknęło 13 susz. Niedobór wody jest tutaj sposobem na życie.

I tu sytuacja staje się patowa. Gdy COVID-19 zaczął się rozprzestrzeniać, mieszkańcy Kaithi, podobnie jak w wielu innych indyjskich wioskach, stanęli przed niepokojącym wyborem: myć  ręce lub zachować dystans społeczny. Trudno bowiem stosować obie metody na raz, jeśli pobieranie wody wymaga wychodzenia z domu i kontaktu z innymi. „Nie pozwalamy, aby zbyt wiele osób tłoczyło się wokół kranów” - mówi Mangal Singh, mieszkaniec Kaithi.

Jak wiele indyjskich wiosek, w pobliżu Kaithi znajduje się mała kolonia zamieszkała tylko przez dalitów z niższej kasty. Tam około 400 osób dzieli jedno ujście wody. Kobiety w takich wioskach często podróżują ponad milę i stoją w długiej kolejce po wodę.

„Oczekiwanie, że ludzie w tym dotkniętym ubóstwem i niedoborem wody regionie będą traktować priorytetowo mycie rąk, jest okrutnym żartem” - mówi Singh.

Jak wynika z raportu opublikowanego w ubiegłym roku przez Światową Organizację Zdrowia i UNICEF na całym świecie 3 mld ludzi - 40 proc. populacji! - nie ma podstawowych warunków pozwalających na mycie rąk wodą i mydłem we własnym domu. Większość z nich mieszka w Azji Południowej lub w Afryce Subsaharyjskiej.

„Nie chodzi o to, że ludziom nie chce się myć rąk” - mówi Ikal Ang’elei, działacz na rzecz praw rdzennych mieszkańców Kenii.  „To są wybory typu: każesz dziecku umyć ręce po powrocie ze szkoły, czy zaoszczędzisz wodę, by ugotować na niej obiad?”.

Rząd Modi w Indiach ogłosił w zeszłym roku plany dostarczenia do każdego gospodarstwa domowego 55 litrów wody dziennie do 2024 r. Cel jest niezwykle ambitny - a i tak wciąż daleki od potrzeb.

„Świadomość , jak ważne jest mycie rąk jest teraz najważniejsza” - mówi Kelly Ann Naylor, globalny szef WASH, w UNICEF. Ale to nie wystarczy - „Rządy będą musiały w tym pomóc”.

 

Na podstawie: nationalgeographic.com