W poniedziałek Filipiński Instytut Wulkanologii i Sejsmologii podniósł alarm do czwartego poziomu (w pięciostopniowej skali) , co oznacza, że w każdej chwili może dojść do erupcji. Alarm wzniesiono po gwałtownej erupcji słyszalnej nawet w pobliskich miejscowościach.

Poprzednie erupcje przechodziły dość łagodnie ze sporadycznymi, niewielkimi eksplozjami. Ostatnia groźna erupcja miała miejsce w 2001 roku, gdy Mayon wyrzucił z siebie popiół na wysokość ponad 9 kilometrów.

Ten uwielbiany przez turystów i wspinaczy wulkan od pierwszej erupcji w 1616 roku „odzywał się” 58 razy. 4 z tych incydentów miały miejsce w ciągu ostatniej dekady. Najtragiczniejsza erupcja miała miejsce  w 1814 roku zabijając 1200 osób.

Dla porównania, Wezuwiusz również wybuchł ponad 50 razy w historii. Słynna erupcja, która zabiła 2000 osób i ukryła Pompeje na setki lat pod tonami popiołu wulkanicznego, rozwijała się w podobny sposób - eksplozje, popiół, powietrze uniemożliwiające oddychanie, a na koniec potok piroklastyczny.

Ten potok, czyli gwałtowny wybuch, który wysyła popiół, lawę i gaz wulkaniczny, które szybko spływają po stokach wulkanu, jest najbardziej niebezpieczną częścią erupcji. To właśnie (dosłownie) pochowało mieszkańców Pompejów. Mayon może wybuchnąć w podobny sposób.

Jak podaje Washington Post, z powodu zagrożenia lokalne władze ewakuowały ponad 34 tysięcy osób.

Wulkan znajduje się w Pierścieniu Ognia, czyli w strefie częstych trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów. Złożony jest z pasu rowów oceanicznych, łuków wyspowych i aktywnych wulkanów, które niemal nieprzerwanie otaczają Ocean Spokojny.

Trudno przewidzieć z jaką siłę będzie miała erupcja, jednak biorąc pod uwagę ostatnie aktywności tego wulkanu, można spodziewać się, że Mayon uwolni cały swój potencjał.

Źródło: National Geographic