Nowe badania pokazują, że same zakazy palenia w miejscach publicznych nie chronią zdrowia tych którzy sami nie dotykają papierosów. Składniki obecne w dymie przedostają się nawet do dobrze wentylowanych pomieszczeń dla osób niepalących. Zwykłe siedzenie w kinie obok palacza może grozić wdychaniem trucizny zgromadzonej na jego odzieży, skórze czy włosach. 

Aktualne odkrycia skupiają się na obecności trujących składników dymu tam, gdzie palono zupełnie niedawno. Niemieccy badacze weszli ze swoim sprzętem do sali kinowej w Moguncji, gdzie nikt nie palił przynajmniej od 15 lat (tak długo obowiązuje tam zakaz). - Wydawałoby się, że można by uznać je za miejsce wolne od dymu. Przynajmniej do czasu, aż wpuści się tam palaczy – zauważa Drew Gentner, inżynier środowiska z uniwersytetu w Yale i główny autor badania.

Jakość powietrza w kinie oceniono przy pomocy spektrometru masy, urządzenia oceniającego obecność substancji chemicznych, wsadzonego do jednego z przewodów wentylacyjnych. Sprzęt oceniał skład powietrza w trakcie zapełniania się sali, pokazu i po wyjściu ludzi z różnych filmów. Badanie trwało 4 dni. W trakcie dostrzeżono 35 nagłych wzrostów wskazań obecności toksycznych substancji obecnych w palonym tytoniu, jak formaldehyd czy benzen. Biorąc pod uwagę, że nikt tam nie palił, trujące cząsteczki musieli wnieść ze sobą ludzie na ubraniu i ciele.

Co ciekawe, gdy pokazywano filmy zdecydowanie skierowane do starszej widowni, poziom składników powiązanych z paleniem z trzeciej ręki był o 200 proc. większy niż w czasie projekcji filmów dla całych rodzin. W czasie pokazu filmów od 18 lat była większa szansa, że na widowni będzie więcej starszych widzów. Ludzi, którzy albo sami palą albo weszli w kontakt z dymem. Gentner i jego koledzy obliczyli, że przeciętny widz w czasie filmu miał kontakt z ilością toksycznych cząsteczek w takim stopniu, jak gdyby obok niego wypalono 10 papierosów.

Dla psychologa Georga Matta z San Diego State University wyniki niemieckich badań są ”fascynujące”. Naukowiec ma za sobą 20 lat badań zjawiska znanego jako ”palenie z trzeciej ręki”. Od dawna zastanawiało go, czemu wnętrza pomieszczeń w których obowiązuje zakaz palenia skażone są zawartymi w tytoniu substancjami.

W jednym z wcześniejszych doświadczeń na ten temat cząsteczki z dymu utrzymywały się w domach opuszczonych przez palących właścicieli jeszcze dwa miesiące. Według innego opracowania, w eksperymencie przeprowadzonym wewnątrz kasyna w USA odkryto, że po wprowadzeniu tam zakazu palenia składniki dymu pozostały w budynku aż przez pół roku.

Ludzie śmierdzący dymem papierosowym są chodzącymi rozsiewaczami zawartych w dymie trucizn. – To co czujemy, to nie cząsteczki pozostające na ubraniu czy skórze palacza, a te, które z niego schodzą – tłumaczy niezwiązany z badaniem z Moguncji Peter DeCarlo, ekspert od skażeń powietrza na Johns Hopkins University w Baltimore. Drew Gentner zwraca uwagę, że opisany przez nich problem z sali kinowej ma jeszcze poważniejszy wymiar w przypadku mniejszych i słabo wentylowanych pomieszczeń, jak pokoje w mieszkaniach czy wagony metra.

Jan Sochaczewski